9. Skurwysyństwo w granicach zdrowego rozsądku

Zacznij od początku
                                    

Paradoksalnie oboje radzili sobie nieźle. Siostrzenica szybko awansowała na kapitana w strukturach korpusu zwiadowców, a podczas wypraw za mury szczęśliwie odnosiła niewielkie obrażenia. Z często pisanych listów adresowanych raz do Iana, raz do July wynikało, że spełniała się w samobójczej formacji. Bezwstydnie chwaliła się nowymi znajomościami, chociaż ostatnia z rewelacji ścięła McCartneya z nóg. Yuna Asahina, córka tego Asahiny, znalazła się pod komendą bezpośredniego przełożonego Janine, pułkownika Erwina Smitha. Gorzej, kapitan przegrała batalię o tę buntowniczą nastolatkę z zapędami do dyscyplinarnego zwolnienia ze służby. A przynajmniej tak określiła dziewczynę w liście siostrzenica.

Dla Leviego los również wydawał się całkiem łaskawy, o ile można tak opisywać życie w podziemnym mieście. Chłopak szybko zyskał złą sławę jako jeden z najskuteczniejszych recydywistów młodego pokolenia, chociaż jego działania nijak się miały do brawury Kenny'ego Rozpruwacza. Grabieże z użyciem trójwymiarowego manewru, skądkolwiek ten dzieciak je wziął, były efektowne, przynosiły pożądany skutek, ale do pokazowych morderstw żandarmów wiele im brakowało, przynajmniej skromnym zdaniem Iana. Mimo to Levi stał się rozpoznawalny w półświatku, otoczył wiernymi towarzyszami w podobnym wieku, nie angażował w stare układy. Wyglądało na to, że chłopak albo miał więcej szczęścia niż rozumu, albo po prostu dobrze zaadaptował do środowiska.

McCartney trzymał się z daleka: obserwował, uskuteczniał handel wymienny na zaprzyjaźnionych terenach, w zamian żądając informacji o małej bandzie młodego Ackermanna. Ian miał to szczęście, że jedzenie i leki to towary deficytowe w półświatku, a Ian przecież nie wymagał dużo. Za mogące uratować życie medykamenty czy poradę żądał jedynie paru wiadomości na temat układu sił w podziemiu, lekko sugerując, by najbardziej skupiano się na pewnych recydywistach posługujących się sprzętem do trójwymiarowego manewru. W tych swoich brawurowych jak w młodości działaniach zapomniał jednak o tym, że w tym nowym podziemiu nowe ściany miały nowe uszy, a stare znajomości, szczególnie z pewnym mordercą lubującym się w staromodnych kapeluszach, nie działały raczej na korzyść w tych nowych układach.

Opuścił opustoszałą karczmę Pod Podskakującym Kogutem i sprężystym krokiem ruszył w stronę jednej z bram prowadzących w stronę wyjścia na powierzchni. Dla niepoznaki naciągnął na posiwiałe gdzieniegdzie blond włosy kaptur wysłużonego już podróżnego płaszcza. Stary poczciwy barman, znajomy z czasów świetności Kenny'ego, sprzedał mu parę mało interesujących informacji — że grupa tego niziołka poczyniała sobie coraz odważniej, że z powodzeniem uciekała nieudolnym żandarmom. Przez chwilę Ianowi przeszło przez myśl, że w sumie dobrze, że ta mała buntowniczka dołączyła do korpusu zwiadowców. Janine zachwycała się jej umiejętnościami, a znając lenistwo weteranów z najbardziej prestiżowej jednostki, do łapania recydywistów mogliby oddelegować świeżaków. Szczególnie, jeżeli nosili nazwisko Asahinów.

Było popołudnie, chociaż godzinę wskazywała tylko tarcza zegara na wzniesionej nieopodal wieży. McCartneyowi wydawało się to wyjątkowo smutne; w końcu nie wyobrażał sobie dnia bez promieni ogrzewających twarz i lata, kiedy słońce bezlitośnie paliło skórę. Margines ukryty pod Mitras żył jak szczury chowające się po kanałach — bez prawa do egzystowania w naturalnym świetle, zapomnieni, zapisujący się tylko w krwawej historii anarchistycznych popisów. Nawet jeżeli udało im się zdobyć pieniądze, by wydostać się na powierzchnię, długo by nie przetrwali bez dokumentów potwierdzających obywatelstwo.

Wyrwanie się z tej klatki wydawało się niemożliwe. Zresztą z perspektywy Iana nie miało to większego znaczenia. Swego czasu egzystował ni to w obu światach — tym podziemnym i tym naziemnym — ni to zawieszony pomiędzy nimi. To jak przeniesienie recydywisty do innego więzienia, tyle że na jego własne życzenie i odsiadywanie wyroku odbywało się na nieco innych zasadach. A raczej bezprawie zastępowało poczucie pozornego bezpieczeństwa tworzone przez reguły ustalane przez wielkich graczy politycznych i czających się za pięćdziesięciometrowymi murami tytanów, skutecznie uniemożliwiający ucieczkę.

Świat będzie kręcił się bez sprawiedliwości [Shingeki no Kyojin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz