20.

6.6K 211 24
                                    

– Czekaj. - Lara szarpnęła mnie za włosy.

Ałła, zabolało! Nie mogła po prostu powiedzieć, żebym się zatrzymała?

– To bolało. - Usiadłam przed nią tyłem, żeby mogła w końcu uczesać mi warkocz.

– To siedź spokojnie. - Rozczesała moje włosy.

Zajęło jej trochę czasu, zanim moja fryzura była gotowa. Włosy za łopatki miałam teraz związane w dobieranego warkocza, zbieranego od grzywki i podpiętego z tyłu w kok. Z przodu, przy twarzy przyjaciółka zostawiła kilka kosmyków, które podkręciłam lokówką. Podobało mi się. Patt swoje miedziane włosy związane miała w wysoki koński ogon, z rozpuszczoną grzywką. Jej włosy były wycieniowane idealnie, więc z ułożeniem ich nie miała problemu. Lara swoje po prostu podkręciła i zostawiła rozpuszczone.

– Nie wierzę, że oni biorą ślub – skomentowała, wkładając czerwoną sukienkę.

Oczywiście nie mogła sobie odpuścić tego koloru nawet dziś. Miała gdzieś, że to Panna Młoda miała swój dzień. To ona musiała zwrócić na siebie uwagę wszystkich. Eliza jeszcze pożałuje, że nas zaprosiła.

– Ja też nie – powiedziałam, zapinając sandałki.

Nie zamierzałam się zastanawiać, co by było, gdyby. Uważałam, że miałam jeszcze czas na założenie rodziny. Wcale nie śpieszyło mi się do rodzenia dzieci. Lubiłam opiekować się obcymi maluchami, ale nie potrzebowałam na razie swoich z ich humorami przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Makijaże zrobiłyśmy wcześniej. W porównaniu do dziewczyn postawiłam na jasne cienie i brak kresek na powiekach. Tylko usta pomalowałam matową czerwienią. Nie mogłam sobie darować.

– Myślałam, że ty z nim będziesz – odezwała się Patt.

– To było jednorazowe. Nic przy nim nie czułam. - Wzruszyłam ramionami.

To prawda. Chyba chciałam zrobić na złość byłemu chłopakowi albo o nim zapomnieć. Zdałam sobie sprawę, że nie powinnam nikogo krzywdzić i dawać mu nadziei, dopóki nie byłam pewna swoich uczuć. Do tego czasu znalazł sobie już dziewczynę, a ja nadal byłam sama.

Oczywiście spóźniłyśmy się do kościoła. Nic w tym dziwnego. Z Larą nie dało się nigdzie być punktualnie. Niezauważalnie zajęłyśmy miejsca w ostatnich ławkach. Myślałam, że będzie tutaj mniej znajomych twarzy. Czułam się, jakbym na chwilę wróciła do szkoły średniej. Patrzyłam, jak dwójka moich znajomych składała sobie przysięgę małżeńską.

Przyłapałam się na tym, że zaczęłam się zastanawiać, czy Matt też był tak szczęśliwy w dniu swojego ślubu, jak narzeczony Elizy. Sam pewnie myślała, że ich małżeństwo będzie idealnie. Nie pomyślała nawet, że jakaś młodsza dziewczyna skusi jej męża. Byli razem przez tyle czasu. Fortman nie był typem faceta, który zdradzałby swoją żonę na każdym kroku. Jeśli mu się zdarzyło, to pewnie były jednorazowe przygody. Nic dłuższego niż ze mną. Powinnam znaleźć sobie kogoś, z kim będę mogła myśleć o przyszłości. Jak miałam się zakochać, skoro nikogo do siebie nie dopuszczałam? Matthew nie mógł zostawić dla mnie rodziny. Wiedziałam o tym od samego początku. Nawet nie robiłam sobie nadziei, gdy wspomniał o rozwodzie.

Niewiele myśląc, wstałam, żeby wyjść. Potrzebowałam zaczerpnąć świeżego powietrza.

– Przepraszam – wyszeptałam do Patt – muszę na chwilę wyjść.

Stałam przed kościołem, opierając się o murek. Nie chciałam patrzeć, jak składali sobie przysięgę. Przysięgę, której być może któreś z nich nie dotrzyma. Obok zauważyłam przyjaciela Joela. Kojarzyłam go ze szkoły. Często trzymali się razem. Zaraz, czy on mnie kiedyś nie podrywał?

– Palisz? - Spojrzał na mnie.

– Nie lubię papierosów.

Trochę prawda. Zazwyczaj nie przeszkadzało mi, gdy ktoś przy mnie palił, a czasami sama miałam ochotę zapalić.

– Kto mówił o papierosach? - Zaśmiał się, biorąc, kolejnego bucha.

Super kumpel, który zamierzał się zjarać na weselu. Później dojdzie alkohol.

– Raczej podziękuję.

– Kiedyś wydawałaś się bardziej rozrywkowa.

Serio? A wydawało mi się, że dopiero od niedawna zrozumiałam, co to prawdziwa rozrywka. Nieważnie. Nie zamierzałam z nim o tym dyskutować.

– Gdybyś znał mnie lepiej, to stwierdziłbyś, że przegięłam z rozrywką. - Spojrzałam na niego. – Jak twoja nowa dziewczyna?

– No przecież Eliza każdemu się nią chwali – westchnął. – Po ostatnim związku nie liczę na nic poważnego. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. - Wzruszył ramionami. – Zamierzasz im życzyć szczęścia na nowej drodze życia?

Nie widziałam czy, Joel mu powiedział o naszym krótkim flircie. Nawet nie wiedziałam, jak on sam do tego podszedł. Pamiętałam, że raczej nie dałam mu szansy. Po prostu zerwałam z nim kontakt. Jaki chłopak będzie pisał w nieskończoność, gdy nie zamierzałam odpisywać? Nie wydzwaniał, bo odrzuciłam dwie rozmowy. Trzeba przyznać, że szybko zrozumiał, że nam nie wyjdzie.

Spojrzałam, jak z kościoła zaczęli wychodzić pierwsi goście.

– Idziemy?

– Powinieneś poszukać swojej dziewczyny. - Zerknęłam na niego. – Będzie zła, jak zobaczy cię z inną. - Uśmiechnęłam się.

– Racja. - Podał mi resztę skręta. – Zostało na dwa buchy.

Odszedł w stronę tłumu. Powinnam go wyrzucić. Odwróciłam się tyłem i zaciągnęłam się dwa razy. Co mi szkodziło? Przyda mi się poprawa humoru na kilka godzin. Widząc Larę z Patt, ruszyłam w ich stronę.

– Coś się stało? - Patt spojrzała na mnie.

– Było mi trochę duszno – skłamałam.

– Jezu, Emily. - Lara spojrzała na mnie z politowaniem. – Pryśnij się czymś, bo śmierdzisz zielskiem.

– Jarałaś? - Zdziwiła się Patt. – Pogięło cię? Ej, ty przecież nie palisz.

– Czasami. - Wzruszyłam ramionami, wyjmując z torebki perfumy.

Nie chciałabym, żeby ktoś wyczuł ode mnie marihuanę. Myślałam, że rodzina Elizy byłaby oburzona, że zaprosiła na ślub jakąś narkomankę.

Gdy przyszła nasza kolej na składanie życzeń Lara, jako ta reprezentacyjna, wygłosiła wyuczoną wcześnie przemowę. Jedyne, na co byłam w stanie to sztuczne uśmiechu i cmoknięcie ich w policzki.

– Już zaczęłaś imprezę. - Zaśmiał się Joel.

Przed palaczem nie dało się ukryć. Nie mówiąc nic, wzruszyłam ramionami i ruszyłam do samochodu, który już na nas czekał. Chris jak zawsze niezawodny.

– Jak się bawiłaś? – zapytał, gdy zajęłam miejsce obok niego.

Po chwili dziewczyny wpakowały się na tylne siedzenia.

– Zajęłaś moje miejsce. - Zauważyła Patt.

– Owszem. - Zaśmiałam się.

– Czemu wyszłaś? – spytała, szukając czegoś w torebce.

– Nie chciałam patrzeć na tę szopkę – westchnęłam.

– Wyobraziłaś sobie tam siebie? Na jej miejscu? – spytała Lara.

– Tylko przez chwilę.- Odwróciłam się do niej. – I wiesz co? Przekonałam się, że to nie miało sensu. Chciałam tylko zobaczyć, czy to prawda, że świetnie całuje. Nic do niego nie czułam, a przez chwilę nawet chciałam.

– Wszystko przez idiotę Martina. On zawrócił ci w głowie – skomentowała.

To prawda.

– A o nim nawet nie chcę gadać.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora