44.

5.1K 237 50
                                    

MATT


Koniec. Moje małżeństwo dzisiaj dobiegło końca. Zbyt długo zwlekałem z podjęciem tej decyzji. Uwolniłem się od Sam. Teraz tylko został temat opieki nad synami. Nie zamierzałem odpuścić. Zależało mi na dzieciach i nikt nie będzie mi zarzucał, że było inaczej.

– Zadowolony jesteś z siebie? – spytała wściekle, gdy znaleźliśmy się na korytarzu.

Oczywiście. Poszło łatwiej, niż myślałem. Byłem przygotowany na wszystko. Jednak nie sądziłem, że Sam odpuści na trzeciej rozprawie. Chyba była już zmęczona i nie udało jej się zdobyć, żadnych dowodów na moją zdradę, żeby orzec rozwód z mojej winy. Chciałem załatwić wszystko między nami przed rozprawą, żeby nie kłócić się o podział majątku w sądzie. Sam nie wyszła na tym źle. Dostała dom, który oczywiście ja kupiłem. Jednak nie chciałem już w nim mieszkać, a był to też dom chłopców. Chciałbym, żeby nadal się w nim wychowywali, ale o tym już zdecyduje ich matka. Będę płacił na dzieci co miesiąc wyznaczoną kwotę i zabierał je do siebie. Mogli nam mnie liczyć w każdej chwili. Jedyne, na co musiała zarobić moja była już żona, to utrzymanie siebie i zarobienie na swoje zachcianki. Ciekawe czy teraz też będzie tak rozrzutna, jak wtedy, gdy ja wszystko kupowałem.

– A ty? - Spojrzałem na nią. – Chcę się spotkać z synami i masz ostatnią szansę, żeby o tym zadecydować.

Chciałem być wobec niej fair. Nie zamierzałem składać papierów o opiekę nad dziećmi, za jej plecami. Chciałbym się dogadać bez interwencji Sądu.

– O czym ty mówisz? - Zmarszczyła brwi.

No chyba nie myślała, że tak to zostawię? Wystarczyło, że zostali z nią.

– Skoro nie potrafisz dojść ze mną do porozumienia, to Sąd zdecyduje, kiedy będę widywać się z dziećmi.

– Ten pieprzony romans padł ci na głowę!

Może właśnie przejrzałem na oczy! Na głowę upadłem chyba, gdy dałem zbyt szybko się zaobrączkować. Byliśmy młodzi, podejmowaliśmy pochopne decyzje. Jednak nie żałowałem. Po prostu nam nie wyszło. Zdarzało się nawet w najlepszych małżeństwach, a my takim nie byliśmy.

– Skąd w ogóle pomysł, że miałem romans?

– Jackie uganiała się za tobą przez lata, ale jakoś ją ignorowałeś. Co się stało, gdy pojawiła się inna zainteresowana? Mam uwierzyć, że nie zawracałeś sobie nią głowy?

Nie. No może pomyślałem o Emily, jak o kimś, z kim mógłbym być. Jednak dopóki nie zaproponowała układu, nie brałem tego na poważnie. Za to już wtedy rozważałem rozwód.

– Sam, mówisz o takich rzeczach w momencie, gdy nasze małżeństwo przestało istnieć. - Pokręciłem głową. – Gdzie byłaś, gdy próbowałem je ratować? Wiele razy dawałem ci do zrozumienia, że między nami nie układa się jak dawniej. Tutaj nie zawinił nikt poza nami. Możesz obwiniać mnie, ale nie inną kobietę.

– Tylko czekać aż się z nią zwiążesz.

Chciałbym!

– Powtarzam ci po raz ostatni – westchnąłem – nie ma żadnej kobiety, ale to już nie twój interes, nawet jeśli będę z kimś innym.

– Spadaj. - Minęła mnie.

– Skontaktuję się z twoim prawnikiem za tydzień! – krzyknąłem za nią.

Do tej pory mogła się zastanowić, czy dojdzie ze mną do porozumienia. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej. Nie chciałem, żeby na naszym rozwodzie ucierpiały dzieci i ona też powinna się skupić teraz na nich.

Wróciłem do pracy i udawałem, że wszystko było jak dawniej. Nie musiałem się chwalić rozwodem wszystkim dookoła. Dowiedzą się w swoim czasie, ale lepiej jakby zajęli się swoim życiem.

Zajrzałem do Jackie. Ostatnio rozmawialiśmy coraz mniej. Nie tęskniło mi się za tym rozmowami, ale miałem wrażenie, że zachowałem się w stosunku do niej źle.

– Idziemy razem na Lunch? - Usiadłem naprzeciwko niej.

Do tej pory spędzałem w kancelarii każdą wolną chwilę z nią. Dobrze nam się razem rozmawiało, dopóki udawałem, że nie widziałem, jak mnie podrywała. Dopóki nie pojawiła się Emily. Ta dziewczyna naprawdę zawróciła mi w głowie.

– Porozmawiamy? - Spojrzała na mnie.

I tak nie miałem nic innego do roboty.

– Jasne.

– Chyba odchodzę z Stone&Law.

Chyba? Myślałem, że lubiła tutaj pracować. Chociaż oprócz mnie nie było tu nikogo, kto ją lubił. Sama sobie na to zapracowała i wydawało mi się, że odpowiadało jej, że nikt nie przeszkadzał jej w pracy plotkami.

– Zmieniasz kancelarię? – spytałem zdziwiony.

Do tej pory, gdy o to pytałem, zawsze odpowiadała, że jedyna kancelaria, na jaką wymieni naszą, to jej własna. Czyżby zaczęła o tym myśleć?

– Nie. - Pokręciła głową. – Pomogę rodzicom prowadzić gabinet.

– Znasz się na tym? - Zmarszczyłem brwi.

Z prawnika na pracownika recepcji, bo pewnie taką robotę mieli jej do zaoferowania.

– Zamierzam kontynuować medycynę, którą porzuciłam na rzecz prawa. - Zaśmiała się. – Męczę się tutaj.

Rozumiałem ją. To samo czułem w swoim małżeństwie. Beznadziejne porównanie, ale ani w tym, ani w tym nie dało się tkwić na siłę.

– Skoro tak, to spoko.

Nie zatrzymywałem jej. Nawet bym nie próbował. Każdy miał prawo do własnych decyzji. Dlatego pozwoliłem odejść, a raczej uciec Emily. Nie szukałem jej, bo tego nie chciała, zmieniając numer i nie odpisując na maile. Powinienem o niej zapomnieć.

– Tylko tyle?

– A na co liczyłaś? - Patrzyłem na nią.

– Że będzie ci chociaż trochę szkoda, gdy odejdę. - Wzruszyła ramionami. – Zmieniłeś się, Matt. Kiedy to się stało, co?

Bo przestałem być taki, jak chcieli wszyscy. Teraz dopiero będzie miała okazję poznać prawdziwego Matta. Może taki wcale bym jej się nie spodobał.

– Po prostu coś zrozumiałem. - Wstałem. – Chyba nie myślałaś, że moglibyśmy być kiedyś razem?

– Tak myślałam i teraz gdy się rozwiodłeś. - Stanęła naprzeciwko mnie.

Nie myliłem się. Tyle lat udawała moją przyjaciółkę tylko po to, żeby się do mnie zbliżyć. Poznała nawet Sam i wydawało mi się, że ta ją polubiła. Wszystko pozory. Jackie potrafiła być miła, jeśli czegoś chciała. Jednak tym razem jej się nie udało. Nie obchodziło mnie to.

– Rób, jak uważasz, Jackie. - Wyszedłem.

Postanowiłem odwołać dzisiejsze spotkanie i wrócić do domu. Potrzebowałem odespać ostatnie dni. Zapomnieć na chwilę o swoich problemach. Jutro skontaktuję się z Sam, sprawdzić, czy pozwoli mi na spotkanie z synami. Nie widziałem ich od miesiąca. To zbyt długo. Mieli nie poczuć, że coś się zmieniło, ale ich matka postanowiła zachować się samolubnie tylko po to, żeby poczuć się lepiej, robiąc mi na złość.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now