60. (1) Nie mając wyboru

20 3 0
                                    

Rok 852, zachodnie tereny w obrębie muru Sina, dziedziczne posiadłości rodziny Asahina

Bez większego wysiłku odparowała serię całkiem mocnych ciosów wyprowadzonych przez sparingowego partnera. Ciężko dyszał, kiedy zorientował się, że starania poszły na marne. Mocno zaciśnięte na rękojeści obie dłonie drżały, podczas gdy pułkownik bez wysiłku trzymała miecz jedną ręką. Po feralnym wypadku dwa lata wcześniej zdołała doprowadzić ciało wojowniczki do poprzedniego stanu, ale fakt, że miały w tym duży udział dodatkowe sparingi z udziałem Flocha Forstera, który zapragnął stać się silniejszym.

— Na dzisiaj wystarczy — poleciła. Odetchnął z ulgą, po czym dorwał się skórzanego bukłaka pełnego wody, z którego zaczął łapczywie pobierać łyki ożywczego płynu. Yuna tylko podniosła rzucony w kąt podziemnej sali treningowej ręcznik i otarła zlaną potem twarz. Mogła wciąż mieć siły, ale zmęczenie mięśni dawało o sobie znać pierwotnymi fizjologicznymi reakcjami.

Początkowo traktowała dzieciaka jak zło koniecznie, ale z czasem przestał jej przeszkadzać, nawet jeżeli wysyłał raporty o jej zachowaniu do centrali. Miała w końcu odbudować zaufanie rządu, które nadszarpnęły wydarzenia z osiemset pięćdziesiątego, prawda? Chłopak, wpatrzony w nią z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu jak w obrazek, postanowił zostać przy jej boku, nawet kiedy został zwolniony z obowiązków, a Asahinie przydzielono pod opiekę świeżo upieczonych rekrutów korpusu zwiadowczego na kilkumiesięczny trening wdrożeniowy odbywający się na rozległych terenach niegdyś należących do jej przodków. Pozwalano jej tu mieszkać wyłącznie ze względu na obowiązki i bliskość stolicy. Decyzją rządu posiadłość stała się nieformalną bazą ćwiczeniową. W licznych komnatach zakwaterowanie znajdowali zwiadowcy dopiero co po ukończeniu szkolenia albo ci, którzy nie mieli w tamtym momencie niczego lepszego do roboty.

Forster został. Oficjalnie, by brać udział w pracach nowo utworzonego programu wdrożeniowego. Ponadto popołudnia spędzał na nieobowiązkowych treningach, które nawet nie zostały tak nazwane. Starym zwyczajem Yuna w trakcie dwugodzinnej poobiedniej przerwy schodziła do podziemi, gdzie samotnie wyżywała się na manekinach, ćwiczyła celność z broni palnej lub popełniała masochistyczne akty innego rodzaju. Floch dołączał do niej niemalże codziennie i pytał, czy miałaby ochotę na sparing. Nigdy nie odmówiła.

— Co zamierza pułkownik zrobić z jutrzejszym spotkaniem z ambasadorką w Mitras?

Asahina już miała w ustach papierosa, a zapałki trzymała w rękach. Bez zastanowienia odpaliła fajkę i zaciągnęła się nikotynowym dymem. Płuca już domagały się uzależniającej substancji.

— Wciąż się zastanawiam — odpowiedziała zachowawczo.

Rano przyszła wiadomość, że do wybrzeży wyspy przybyło posłannictwo z Hizuru, imperium przychylnemu Erdii, a następnego dnia miało odbyć się oficjalne spotkanie z najwyższymi władzami w stolicy. Zaproszenie wystosowano również do pułkownik, jednak daleko mu było do tonu rozkazu. Notka brzmiała raczej informacyjnie, zakończona kurtuazyjnym: jeżeli ma pułkownik taką wolę, również może przybyć. Yuna absolutnie nie przejawiała chęci do wyściubiania nosa z kryjówki, w której więcej odwagi nie miał postawić stopy Levi po ostrej wymianie zdań dwa lata wcześniej. Przewidywała, że najsilniejszy żołnierz ludzkości znalazłby się na niefortunnym spotkaniu.

Nie chciała wyglądać przyrodniego brata. Nie po tym wszystkim, co zrobili.

Ale Yuna miała też obowiązki. Te wobec kraju wypełniała bez najmniejszego zarzutu i zastanawiała się, na ile jej nieobecność zostanie odczytana jako niekompetencja. Osobiście bardziej interesowała ją obietnica, jaką intencjonalnie wymógł Erwin — czuwanie nad chłopakiem-tytanem, Erenem Jaegerem.

Świat będzie kręcił się bez sprawiedliwości [Shingeki no Kyojin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz