64. (5) Sentymentalni głupcy

Start from the beginning
                                    

Miłość. Prawdopodobnie nie potrafiła więcej kochać.

Ciche pukanie wyrwało ją ze spirali myśli. Krótko zezwoliła na wejście, a w progu pojawiła się służka witająca ją pełnym szacunku ukłonem. Pułkownik zerknęła na nowo przybyłą z ukosa; tradycyjny strój z Hizuru noszony przez pracowników ambasadorki był jakoby manifestem, że również powinna rozważyć przejrzenie zawartości szafy i przymierzenie przynajmniej jednej z bogato zdobionych szat. Uznawała je jednak za niepraktyczne — pod połami materiału trudno ukryć broń łatwą do wyciągnięcia w sytuacji zagrożenia. Tkanina zdawała się motać pomiędzy nogami. Przynajmniej wymówki w postaci nieprzyzwyczajenia i próby dopasowania do zachodniego modernizmu tłumaczyły jej wstrzemięźliwość.

— Wielmożna Yuriko, wielmożna Kiyomi rozkazała przekazać, że w ciągu najbliższego tygodnia nie planuje żadnych aktywności wymagających pani osobistego zaangażowania — przekazała sucho, ale z wyuczonym szacunkiem. Yuna skinęła głową, wracając do bezmyślnego wpatrywania się w kartkę.

Powinna odpowiadać? Zdrowy rozsądek podpowiadał: nie. Nawet jeżeli korespondencja przechodziła przez ręce wroga, nie chciała, by ktokolwiek wiedział o wstydliwej przeszłości. Odchodząc od przyjętego kodu, mogłaby omyłkowo popełnić niewybaczalny błąd. Kwestia tego, jak milczenie zinterpretowałby Ian, pozostawała drugoplanowa. Nakazała sobie odrzucić pozostałości uczuć na bok i skupić na wykonywaniu zadania.

Rok 853, Imperium Mare, getto Liberio

Światło księżyca niemalże go oślepiło, kiedy przebudził się w nocy, zbyt przyzwyczajony do frontowej rutyny spania po kilka godzin. Wojna z unią trwała w najlepsze, więc w pierwszym momencie zdziwił się, gdy zdał sobie sprawę, że faktycznie znajdował się we własnym łóżku. Spod zmrużonych powiek dostrzegł zarys nagiego kobiecego ramienia, z którego zsunęła się cienka kołdra i rozsypane brązowe włosy na karku naznaczonym kwitnącymi malinkami.

Jeszcze tutaj jesteś, po raz kolejny pozytywnie się zaskoczył. Właściwie nie było ich spotkania, które przebiegłoby schematycznie. Zawsze potrafiła go odnaleźć, a od pierwszej konfrontacji — randki, co przyznawał z niechęcią — odnajdywała do niego drogę powrotną. Nigdy nie wiedział, kiedy akurat go nawiedzi. Najwyraźniej ta sentymentalna ciekawość, którą żywiła do Erdian przyciągała ją do Liberio za każdym razem, kiedy towarzyszyła w podróży Kiyomi Azumabito. Chociaż jak na dowódczynię jej osobistej straży, musiał przyznać, pozwalała sobie na wiele wycieczek osobistych.

O to nigdy nie ośmielił się zapytać. Podobnie jak o inne kwestie, które nurtowały go, jeżeli chodziło o kochankę. Jak na przykład o taką drobnostkę — dlaczego zawsze wymykała się przed świtem, zostawiwszy otwarte na oścież okno, jakby nie mogła skorzystać z drzwi jak cywilizowany człowiek.

— Yuriko? — zapytał cicho, by sprawdzić, czy faktycznie spała, czy jedynie czekała na odpowiedni moment na ucieczkę. Ku jego zdziwieniu, obróciła się przodem do niego. Niewielkie piersi zafalowały, sterczące najpewniej z zimna sutki rzuciły mu się w oczy, kiedy nakrycie zsunęło się z jej ciała i zatrzymało na talii. Szatynka wpatrywała się w niego jedynym pozostałym jej okiem z charakterystyczną czujnością, mimo że fioletowe cienie malujące się na jej twarzy sugerowały, że dawno nie przespała całej nocy. Jak na urodzoną utalentowaną wojowniczkę służącą w gwardii ambasadorki imperium Hizuru przystało.

— Zachciało ci się rundy drugiej? — zapytała ni to z powagą, ni to pogardliwie, ni z rozbawieniem. Zeke Jaeger uśmiechnął się pod nosem i przekornie nasunął kołdrę na jej ramię.

— Coś ty. Zmęczyłaś mnie wystarczająco, niewyżyta kobieto — odpowiedział pół żartem pół serio. Jej wzrok prześlizgnął się badawczo po jego twarzy, po czym osądziła:

Świat będzie kręcił się bez sprawiedliwości [Shingeki no Kyojin]Where stories live. Discover now