80.

4.9K 233 34
                                    

Olivia ostatnio zrzucała na mnie więcej roboty. Niby mówiła, że to zalecenia Ashley, ale nie chciało mi się wierzyć, że przydzieliłaby mi więcej obowiązków niż do tej pory. Coś było nie tak i zamierzałam tę sprawę wyjaśnić. Jeżeli była na mnie zła, niech powie za co, żebym mogła to naprawić. Rozumiałam, że nie była zadowolona, że rozbiłam małżeństwo jej brata, ale nie zrobiłam tego celowo. Chyba nawet mnie bardziej zależało niż jemu, żeby się nie rozwodził.

– Mam wrażenie, że nie przepadasz za mną, odkąd dowiedziałaś się o moim romansie ze swoim bratem.

Od tamtej pory unikałyśmy siebie nawzajem, ale ile można. Pracowaliśmy razem i nie chciałam psuć atmosfery w kancelarii. Nie zamierzałam też pozwalać sobie wejść na głowę tylko dlatego, że popełniłam błąd.

– A myślałaś, że będę się z tego cieszyć? - Uniosła brew. – Nie, Emily. Może nie rozbiłaś jego małżeństwa, ale namieszaliście dzieciom w głowach. Niepotrzebnie. Nie dało się tego zakończyć, zanim zaszłaś w ciążę?

Nikt nie mieszał dzieciom w głowach. No, chyba że Sam. Byłam pewna, że byłaby zdolna buntować chłopców przeciwko Mattowi. Nie zamierzałam też ograniczać Fortmanowi kontaktu z synami. Mógł się z nimi spotykać, kiedy chciał i nawet powinien.

– Gdyby się dało, nie byłoby żadnej ciąży! – podniosłam głos. – Próbowałam kilka razy, ale twój brat... Zresztą nieważne. Tak, moja wina! - Wyszłam.

Nie musiałam się nikomu tłumaczyć. Matt sam powinien sobie wyjaśnić to z siostrą.

– A ty co taka zła? - Minęłam się na korytarzu z Angelą.

Świetnie. Nie potrzebowałam mieszać w swoje sprawy nikogo z pracowników. Jeszcze nie wiedzieli, że spotykałam się z Mattem. Możliwe, że coś podejrzewali, ale nikt nic nie mówił. Zresztą nie będzie w tym nic złego. Matthew nie miał już żony, więc mógł się spotykać, z kim chciał. Dopóki nie dowiedzą się, że Nita była jego córką, nie musiałam się o nic martwić. Tyle że ani ja, ani Matt nie zamierzaliśmy ukrywać, że mieliśmy razem dziecko.

– Nic. - Przeszłam obok niej i poszłam do swojego pokoju, gdzie siedziały Louisa z Amandą.

Te dwie podczas mojej nieobecności chyba się polubiły. Zazwyczaj przesiadywałyśmy albo w naszym pokoju, albo u Amandy. Odziedziczyła gabinet po Jackie, dlatego niechętnie tam chodziłam.

Zapomniałam zapytać Fortmana, dlaczego jego ulubiona koleżanka zrezygnowała z pracy w Stone&Law i czy miał coś z tym wspólnego. Chociaż nie chciałabym się dowiedzieć, że przespał się z nią po rozwodzie. Był wtedy sam, a ja w Chicago... Nie chciałam nawet myśleć, że mógł wtedy z kimś być.

– A tobie co? - Lou spojrzała na mnie.

– Niemiła rozmowa z Olivią. - Zajęłam swoje miejsce.

Na moim biurku nadal piętrzyły się dokumenty. Najchętniej rzuciłabym je przez okno. Ja nie podrzucałam nikomu roboty pod jego nieobecność. Inni pracownicy nie wiedzieli nawet, że wrócę, a i tak odkładali robotę na później z nadzieją, że ktoś zrobi to za nich. Jeśli nie dostanę podwyżki za zrobienie wszystkiego w terminie, to zastrajkuję.

– Od kiedy masz konflikt z Olivią? – spytała Amanda.

