69. (10) Kochając zbyt gorąco

24 1 0
                                    

Rok 854, Mitras, cele więzienne głównej kwatery żandarmerii

Wielokrotnie mówiła mu, że to się tak skończy, ale nic nie robił sobie z jej prostolinijnych, bezpośrednich uwag. Kiedy przechodziła korytarzami kwatery głównej żandarmerii, atmosfera gęstniała tak bardzo, że nie dało się swobodnie oddychać, a tłum protestujący przed bramą przepuścił ją bez większego rokoszu wyłącznie ze względu na posiadane nazwisko. Chyba pierwszy raz w życiu podziękowała losowi za przeklętą krew płynącą w żyłach, chociaż liczba tych momentów, w których stawiano ją w złym świetle, przelała czarę goryczy.

Generał dyskretnie wspomniała jej, że nijak nie mogła przemówić dzieciakowi do rozsądku, ale widząc pułkownik, nie spiorunował jej wzrokiem. Najzwyczajniej w świecie siedział nonszalancko wsparty o ścianę, z włosami zaczesanymi ku górze i częściowo spiętych w kok. Czerwone ślady na twarzy po przemianie w tytana wciąż się trzymały, mimo że upłynęły dwa tygodnie od misji odbicia Erena. Na którą zresztą sam wezwał korpus zwiadowczy, w tym ją.

Mimo że drań wiedział, co zatrzymało ją w Hizuru. Widziała to w jego pełnym obojętności spojrzeniu, którym obdarzał ją i Leviego, kiedy wybuchła w sterowcu w reakcji na agresje przyrodniego brata.

— Który to już raz zamknęli cię za niesubordynację? — zapytała w ramach powitania. Chłopak... nie, już młody mężczyzna leniwie przesunął po niej spojrzeniem turkusowych oczu.

— Panią również przetrzymywano po przewrocie — zauważył, jednak w jego tonie nie wybrzmiał gram opryskliwości.

— Mnie przynajmniej nie trzymali w cuchnących zgnilizną celach więziennych — odparowała, krzyżując ręce na piersiach. — I nie, nie musisz zaraz rzucać, że byłam ledwo żywa. Język ci się wyostrzył, Eren, ale powinieneś wiedzieć, że to absolutnie na mnie nie robi wrażenia. Byłam tam.

Nawet jeżeli ktoś zostałby podstawiony na czatach, by podsłuchać rozmowę pułkownika z aresztowanym szeregowym, kompletnie nic by z tego nie zrozumiał. Nic dziwnego, w końcu opracowali ten osobliwy szyfr podczas tajnych spotkań w Imperium Mare. Czy to w szpitalu dla rekonwalescentów, czy w ciemnych uliczkach podczas rozładunku żołnierzy walczących na froncie — Jaeger doskonale wiedział, gdzie się pojawić, by spotkać ją z daleka od ambasadorki Azumabito.

Nie musiał jej też mówić, czym w rzeczywistości było to, co zobaczył podczas ceremonii wręczenia odznak za poświęcenie dla ojczyzny cztery lata wcześniej. Zgodnie z wolą Erwina, nie spuściła z niego wzroku, chociaż czasem znajdował się poza zasięgiem jej percepcji. Oboje widzieli siebie — ona jego zdolność do przewidywania przeszłości, on z kolei jej wszystkie działania wywiadowcze, które w odpowiedniej interpretacji można by uznać za zdradę.

— Nie przyszłam cię moralizować — dodała.

— Wiem — rzucił oschle, oszczędnie. — Jest pani ostatnią osobą, która coś takiego by zrobiła.

Przewróciła teatralnie oczami, ale nie odmówiła sobie prawa do żartu:

— To prawie zabrzmiało jak komplement, Eren. Muszę ci jednak przypomnieć, że zdecydowanie preferuję starszych mężczyzn, nie podlotki, które dopiero przestały sikać w gacie — stwierdziła jednoznacznie.

Plotka o jej mało wysublimowanych działaniach wywiadowczych rozeszła się po Erdii w trymiga, biorąc pod uwagę zbiorowisko zwiadowców, które przysłuchiwało się jej burzliwemu monologi skierowanemu w stronę kapitana oddziału do zadań specjalnych. Czasem, kiedy już wyściubiła nos z wojskowych kwater, słyszała na ulicach nerwowe szepty przechodniów, ale ostatecznie rząd nie mógł jej nic za to zrobić. W pierwszym przypadku nie wiedziała o pokrewieństwie, a jej służbowe stosunki z dawnym podwładnym przeszły do historii. W drugim z kolei działała na rzecz państwa, nawet jeżeli część raportu polegała wyłącznie na domysłach wyciągniętych ze sporadycznych rozmów z kochankiem.

Świat będzie kręcił się bez sprawiedliwości [Shingeki no Kyojin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz