- Witaj Carter.- powiedział z uśmiechem, zbliżając się w moim kierunku. Obserwowałem jego każdy krok z coraz większym strachem.. O co w tym wszystkim chodziło?

- Charles.. Dlaczego ty..- wyszeptałem, próbując się cofnąć.

- Oh.. Spokojnie. - zatrzymał się, poprawiając swój idealnie wyglądający krawat.- To pewnie duże zaskoczenie.. Jednak mam powód aby to robić..- przechylił głowę w bok, przyglądając mi się chłodnym spojrzeniem.- Od swojego pojawienie, jedynie utrudniasz nam wszystko, wtrącając się tam gdzie nie musisz.. Zebrałeś całą miłość Zacharego dla siebie.. A to dlaczego? Bo jesteś pokrzywdzonym przez los młodym chłopcem w ciąży.. Zachary jest taki wspaniały, że w ogóle na ciebie spojrzał.. Ale ty..- pierwszy raz widziałem go tak dziwnego.. Włosy w nieładzie, oczy lekko podkrążone, rumieńce na twarzy.. To wcale nie było do niego podobne.

- Co masz na myśli? Przecież Zachary jest w związku z Lukiem.. To nie mnie kocha, a jego..- powiedziałem, a on zaczął się śmiać.

- Taki głupi i słodki.. Nie dziwne, że wpadłeś mu w oko..- nagle z jego oczu poleciały łzy.. To było zbyt dziwne, więc sprawdziłem czy może jednak nie śpię.- Oh chłopcze.. Jeśli pozbędę się ciebie, wszystko znów wróci do normy.. Zachary wciąż będzie mój..

- Nigdy nie chciałem zabierać ci jego miłości.. Poza tym, już niedługo wyjeżdżam .. Wracam do Anglii..

- Myślisz, że wyjdziesz stąd żywy?- zapytał podchodząc do mnie.. Złapał moją twarz dłonią, drugą przykładają mi pistolet do głowy. Nie wiedziałem co myśleć, ani co robić.. Czy to u przyjdzie mi zginąć?- Zapłacisz za wtrącanie się w nie swoje życie..- usłyszałem wystrzał..

Jednak pomimo tego wciąż byłem żywy.. Otworzyłem oczy, które zamknąłem ze strachu i przyjrzałem się chłopakowi. Ten jedynie lekko się uśmiechnął.

- Nie jest prawdziwy.- położył pistolet obok mnie.

- Co.. Co się stało?!- zapytałem, a ten westchnął.

- To nie było na poważnie.- usiadł obok i położył dłoń na mojej głowie.- Nie skrzywdziłbym cię, nawet jeśli Zach wybrałby ciebie.. Już prędzej to jemu zrobiłbym krzywdę..- uśmiechnął się lekko.

- Więc.. Po co to wszystko?!- byłem zdezorientowany, czy on na prawdę udawł? Był w stanie tak dobrze udawać?

- Ostatnio jak zostałeś porwany to długo cię szukaliśmy. Musiałem zobaczyć jak to wyglądało.. Dlatego poprosiłem Victor'a i Bill'a, których nie miałeś jeszcze okazji poznać, o pomoc.- wyjaśnił spokojnie, a ja spojrzałem na dwójkę. Fioletowowłosy, mówił do siebie, a chłopak z kocią maską pomachał w moim kierunku. Oni naprawdę są częścią grupy?

- Dlaczego to zrobiliście?!- zapytałem, a starszy mnie przytulił.

- Chcemy ci pomóc.. Nauczę cię wykrywać zagrożenie.. Oraz odróżniać grę od rzeczywistości..- powiedział, głaszcząc mnie po plecach, chyba po to, by mnie trochę uspokoić.. Działało..- Wybacz to wszystko, ale musiałem wiedzieć jak wygląda sprawa, aby móc ułożyć plan działania.. Dlatego atak z zaskoczenia i mała sztuczka..

- Nie.. Nie szkodzi...- odpowiedziałem cicho, opierając głowę o jego klatkę piersiową, przy tym przymykając lekko oczy.- Dziękuję, że chcecie mi pomóc..- powiedziałem, a on cicho się zaśmiał.

- Nie musisz nam dziękować.. Jeszcze nic nie zrobiliśmy.. No nic.. Chyba jesteś zmęczony, więc prześpij się.. Zaczniemy jak wstaniesz.- spojrzałem na niego. Posłał w moim kierunku lekki uśmiech.

- To twoja wina..- odparłem wtulając się w niego.

- Moja?- był lekko zaskoczony, ale po chwili chyba sam zrozumiał o co chodzi.- Wybacz.- powiedział, szybko przestając.

- Nie przepraszaj.. To takie przyjemne..- wymamrotałem, a odpowiedział mi śmiech.. Całkiem uroczy śmiech..

- Chłopaki.. Możecie odpocząć.. Ja przypilnuje naszego księcia..- więcej nie słyszałem chyba zasypiając.

***
Obudziłem się nie wiem kiedy.. Byłem przytulony do Charlesa, który wciąż spokojnie sobie spał. Naprawdę jest bardzo przystojny. Te delikatne rysy twarzy.. Przydługie ciemne rzęsy.. Fioletowe kosmyki włosów, opadające na tą piękną twarz..

Leżałem wpatrując się w niego jeszcze chwilę. Jednak to spowodowało, że zaczął się budzić. Gdy otworzył te swoje niezwykłe, błękitne oczy, posłałem w jego kierunku lekki uśmiech.

- Trzeba było mnie obudzić.- podniósł się, choć również się uśmiechnął.

- Nie chciałem tego robić.. Wyglądałeś tak spokojnie.- powiedziałem, po chwili samemu siadając.

Chłopak pokręcił głową, poprawiając włosy. Przyglądałem mu się, dopóki on nie zerknął na mnie.

- Coś nie tak?- zapytał, a ja szybko zaprzeczyłem.

- Nie to nic takiego. Ah tak właściwie.. Czy powiedziałeś reszcie o tym wszystkim?

- Nie. Nie widzę powodu, by musieć im to mówić. To oni nie zauważyli twojego zniknięcia.

- Ale znów będą się martwić i tym razem całkowicie niepotrzebnie.- powiedziałem, a on jedynie westchnął.

- W sumie kłopotliwym by było jakby wtrącali się w twój trening.. Zadzwoń do któregoś.. Powiedz, że nie wrócisz do bazy zbyt prędko.- podszedł do stolika i po chwili podał mi telefon.- Oh lub powiedz, że cię porwano i potrzeba okupu.

- Czy nie uważasz, że to sprawi niepotrzebny chaos? Przecież dopiero zaczną się martwić.

- Nie umiesz się bawić skarbie. Daj ten telefon.- uśmiechnął się i wziął urządzenie po chwili wyszukując jakiś numer.- To on jest ojcem?- pokazał mi nazwę kontaktu.

- Nie dzwoń do Richarda! Jak już musisz to zadzwoń do kogoś innego.

- Cii.. Spokojnie..- włączył przycisk dzwoń i przyłożył telefon do ucha. Chciałem go jeszcze zatrzymać, ale mi się nie udało, bo Richard już odebrał.

***Richard***
Byłem w pokoju, czytając książkę, kiedy nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Myślałem, że to Michael, bo ten obiecał zadzwonić jak zakończą misję. Zdziwił mnie widok numeru Cartera.

- Czego chcesz?- zapytałem od razu.

- Tak miło witasz się z matką twojego dziecka?- odpowiedział mi głos, który na pewno nie był Carrera.. O co chodzi?

- Kim jesteś?! I gdzie Carter?!- zapytałem.. W co znów wpakował się ten idiotą? Dlaczego każe się wciąż o siebie martwić?

- Ohh.. Spokojnie.. Carter jest ze mną.. Prawda słodziaku? Przywitaj się..- po tym nastąpił krzyk.. Co on mu zrobił?!- Jeśli chcesz go i dziecka żywego, to przygotuj sporą sumę pieniędzy.. Czekam na 200 milionów.. Masz trzy dni.. Inaczej ten chłopak nie wróci do ciebie w jednym kawałku.- znałem skądś ten głos, ale nie potrafiłem go skojarzyć.. To nie dobrze.. Nie mam pojęcie gdzie ten idiotą jest i co ten psychol mu zrobi.. Przecież.. Co jeśli zabije go i dziecko? Wcale nie brzmi jakby żartował..

- Masz natychmiast go wypuścić..- powiedziałem, ale ten jedynie się zaśmiał.

- Sam zdecyduje kiedy to zrobić..- znów usłyszałem krzyk bólu.. Na pewno był to Carter..- A ty nie mów nikomu.. Inaczej to źle się dla niego skończy..

Pieniądze nie były problemem, choć Michael od razu zauważyłby zniknięcie dużej sumy.. Jednak nie mogę pozwolić mężczyźnie na zabicie Cartera.. Choć.. To sprawiło, że wszystkie moje problemy wreszcie by zniknęły..

- Wiesz co? Nie obchodzi mnie ani on ani ten bachor.. To i tak była jedynie wpadka.. W końcu to on rozkłada nogi przed wszystkimi.. Zabij go.. Jedynie zmniejszysz mi ilość spraw na głowie.- zakończyłem rozmowę.

Naćpany MiłościąWhere stories live. Discover now