27.

6K 205 6
                                    

Byłam na dobrej drodze, żeby to zakończyć, ale gdy do mnie przyszedł i spędził czas jak dawniej, zmieniłam zdanie. Czułam się dobrze przy Matthew. Nie moja wina, że zależało mi na naszej przyjaźni. Przecież nie mieliśmy wpływu na to. Wiedziałam, że nie powinnam uprawiać z nim seksu. To był ostatni raz. Miałam taką nadzieję. Nie wiedziałam, czy próbowałam okłamywać siebie, czy jego, że nic nie czułam. Musieliśmy wrócić do tego, co było przed naszym romansem. To kwestia czasu aż Matt się rozwiedzie. Nie miałam na to wpływu. Starałam się przekonać go, żeby tego nie robił, ale to bez sensu. On lepiej wiedział, czego potrzebował. Skoro nie chciał tkwić w małżeństwie i nie kochał swojej żony, to rzeczywiście lepiej będzie się rozstać. Nie chciałam, żeby jego dzieci na tym ucierpiały. Pamiętałam, jak bałam się za każdym razem, gdy moi rodzice się kłócili. Nie chciałam wtedy, żeby się rozeszli, mimo że niewiele rozumiałam. Musiałabym zostać z jednym z nich, a obojgu kochałam tak samo. Patrzyłam, jak rodzice przyjaciół się rozwodzili. Nie patrzyli wtedy na to, co czuły ich dzieci.

– Między nami dobrze? - Upewniał się.

Na to liczyłam. Nie mieliśmy się, o co kłócić ani mieć do siebie żalu. Od początku ustaliliśmy zasady i się ich trzymaliśmy. Po prostu trwało to za długo.

– Prócz tego, że musimy z tym skończyć?

Było ciężej, niż myślałam. Miałam nadzieję, że za jakiś czas będzie jak na początku naszej znajomości. Przetrwamy to.

– Chcesz tego? - Patrzył na mnie.

Nie, ale musiałam. Nie mogliśmy już dłużej nikogo krzywdzić. Poza sobą.

– Tak. Matt, ten romans trwał wystarczająco długo. - Westchnęłam.

Gdybym nie podjęła decyzji, on nadal chciałby w tym tkwić.

– Dobrze, ale nie odtrącaj mnie od siebie.

Nie miałam takiego zamiaru. Bałam się, że on tak właśnie zrobi. Zapomni o naszej przyjaźni, gdy zakończymy romans.

– Dobrze. - Uśmiechnęłam się.

Dyżur minął nam spokojnie. Amanda miała siedzieć w doradztwie z nami, ale wygoniliśmy ją do archiwum. Raczej Matt ją tam wysłał. Dzięki temu mogliśmy spokojnie porozmawiać, a ona nie wyglądała na niezadowoloną, gdy wychodziła. Od Louisy dowiedziałam się, nowa zdążyła się już poskarżyć. Nieźle. Chyba nie myślała, że od razu będzie ważniejsza od nas? Mogła siedzieć z nami w doradztwie, gdy był tłum ludzi albo gdy nie było tam nas. Poza tym, to była decyzja Fortmana. Do niego powinna mieć pretensje. Zresztą miałam mieć dyżur z Amandą za tydzień. I z Jackie. Będzie ciekawie. Jackie za mną nie przepadała i pokazywała mi, to gdy w pobliżu nie było Ashley, Matta i Olivii. To jaka będzie przy Amandzie? Miała żal do mnie o to, że dobrze dogadywałam się z Mattem. Wracając do praktykantki, ja za nią nie przepadałam. Czyli mogło być tak, że będę się czuć, jak piąte koło u wozu. Będę miała powód, żeby się stamtąd ulotnić. Super. A później Jackie będzie na mnie narzekać do wszystkich. Normalnie już nie mogłam się doczekać.

– Już boje się co zrobi, jak będzie siedzieć w doradztwie z Johnem. - Zaśmiałam się.

