70. (11) Niedokończone sprawy

15 1 0
                                    

Rok 854, Mitras, tymczasowe kwatery korpusu zwiadowczego

Z każdym kolejnym dniem pozorny azyl zamieniał się w dworzec kolejowy, na który oficjele wojska wpadali w zatrważającym tempie, jakoby spieszyli się na pociąg. Początkowo przypominała natrętom, że ktoś bardzo niewyspany próbował pracować w tym cholernym gabinecie, jednak po usłyszeniu uciążliwego pukania po raz setny w ciągu kilku dób, tylko nakazała wejść i spiorunowała generał korpusu zwiadowczego we własnej osobie nienawistnym wzrokiem.

— Och, chyba przyszliśmy nie w porę — zauważyła pół żartem pół serio Hanji Zoe. Zaraz za nią do pomieszczenia wpakowali się Armin Arlet, który wyglądał, jakby za chwilę miał obsikać spodnie, zawsze poważna Mikasa Ackermann, jako jedyna nie manifestująca strachu oraz autentycznie przerażony Jean Kirschtein. Yuna nadal nie potrafiła odpowiedzieć, jakim cudem troje szczyli wspięło się po hierarchii dowodzenia tak wysoko, że okularnica ciągała ich po konsultacjach. Owszem, dziewczynę widziała w akcji, a o zasługach posiadacza mocy kolosalnego tytana naczytała się w raportach od Shinganshiny, jednak powodu obecności trzeciego absolwenta 104. jednostki treningowej nie potrafiła pojąć.

— Nie mam tylu krzeseł — zakomunikowała lodowatym tonem arystokratka, marząc, by najazd zwiadowców wyłącznie jej się przyśnił. Jean zdębiał. Dziwiło go, że ktokolwiek poza kapitanem oddziału do zadań specjalnych nie krył się z niezadowoleniem? Hanji w odpowiedzi machnęła lekceważąco ręką, jakoby chciała w ten sposób rozluźnić napiętą atmosferę.

W geście kapitulacji Asahina wyciągnęła się na fotelu i zapaliła papierosa. Młodzieńcy zaczęli krztusić się dymem papierosowym. Cóż, nikt nie zobowiązał pułkownik do otwierania okna, dlatego zamieniła gabinet w komorę gazową, zbyt zmęczona papierzyskami i porannym treningiem, by wspaniałomyślnie zapewniać niepożądanym gościom komfort. O braku chęci świadczył chyba fakt, że z popielniczki wysypywały się kiepy, których nie miała siły wyrzucić po dniu ślęczenia nad raportami.

— U-hu. — W tym ostatnim Hanji utkwiła wzrok, po czym zagwizdała. — Chyba faktycznie się nie obijasz. Może powinnam powiedzieć Ianowi, żeby wpadł posprzątać? — zasugerowała z nieukrywaną złośliwością.

— Trzymaj tego szarlatana ode mnie z daleka — zripostowała, mając przed oczami kolejną wizytę, którą postanowił złożyć jej wczoraj, by zapytać, czy na pewno zabieg usunięcia ciąży nie dawał się jej we znaki. Zareagowała dziecinnie, posyłając zwykle puste krzesło w jego stronę. Musiała przyznać, że mebel wyszedł bez szwanku z nieoczekiwanym spotkaniem wpierw z ciałem starszego mężczyzny, a później z podłogą, czego nie można powiedzieć o ofierze okrucieństwa. Widać, że porządna, droga robota.

Generał najwyraźniej rozbawił jej pozbawiony sympatii pomruk, ponieważ roześmiała się bezwstydnie, nie zważając na pogłębiającą się konsternację podwładnych.

— No dobrze, dobrze, wolałabym, żebyś nie sprawdzała na mnie, czy krzesła w centrali potrafią latać — stwierdziła poufale, jednocześnie zawiadamiając pułkownik, że lekarz zdołał o wszystkim donieść.

— Do brzegu, Hanji. Nie mam czasu na pogaduszki — skierowała rozmowę na właściwy tor, doświadczona latami, kiedy to badaczka nakręcona niewinnym stwierdzeniem potrafiła paplać bez opamiętania przez długie godziny. — Czego potrzebujesz? I dlaczego przywlekłaś ze sobą hordę gówniarzy i małą Ackermannównę?

— Ch-chwila...! — próbował protestować Jean, ale Mikasa ostrzegawczo chwyciła za jego ramię. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, niemo ostrzegła go, by nie odzywał się nieproszony. Ze względu na swój podły humor Yuna byłaby w stanie nawet zrobić użytek z okna i spróbować nauczyć dzieciaka latać. Armin zupełnie się nie przejął. Dwoje niebieskich oczu wpatrywało się w arystokratkę z niebezpieczną przenikliwością, jakoby chłonął również te niewinne słowa.

Świat będzie kręcił się bez sprawiedliwości [Shingeki no Kyojin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz