68.

5.4K 234 33
                                    

Po weekendzie Matt wrócił do siebie. Nie chciał jechać ode mnie do pracy. Nie powinno być mi przykro, bo nie byliśmy razem. Nic nie ustaliliśmy. Podejrzewałam, że Matthew chciał jeszcze odwiedzić wieczorem chłopców. Nawet nie musiał mi się tłumaczyć. To, że mieliśmy córkę, nie znaczyło, że musiał się mną wiązać. Wyznałam mu swoje uczucia i czułam się z tym lepiej. Teraz od niego zależało, co dalej. To prawda, że potrzebowaliśmy czasu, żeby jakoś uporządkować swoje życie. Nie chciałam, żeby Sam dowiedziała się o Nicie, bo chcąc zemścić się na Matthew, ograniczy mu kontakt z dziećmi. Nie zasłużyły na to, ale kiedyś w końcu dowie się, że jej były mąż miał dziecko z inną kobietą. Lepiej, żeby stało się to teraz, gdy łatwiej będzie ogarnąć ten chaos.

– Emily, jakiś facet czeka na dole. - Poinformowała mnie Louisa. – Dzisiaj twój dyżur w doradztwie, a praktykantka sobie nie radzi.

Nie musiała. To ja powinnam tam siedzieć. Niestety spóźniłam się, a Lou nie mogła mnie dłużej zastępować. Dobrze, że Ashley nie było dzisiaj w pracy. Oberwałoby mi się.

– Mam nadzieję, że nie jest upierdliwy. - Westchnęłam.

Ostatnim razem trafiłam na kobietę, która marudziła przez kilka godzin. Nie dała sobie nic wytłumaczyć. Miała odpowiedź na każdą moją propozycję. Podejrzewałam, że nawet nie potrzebowała prawnika. Chciała tylko pokazać, jak to ze wszystkim była w stanie poradzić sobie sama. Niektórzy klienci potrafili być niemili. Nieważnie, że robiłeś wszystko, żeby im pomóc, przecież płacili ci za to. Uważali, że dzięki pieniądzom mogli wszystko. Nie mogli i ktoś powinien im to w końcu dobitnie powiedzieć. Niestety to nie moja kancelaria i nie mnie oceniać naszych klientów. Stone zawsze mogła uznać, że jeśli nie podobała mi się praca dla niej, mogłam ją zmienić, a nie chciałam. Raczej nie dorobię się własnej kancelarii. Nigdy o tym nie marzyłam. Za duża odpowiedzialność i zbyt wiele obowiązków. Nie dałabym sobie rady. Poza tym kiepski ze mnie przywódca.

– Wydawał się miły. - Uśmiechnęła się.

– Oby.

Gdy zeszłam, praktykantka postanowiła się zmyć. Trudno. Jeśli Stone się o tym nie dowie, będzie dobrze. Chodziło o to, że praktykanci dyżurowali z nami, żeby się czegoś nauczyć. Niestety większość z nich traktowała to, jak przykry obowiązek.

Okazało się, że facet przyszedł z błahą sprawą. Chciał tylko dowiedzieć się kilku rzeczy na temat prawa budowlanego. Cóż, nie zajmowałam się tym, ale znalazłam mu kilka artykułów. Wyszedł zadowolony.

– Gdzie praktykanci? - Matt zajrzał do mnie.

– Nie wiem – uśmiechnęłam się – z tego, co pamiętam, nie wszyscy spędzali czas na dyżurach.

Pamiętałam, że gdy zaczynałam pracę w Stone&Law, nie zawsze siedziałam w doradztwie. Oczywiście miałam wyznaczone dyżury, ale Matthew nie przeszkadzało, że czasami wolałam pomóc Louisie albo Alice.

– Oni powinni – również się uśmiechnął – by pracownicy mieli wolne.

Dla Johnego to było idealne rozwiązanie. Nie schodził do doradztwa prawie w ogóle. No, chyba że musiał, ale tylko po to, by sprawiać pozory. Nie obchodziło go, że Stone sprawdzała jego obecność tam.

– Więc o to zawsze chodziło.