Do kogo wtedy pójdzie na skargę? Do Ashley? Nie było szans. Podejrzewałam, że po tej skardze mogłaby już nie wracać do kancelarii. Nie miałaby po co. High, by ją zniszczył. Pracując z nim, musiałaś nauczyć się pewnych zasad. Inaczej nie przetrwasz. Podejrzewałam, że to właśnie on był powodem rezygnacji sekretarki Matta, a nie zachowanie Fortmana. W sumie nigdy o to nie pytałam. Może Olivia mogłaby powiedzieć coś więcej na ten temat. Jednak obawiałam się, że mogłaby bronić brata i przez to nie powiedziałaby mi prawdy.

– Chcę to zobaczyć. - Louisa się uśmiechnęła. – Pierwszy raz chcę iść tam z nimi.

Niemożliwe, chociaż to naprawdę mogło być ciekawe.

– Zejdź z jakimś problemem.

Przecież mogliśmy potrzebować pomocy. Ile razy się zdarzyło, że siedząc na dyżurze z Mattem, zeszła Jackie albo Angela. Nawet High raz ruszył dupę, żeby mnie skontrolować.

– I te pretensje, że po co już przylazłaś? – wtrąciła Alice. – Albo, o stęskniłaś się za mną.

– Za takim uroczym facetem, zawsze. - Zaśmiała się.

Oh, tak. John należał do osób, za którymi tęskniło się tak bardzo, że gdy wracał z urlopu, pytasz, kiedy idzie na kolejny. Ten facet zatruwał życie wszystkim. Ciekawe, jak Ashley z nim wytrzymywała. Na pewno nie miał żony albo narzeczonej. Kto, by znosił jego marudzenie i te narcystyczne gadki całymi dniami? W pracy przynajmniej dało się go unikać, a w domu?

– Macie coś do roboty po pracy? Możemy wyjść na piwo. - Spojrzałam na nich.

– Nie mów głośno, bo nowi się zlecą! – powiedziała Louisa.

Przed końcem mieliśmy spotkanie z Ashley. Podsumowanie miesiąca. Kancelaria przegrała trzy sprawy z trzydziestu. Nie było źle. Kilku nie udało się doprowadzić do końca po jednej rozprawie. Opieprz zgarnął High. Niemożliwe.

– Przecież wiesz, że ta sprawa była do dupy – skomentował.

– Nawet się nie przyłożyłeś. - Spojrzała na niego zła. – Jeszcze jeden numer z nieprzyjściem do sądu, spadasz w hierarchii.

– Nie powinnam się cieszyć? – szepnęła Lou.

– Nie. Przynajmniej nie teraz.

– Jeśli chodzi o dyżury.- Spojrzała na praktykantów. – Wolałabym, żebyście spędzali tam więcej czasu. Dlatego Matt i Jackie, proszę was, żebyście nie wysyłali nikogo do archiwum podczas dyżuru, jeśli nie ma takiej potrzeby.

Chodziło o Amandę. No i jak mieliśmy ją polubić, jak od początku robiła sobie z nas wrogów? Jeszcze zatęskni za wysyłaniem do archiwum.

– Ale była – odezwał się. – Sprawa tego wymagała.

Też powinnam się tłumaczyć. Mieliśmy dyżur razem, ale wolałam się nie odzywać. Matthew miał tutaj więcej do powiedzenia. Jemu się nie oberwie.

– Akurat nie o twój dyżur chodziło. - Spojrzała na Jackie. – Poza tym, wszyscy powinniście przyłożyć się do swojej pracy. Poczuliście chyba wakacje trochę za wcześnie.

Nie wierzyłam. Panna Edison oberwała po raz pierwszy, odkąd zaczęłam tutaj pracować. Nie chciałam na nią patrzeć, bo bałam się, że nie będę umieć ukryć uśmiechu. Właśnie wydało się, że nie była wcale tak idealna, za jaką się uważała.

Po pracy wyszliśmy z Lou, Alice i Tomem na umówione piwo. Nie był to piątek, ale nikt nie mówił, że mieliśmy się upić. Jedno piwo nam nie zaszkodziło. Niedługo Tom przeniesie się do Chicago, a Alice weźmie się za swój biznes. Będzie mi brakować naszych wygłupów w pracy. Poza nią nadal będziemy się spotykać.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now