Nie miałam żadnego konfliktu. Jeśli Olivia chciała się na mnie obrażać, proszę bardzo. Już zdążyłam się pogodzić, że rodzina Fortmana mnie nie lubiła. Nie musieli. Nita ich nie potrzebowała. Dobrze, że tatuś nie zamierzał jej zostawić ze względu na moje głupie wybory i swoich rodziców.

– Od kiedy jej brat kręci się przy Emily.

Na przyjaciółkę zawsze można liczyć. Niestety nie miałam ochoty na żarty. Chciałam skończyć swoją robotę i iść do domu. A gdybym przez ten czas nie rozmawiała z Fortmanem, byłoby o wiele łatwiej.

– Lou, to nawet nie jest zabawne.

– Jest. - Uśmiechnęła się.

– Myślisz, że oni coś? - Podłapała Amanda.

Jak zaraz się nie zamkną, blondynka wróci do siebie. Wygonię ją stąd, a najlepiej obie. W sumie mogłabym iść do pokoju Amandy, skoro był pusty, a one mogłyby plotkować sobie dalej.

– Myślę, że tak.

– Lou! – podniosłam głos.

Jeśli Louisa chciała, żeby plotki rozeszły się po kancelarii, to świetnie jej szło. Nie wiedziałam, w jakim stopniu można było zaufać Amandzie.

– No co? - Wzruszyła ramionami.

– Zmienicie temat? - Spojrzałam na nie. – Mam sporo roboty, a jeśli wy nie to mi chociaż pomóżcie. - Podałam każdej akta z uśmiechem. – Zadowolone?

– Wcale – burknęła Lou. – Dostałam najgrubszą teczkę.

Oczywiście dziewczyny pomogły mi bez gadania. Byłam im wdzięczna, bo dzięki temu nie musiałam robić nadgodzin.

Do domu wróciłam sama. Matthew nawet nie protestował. Pewnie miał inne plany na resztę dnia. Nieważne, ja zamierzałam spędzić ten czas z córeczką, którą odebrałam od rodziców. Oczywiście dziadkowie rozpieszczali ją, jak mogli.

– Nita, nie wolno – powiedziałam, gdy zaczęła wchodzić na stół.

– Taak! – krzyknęła z radością i nie odpuściła, po chwili siedziała na stole.

Musiałam zwrócić uwagę rodzicom, że nie mogli pozwalać jej na wszystko. Nie chciałam być tą złą, która ciągle zabraniała czegoś dziecku.

– Nie wolno. - Podeszłam do niej i zdjęłam ze stołu, przez co spotkało mnie niezadowolenie ze strony córki. – Mówiłam.

– Bee.

– Tak mogę być be. - Postawiłam ją na podłodze. – U dziadków też nie wolno chodzić po stole.

Miałam wrażenie, że mogłam do niej mówić jak do ściany. Na szczęście pobiegła do swojego pokoiku i zaczęła bawić zabawkami. Na co dzień Nita bywa grzeczną dziewczyną. Słuchała się mnie i nie rozrabiała, ale po wizytach u dziadków wydawało jej się, że w domu mogła robić, co chciała. Kto by pomyślał, że moi rodzice będą tak pobłażliwi dla mojego dziecka. Sami powtarzali, że musiałam wprowadzić w domu rygor, bo inaczej córka wejdzie mi na głowę. Wtedy jeszcze byłam samotną matką i rzeczywiście ciężko byłoby mi wychowywać rozkapryszoną Nitę.

– Tata! - Słysząc pukanie do drzwi Nita od razu do nich podbiegła.

W porównaniu do niej nie miałam pewności, że to Matt. Niechętnie podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi.

– Nie wiem, czy to tatuś. - Pogłaskałam ją po główce i otworzyłam drzwi.

– Hej. - Wyciągnął ręce do córeczki.

Oczywiście wtuliła się do niego i wdrapała na ręce.

– Jednak miałaś rację, że tata. - Uśmiechnęłam się.

– A skąd wiedziałaś? - Ucałował ją i zaczął łaskotać.

– TA TAAAAAAA! – wrzeszczała. – Puść!!

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now