111.

3.5K 175 55
                                    

Kto by pomyślał, że państwo Fortman złożą nam wizytę tydzień przed moim porodem. Na pewno nie ja. Nie spodziewałam się, że byli do tego zdolni. Do tej pory rodzice Matthew nie wykazali chęci do spotkania ze mną ani moją córką. I nikt nikogo nie zmuszał do spędzania czasu w swoim towarzystwie. Przynajmniej miałam pewność, że Nita nie usłyszy już przykrych słów z ust matki Matthew. Chciałam ją przed tym chronić. Moja córeczka była kochaną dziewczynką i nikt nie miał prawa twierdzić inaczej. A już na pewno nie oni. Rodzice, którzy stanęli po stronie obcej kobiety, a nie własnego syna. Oni powinni być przy nim niezależnie, jakich wyborów dokonał.

– Co wy tutaj robicie? - Matt spojrzał na rodziców zdziwiony.

Widać on też się ich nie spodziewał, a już myślałam, że ich zaprosił. Wkurzyłabym się, gdyby zrobił to bez konsultacji ze mną. Nie zabraniałam mu kontaktu z rodzicami, po prostu wolałam być przygotowana na ich wizyty.

– Miłe przywitanie synu. - Matka spiorunowała go wzrokiem.

Gdyby się zapowiedzieli, pewnie byłoby inne.

– Przemówiłem twojej matce trochę do rozumu. - Pan Fortman się uśmiechnął.

– Akurat – burknęła.

Czy ta baba kiedykolwiek się uśmiechała? Czy tylko ja i moja córka nie zasłużyłyśmy na jej uśmiech ani miłe słowo?

– Babcia? - Nita niepewnie do nich podeszła.

Bałam się reakcji kobiety, że znowu ją odtrąci. Byłam gotowa do ataku, a jeśli Matt nie zareaguje odpowiednio, opuści to mieszkanie ze swoimi rodzicami. Przysięgam. Nie pozwolę ranić moich dzieci. Nie będę taką matką jak ona. Rodzice Matthew mogli się wkurzać na mnie, ale nie na moje dzieci. One nie zrobiły nikomu krzywdy. Nie ich wina, że zakochałam się w żonatym facecie i dopuściłam go do siebie.

– Cześć, maluchu. - Dziadek wziął Nitę na ręce, a ta wtuliła się w niego zadowolona.

Ulżyło mi, że chociaż on próbował okazać jej jakiekolwiek uczucia. Pierwszy raz widziałam zainteresowanie Pana Fortmana wnuczką. Miło. Widać zaczął wychodzić spod pantofla żony. Lepiej późno niż wcale.

– Już nie jestem mała. - Spojrzała na niego.

– Oczywiście. - Zaśmiał się.

Rozgościliśmy się w salonie. Widziałam, jak matka Matthew rozglądała się po mieszkaniu. Zapewne oceniała, jak mieszkaliśmy. Nie był to domek na przedmieściach jaki miał Fortman z byłą żoną, ale mieszkanie w bloku do tej pory było dla nas wystarczające. Gdy synek się urodzi, będziemy musieli pomyśleć o czymś większym. Tutaj braknie miejsca na zabawy dwóch rosnących urwisów.

– Kiedy rodzisz? - Mama Matthew spojrzała na mnie.

Zaskoczyło mnie, że próbowała złapać ze mną jakikolwiek kontakt. Do tej pory nie interesowało ją, że jej syn spodziewał się kolejnego dziecka. Jak sama kiedyś dobitnie powiedziała, miała tylko dwójkę wnuków. Skąd nagle to zainteresowanie? Powinnam się martwić?

– Za tydzień.

Nie podzieliłam się z nią swoimi obawami, bo była ostatnią osobą, z którą chciałabym rozmawiać na ten temat. Poza tym nie miałam pewności, że w ogóle chciała o tym wiedzieć. Zapewne próbowała tylko stwarzać pozory i przerwać ciszę panującą w salonie.

Matt akurat przygotowywał herbatę. Nie chciałam, żeby wyszło, że skakał wokół mnie i spełniał każdą moją zachciankę, ale od kilku dni chodzenie sprawiało mi sporą trudność. Wszystko przez coraz większy brzuch. Miałam wrażenie, że stale się rozrastałam. Chociaż w lustrze nie wyglądałam źle. Może Matt podmienił je na jakieś wyszczuplające? Jak to w sklepowych przymierzalniach i podmieniał ciuchy. Będę musiała posprawdzać metki. Jeśli dowiem się, że był do tego zdolny, pożałuje. I każdy Sąd mnie uniewinni.

– Nie powiedziałaś, co cię sprowadza? - Spojrzał na matkę.

Podejrzewałam, że od jego rozwodu kontakty z rodzicami się pogorszyły. Nie to, żeby kiedykolwiek były idealne.

– Odwiedzić was – powiedziała z wyrzutem.

Chyba nie sądziła, że w to uwierzymy? Musiał być jakiś powód. Tyle że kobieta wolała grać na zwłokę.

Zerknęłam na swój brzuch. Synku? Może uratujesz mamusię z tej sytuacji i urodzisz się dzisiaj? Chyba nie miał zamiaru, bo nawet nie poczułam żadnego ruchu. Pewnie odwrócił się do nas tyłkiem i spał w najlepsze. Co się będzie przejmował matką, która nosiła go pod sercem przez prawie dziewięć miesięcy.

Nita siedziała na kolanach dziadka i opowiadała mu jakieś historyjki z przedszkola. Wyglądał na zaciekawionego. Czasami nawet zadawał jej pytania. Zdarzało się, że czegoś nie rozumiał. Wtedy mała mówiła do Matta, żeby wytłumaczył, o co jej chodziło. Nam lepiej szło rozszyfrowanie jej dziwnych słów, chociaż bywało ciężko. A Nita jak to dziecko, wkurzała się, że jej nie rozumieliśmy. Nie mogłam uwierzyć, że wkrótce skończy pięć lat.

– Rozmawiałam z Sam – odezwała się kobieta po dłuższej chwili.

– Wiedziałem – jęknął Matthew. – Nie obchodzi mnie to.

Chciałam wstać, żeby uniknąć słuchania o jego byłej żonie, ale delikatnie złapał mnie za kolano i spojrzał na mnie, kręcąc głową. Byłam zmuszona zostać.

– Ale synowie chyba cię obchodzą, co? - Patrzyła na Matthew i wskazała na nas. – Nie tylko oni są twoją rodziną.

– Nie zapomniałem.

Oczywiście, że nie. Spędzał z synami prawie każdy weekend. Jeśli Sam się poskarżyła, że poświęcał im za mało czasu, była większą suką, niż myślałam. Może ona by skupiła swoją uwagę na dzieciach, a nie tylko na nowym facecie? Bo ostatnio odnosiłam wrażenie, że wciskała chłopców Fortmanowi w każdy weekend i jakby mogła, zostawiałaby ich również w tygodniu.

– Po nowym roku powinniście się zająć organizacją komunii Liama, bo chyba zapomniałeś, co?

Cholera. Będzie kłótnia o pieniądze.

– Wiem o tym.

– I nie miałeś, kiedy porozmawiać na ten temat z Sam?

Nita zaczęła przyglądać się babci z dziwną miną. Nie musiała tego słuchać. Pan Fortman wykazał się zrozumieniem i wstał, żeby zabrać małą z salonu.

– Pokażesz mi jakieś zabawki? - Uśmiechnął się do wnuczki.

– Taaak! - Zapiszczała z radości.

Uwielbiała chwalić się swoimi lalkami, które walały się po całym pokoiku. Jednak nie oznaczało to, że zamierzała zrezygnować z powiększenia kolekcji. O nie, a tatuś nie widział problemu w kupieniu nowej lali. Chyba powinniśmy wynająć garaż na zabawki dla dzieci, bo jeśli syna też będzie tak rozpieszczać, w mieszkaniu nie będzie miejsca.

– O co ci chodzi? – spytał wkurzony. - Jeśli Sam ma mi coś do powiedzenia, może zrobić to sama, nie wyręczając się tobą.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now