***Carter***
Obudziłem się w gabinecie Milo, więc prawdopodobnie, ktoś mnie tu przeniósł.. Jestem ciekaw jak to wszystko się skończyło.. Nie zwróciłem uwagi na wynik, zanim straciłem świadomość.. Mam jednak nadzieję, że chłopakom nic nie jest..

- Jak się czujesz?- wcześniej nawet nie zwróciłem uwagi na mężczyznę, który siedział przy biurku, wypełniając jakieś dokumenty.

- Bywało lepiej.- mruknąłem pod nosem, czując silny ból w nodze.

- W co ty się znów wpakowałeś?- różowowłosy odłożył długopis i okrążył biurko, by później stanąć nade mną.

- To nie było nic wielkiego.. Jedynie grałem z Philip'em w szachy.. Ale miałem swoje powody, aby to zrobić.- powiedziałem widząc, że chłopak już miał zrobić mi długi monolog na temat tego jak głupie to było.. Nie musiał mi nikt tego mówić, bo samemu zdawałem sobie z tego sprawę.

- Ani trochę nie myślisz o sobie..- westchnął cicho.- Jeśli tego nie robisz, to przynajmniej myśl o dziecku. Chyba nie chcesz go zabić, prawda?- niepewnie kiwnąłem głową, samemu już nie wiedząc, czy ta opcja nie byłaby dla niego korzystna.. Jakby się nie urodził, nie oddałbym go i nigdy by się nie dowiedział, o tym wszystkim.. Ale to nadal zabicie młodej, nic nikomu winnej istoty.. Nie mogę tego zrobić..

- Mogę wrócić do pokoju?- zapytałem i lekko się podniosłem, choć sprawiło to kolejną dawkę bólu.

- Nie. Zostaniesz tutaj, ja zrobię wszystkie potrzebne badania, a potem przy wynikach stwierdze, czy cię wypuszczę.- znów jedynie kiwnąłem głową, nie będąc w stanie się nawet kłócić, w końcu i tak niczego bym nie osiągnął..

Milo zabrał potrzebne mu rzeczy i rozpoczął badania, mówiąc coś co chwilę. Ja jedynie przytakiwałem, czy kręciłem głową.. Byłem zbyt zmęczony, aby silić się na coś więcej.

Po wszystkich badaniach pozwolił mi odpocząć, więc bez większego zastanowienia oddałem się tej chęci snu, która wręcz płonęła we mnie.

Spałem nawet nie wiem ile, ale byłem pewny, że było to dobre kilka godzin.. Gdy się obudziłem nikogo poza mną nie było w gabinecie, więc jedynie leżałem i myślałem.. Zaraz gdy zostanę wypuszczony, to odwiedzę Philip'a.. Skończę sprawy z nim, dowiem się czegoś na temat Jack'a i Aiden'a, a później wrócę do reszty.. Ah jeszcze muszę porozmawiać z James'em.. Załatwienie jego sprawy i Matt'a, też jest niezwykle ważne.. Nie chce, aby wiecznie się kłócili, tylko dlatego że nie potrafią określić swoich uczuć.. Eh.. To chyba nie jest złe, że staram im się pomóc.. Choć można uznać to za wtrącanie się w ich życia.. Jednak jeśli to jedyny sposób.. To jestem gotów, by zaryzykować..

***
Czas leciał, a ja okropnie się nudziłem. Wreszcie jednak, ktoś sobie o mnie przypomniał. Był to oczywiście Milo. Chłopak spojrzał w dokumenty, a później na mnie.. Westchnął cicho i odłożył kartki na biurko.

- Możesz iść pod warunkiem, że nie w pakujesz się więcej w nic głupiego.. Już omówiłem to z resztą.. Więc nawet o tym nie myśl.. Jasne?- zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, a ja tylko kiwnąłem głową.

Po jeszcze chwili opuściłem jego gabinet, od razu udając się do tego należącego do Philip'a. Poruszanie się o kulach nie było przyjemne i łatwe, patrząc na ilość schodów które musiałem przejść, bo nie pomyślałem o tym by użyć windy jak normalny człowiek.. Jednak udało mi się dotrzeć, do pomieszczenia. Zapukałem w drzwi i po usłyszeniu cichego "można", wszedłem do środka. Philip podniósł głowę znad dużego planu, rozłożonego na powierzchni prawie całej podłogi.

- Zaczekaj.- mruknął i wstał podchodząc do szafki, z której po chwili wyciągnął teczkę.- Dasz radę to zabrać?- zapytał, a ja westchnąłem.

- Chyba..

Naćpany MiłościąOnde as histórias ganham vida. Descobre agora