30.

6K 215 67
                                    

Impreza bez alkoholu? Nie było mowy. Szkoda tylko, że wszyscy upili się i zaczęli tańcować w konferencyjnej. Wątpiłam, żeby ktokolwiek coś kontaktował. Najważniejsze, że dobrze się bawili. Piłam w małych ilościach, bo Matt nie pozwalał mi się upić. Sam również się kontrolował, ale reszty nie oszczędzał. W sumie nie zamierzałam się upić. Chciałam się dobrze bawić. Ashley dała się dziś ponieść. Nigdy nie powiedziałabym, że była typem imprezowiczki. Ku mojemu zdziwieniu Jackie trzymała się z dala od Fortmana. Czyżby się pokłócili? Wydawało mi się, że bardzo chciała, żeby plotki na ich temat się potwierdziły. Matthew zagadywał każdego, ale chyba tylko po to, żeby sprawdzić ich stan upojenia alkoholowego. Dorwał mnie, gdy szłam do toalety, poprawić makijaż. Wyrwałam się, żeby chociaż na chwilę nie myśleć o tym, żeby go pocałować. Pociągnął mnie w stronę swojego gabinetu i zamknął za nami drzwi na klucz. O co mu chodziło? Jeśli ktoś się zorientuje, że nie było naszej dwójki, połączy fakty. Będą nas podejrzewać o romans. To się nie mogło wydać. Przynajmniej, do chwili, dopóki się nie rozwiedzie, ale wtedy nie będzie już żadnego romansu.

– Co robisz? - Spojrzałam na niego.

– Nie mogłem się powstrzymać. - Cmoknął mnie w policzek.

Miałam ochotę pocałować go już godzinę temu. Nie powinno mnie tutaj być, ale nie potrafiłam mu odmówić.

– Zorientują się, że nas nie ma. - Przymknęłam powieki.

Jak wytłumaczę swoje zniknięcie? To, że Fortman nie będzie się tłumaczyć, było oczywiste. Jego zdaniem nikogo nie powinno interesować, co robił. Szkoda, że nie pomyślał, jak ja się będę czuć.

– Za chwilę każdy będzie spać w innym miejscu. - Zaśmiał się. – Spokojnie. Po prostu nie mogę dłużej na ciebie patrzeć, nie mogąc cię dotknąć. - Przylgnął do mnie.

Zaufałam mu. Zaczęłam zdejmować z niego koszulę. Pragnęłam go i to moja zguba. Pozwolił mi na to. Był tak samo winny, jak ja. Mógł się sprzeciwić ze względu na żonę, ale nie zrobił tego ani razu. On powinien mieć wyrzuty sumienia. Ja swoje zagłuszyłam, chociaż na chwilę. Gdy stanęłam przed nim naga, posadził mnie na biurku. Chwilę później pojawił się między moim nogami, by znaleźć się we mnie. Oplotłam go nogami w pasie i przyciągnęła bliżej siebie. Poruszał się powoli, ale i tak doszłam od razu. Może to przez dłonie, którymi mnie pocierał? Gdy myślałam, że skończył, sięgnęłam po koszulkę, żeby się ubrać. On nadal stał nagi.

– Jeszcze chwila – wyszeptał, kładąc mnie na podłodze. – Odwróć się, plecami do mnie.

Zdziwiona, wykonałam jego polecenie. Wtedy docisnął mnie do podłogi i tym razem wszedł we mnie od tyłu. Wierciłam się pod nim, ale uniósł do góry moje dłonie i przytrzymywał nad głową, poruszając się coraz szybciej.

– Matt, nie powinniśmy – wysapałam.

– Wiem – znowu się poruszył – nikt się nie dowie.

Nikt nie mógł się dowiedzieć. Chciałam to przerwać, ale było mi zbyt przyjemnie. Nieważne, że faktura podłogi zapewne odbiła mi się już na policzku. Starałam się powstrzymywać jęki, ale Matt panował na sytuacją. Gdy wydawałam z siebie choćby sapnięcie, zakrywał mi usta dłonią. Swoje jęki tłumił w zagłębieniu mojej szyi. Było mi dobrze. Idealnie. Czułam, jak Matt opadł na mnie lekko, obejmując mnie ramieniem. Nie miałam siły ani ochoty się podnieść.

– Emily – wyszeptał mi do ucha – brakowało mi tego. Ciebie. - Pocałował mnie.

– Mi też. - Wtuliłam się w niego.

Zasnęłam. Nie wiedziałam, ile spałam, ale cisza na korytarzu oznaczała, że impreza się zakończyła. Leżałam naga pod Mattem, który również był nagi. Dobrze, że zamknął drzwi na klucz, bo gdyby ktoś nas zobaczył. Na nic zdałyby się jakiekolwiek tłumaczenia.

Delikatnie wyswobodziłam się z uścisku Matta i sięgnęłam po swoją sukienkę. Nie powinnam pozwolić, żebyśmy uprawiali seks w pracy. Jak miałam się stąd wymknąć? Oby nikt nie zobaczył go, gdy będę wychodzić z jego gabinetu.

– Co się dzieje? - Spojrzał na mnie zdezorientowany.

– Ubieraj się – powiedziałam cicho. – Muszę wyjść.

Posłusznie zebrał swoje rzeczy i po kilku minutach byliśmy ubrani. To było najłatwiejsze zadanie. Jak miałam stąd wyjść, żeby nie napotkać nikogo na korytarzu?

– Nie wychodź za mną. Proszę. - Spojrzałam na niego.

Jeśli to zrobi, nie było szans, żeby nikt nas nie przyłapał. Musiał odczekać kilka minut. Zresztą to jego gabinet, więc spokojnie mógł zostać. Nikt go o nic nie będzie podejrzewać. Po prostu spał.

– Jedź do domu. - Podał mi kluczyki od samochodu.

Nie mogłam. Jego białe audi widać z daleka. Poza tym żaden facet nie dawał wsiąść za kierownicę swojego samochodu, obcej kobiecie. Gdybym wcześniej pomyślała, żeby mu odmówić, nie musiałabym się teraz bać ani przed nikim ukrywać. Taka kara za chwilę przyjemności i dobry seks.

– Zorientują się, że nie ma twojego auta.

– Tak, bo na kacu będą myśleć tylko o tym. - Zaśmiał się. – Nie pamiętasz, że wyszedłem wcześniej i zostawiłem samochód pod hotelem i dopiero wróciłem, żeby sprawdzić, co się tutaj dzieje?

Znał ich lepiej i wiedział, że byli zbyt pijani, żeby cokolwiek podejrzewać, zadbał o to.

– Dziękuję. - Podeszłam i go pocałowałam.

– Idź, bo za chwilę cię nie wypuszczę.

Delikatnie otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła. Pusto. Korytarz był pusty, a gdy napotkam kogoś na schodach, po prostu powiem, że wracałam do domu. Nie piłam dużo, więc mogłam prowadzić. Że też wczoraj nie zastanowiło mnie, dlaczego Matt nie zaparkował na swoim miejscu, jak zawsze. Stanął tak, żeby nikt nie zauważył jego samochodu z okna. Zaplanował to. Może nawet chciał, żebyśmy odjechali stąd razem, gdy impreza się rozkręci.

Musiałam wrócić do domu, wziąć prysznic, przebrać się i przyjechać, a raczej przyjść. Wsiadłam do samochodu, zastanawiając się, czy rzeczywiście nikt mnie nie zauważył. Oby tak było.

Gdy wróciłam po dwóch godzinach, wszyscy siedzieli w kuchni i narzekali na ból głowy.

– Matt, co brałeś, że nie zdychasz? - Johny spojrzał na niego.

– Raczej czego nie brałem. - Zaśmiał się.

– Emily! – odezwał się Rob, za co Angela zdzieliła go w twarz. – Za co?

– Cicho – burknęła pod nosem i wstała.

Zapewne wolałaby posiedzieć teraz z Lou i Alice, które zaszyły się w naszym pokoju. Tam na pewno było ciszej.

– Jak to się stało, że wyglądasz normalnie? - Rob na mnie spojrzał.

– Byłam już w domu. - Uśmiechnęłam się. – Mam dla was sok marchewkowy i pomarańczowy. Niestety zapomniałam o aspirynie. - Wzruszyłam ramionami.

Nie zapomniałam. Po prostu chciałam nacieszyć się ich cierpieniem, a szczególnie Johnego. On zawsze się nad nami pastwił, więc czas się odegrać.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now