– Rozmawiałem wczoraj z Sam... Nie powiedziałem jej jeszcze o dziecku. - Spojrzał na mnie. – Chciałem spędzić czas z synami.

Rozumiałam. Jeśli dowie się Nicie, ograniczy mu kontakty z dziećmi. Chciał korzystać, póki mógł. Nie był tchórzem jak ja.

–Nie ma problemu. - Wymusiłam uśmiech.

Nie chciałam, żeby myślał, że miałam coś przeciwko jego spotkaniom z byłą żoną. Skoro nic ich już nie łączyło, nie musiałam być zazdrosna. Najważniejsze były dzieciaki.

– Powiem jej przy następnym spotkaniu.

Nie musiał zmuszać się do robienia czegoś tylko ze względu na mnie. Sam zdecyduje, kiedy będzie odpowiednia pora.

– Nie musisz się śpieszyć. Może najpierw ustalcie wszystko, żebyś miał pewny kontakt z chłopcami. - Przełożyłam teczki na biurku.

– Nie może ciągle ich wykorzystywać w naszych kłótniach. - Złapał mnie za dłoń. – Emily, zajmie nam trochę czasu uporządkowanie wszystkiego, ale nie uciekaj już.

– Nie zamierzam. - Spojrzałam na niego.

Raz spieprzyłam sprawę na całego, ale nie zamierzałam tego powtórzyć. Jeśli będziemy mieli jakiś problem, rozwiążemy go razem. Nie mogłam mojej córeczce odebrać ojca. Przywiązała się do Matta przez kilka tygodni.

Reszta dnia minęła spokojnie. Miałam czas na plotki z Louisą i Amandą. Blondynka oczywiście nie wiedziała nic o moim związku z Fortmanem. Nie byłyśmy na takim etapie znajomości, żebym zaufała jej i powiedziała, kto był ojcem mojego dziecka. Chociaż ostatnio miałyśmy dużo lepszy kontakt. Okazało się, że miałyśmy wiele wspólnych zainteresować. O wiele więcej niż myślałam. Była całkiem fajna, gdy poznało się ją bliżej.

– Wybrałabym się na jakiś koncert.

Szczerze mówiąc, ja też. Ostatnia impreza, na jakiej byłam to ślub znajomej. Jeszcze zanim urodziła się Nita. Później nie chciałam zostawić córeczki samej na dłużej niż to konieczne, ale teraz Nita była bardziej samodzielna. Chętnie zostawała z moimi rodzicami, więc czemu nie miałabym jednego weekendu poświęcić, żeby wyjść gdzieś ze znajomymi, się zabawić?

– Festiwal za dwa miesiące? - Zerknęłam na nią.

Widziałam ostatnio wydarzenie na Facebooku. Dużo dobrej muzyki i zabawy. Dawno chciałam się wybrać na jakikolwiek festiwal, ale gdy przychodziło co do czego, nigdy nie miałam z kim. Mogłybyśmy pojechać w piątek z rana. Nikt nie miałby problemu, gdybyśmy wykorzystały jeden dzień wolnego.

– Dasz radę? – spytała rozweselona.

Musiałam tylko pogadać z rodzicami, ale na pewno nie będą mieli nic przeciwko, żeby zostać z wnuczką. Zawsze mogłam spróbować wcisnąć ją Fortmanowi tyle, że nie wiedziałam, czy Nita zostałaby z nim sama na dwa dni.

– Mama na pewno zostanie z Nitą.

– Ok. Zarezerwuję bilety. Ty ogarnij nocleg.

Ha, powinno pójść łatwo.

Po powrocie do domu córka przywitała mnie szerokim uśmiechem i czekoladową buźką. Mówiłam bratu, żeby nie dawał jej słodyczy przed obiadem.

– Mam nadzieję, że wypiła, chociaż mleko! - krzyknęłam z przedpokoju.

– Uznajmy, że tak było. - Zaśmiał się.

– Jacob! - Wzięłam Nitę na ręce.

– Nie chciała nic jeść. - Wzruszył ramionami. – Chyba lepsze to niż miałaby chodzić głodna, prawda?

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن