Wjechanie na ten przeklęty podziemny parking, to było zadanie, które prawie zawaliłem.. Wiedziałem, że tak będzie..

Gdy wreszcie udało mi się zaparkować, od razu chciałem zadzwonić do kogoś, aby mi pomógł zabrać śpiącego do pokoju. Nie musiałem się z tym męczyć, bo ktoś samemu się tu zjawił. Vincent, ubrany w swój typowy policyjny strój i towarzyszący mu Evan.

Evan jest typem podrywacza, któremu nikt nie potrafi się oprzeć. Jest bardzo przystojny. Ma długie zazwyczaj związane w wysokiego kucyka, można by powiedzieć złote włosy i tego samego koloru oczy. Ubrany zawsze elegancko, choć jego biała koszula, zdecydowanie zbyt wiele odkrywa, będąc odpiętą do połowy. Jest niższy od policjanta, choć chodzi na dość wysokim obcasie. Vincent za to ma czarne krótkie włosy, których jedynie kosmyki wychodzą, z pod czapki i szare oczy, które uważnie mi się przyjrzały, gdy wysiadłem z samochodu.

- Oh czyżby to było porwanie?- zapytał Vincent, a ja zdjąłem maskę gazową.- Za takie przestępstwo, grozi poważna kara.

- Naprawdę? Czy pan policjant zabierze mnie teraz na posterunek czy wlepi mandat?- zapytałem z uśmiechem.

- Może mandat? Droga na posterunek jest strasznie długa..- powiedział po chwili zastanowienia.

- A jak wysoki? Niestety nie mam zbyt wiele..- przyznałem szczerze, zaciekawiony tym co się działo.

- Co powiesz na inny rodzaj zapłaty?- podszedł bliżej, opierając się dłońmi o samochód.

- Zależy jaki sposób płatności pan policjant woli.

Szarooki uśmiechnął się i pochylił, by po tym mnie pocałować. Oddałem pocałunek, a stojący obok Evan zaczął klaskać.

- Carter, jak oceniasz umiejętności naszego cudownego Vincent'a?- zapytał, a ja zastanowiłem się chwilkę.

- Bardzo dobre.- stwierdziłem z uśmiechem.

- I widzisz? Mówiłem ci, że wystarczy kilka słów.- powiedział, kładąc dłoń na ramieniu szarookiego.

- Oh miałeś rację.- mruknął cicho i pogłaskał mnie po głowie.- A tobie dziękuję za współpracę.. Chyba zmniejszę twój wyrok..

- No dobrze, dobrze.. Zakończycie to później.. Zabierzmy go, do tego.. Pokoju spotkań..- Evan na chwilę się zawahał, a w jego głosie zawitała lekka niepewność. Ciekawe dlaczego..

Zabraliśmy chłopaka i po chwili dotarliśmy na piętro -1, a na nim odnaleźliśmy czarne pięknie ozdobione drzwi.

- Jeśli nie chcesz to nie musisz wchodzić.- wyszeptał Vincent, kładąc dłoń na ramieniu blondyna.

- Nie, nie.. To nic takiego..- mruknął w odpowiedzi, wbijając wzrok w ziemię.- Załatwmy to szybko.. Nie chcę o tym rozmawiać..- otworzył drzwi i przytrzymał je, aby można było wnieść chłopaka.

Vincent kiwnął głową i wnieśliśmy śpiącego. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było utrzymane w ciemnych kolorach, a jedyne meble jakie się tu znajdywały, to dwa fotele, stolik i kilka szafek, przeważnie z książkami. Do jednej ze ścian upięte były łańcuchy, w które policjant zapiął chłopaka. Były na tyle długie, że białowłosy, bez problemu mógłby spacerować po całym pokoju.

- Przypilnujesz go? Do momentu, aż nie przyjdzie, ktoś do przepytania?- Vincent spojrzał na mnie, a ja kiwnąłem głową.- Dziękuję, a ty cukiereczku, chodź ze mną. Chce z tobą porozmawiać.- wyciągnął dłoń w kierunku blondyna, który podszedł bliżej, choć trochę niepewnie.

- Ja na prawdę nie chce rozmawiać.- powiedział.

Vincent wyszeptał mu coś na ucho, a twarz Evan'a przybrała czerwony kolor, na co policjant zwrócił swoją uwagę.

- Po prostu chodź..- warknął blondyn, próbując uciec od odpowiedzi na jego pytania.

- Oczywiście cukiereczku.- zadowolony ruszył za nim.- W razie problemów, zadzwoń.- spojrzał jeszcze na mnie i znikł za drzwiami.

Nie wiedziałem co mam robić, więc usiadłem na jednym z foteli, wcześniej zabierając książkę z pułki. Zahary raczej nie obrazi się na mnie, że ją pożyczę.. Wybrałem jakiś kryminał, więc dobrze zajął mi czas, do momentu, aż chłopak zaczął się przebudzać.

Spojrzałem na niego, wyglądało na to, że chyba bolała go głowa.. Jednak nie wydawał się być zaskoczony tym, gdzie się obudził.

- Jak często jesteś porywany?- zapytałem przymykając książkę.

- Raz na jakiś czas się zdarzyło..- mruknął w odpowiedzi.- Gdzie jestem?- rozejrzał się po pomieszczeniu.

- W pokoju.- odpowiedziałem cicho.- Nie mogę ci nic więcej zdradzić, ale zaraz przyjdzie tu ktoś z kim będziesz mógł porozmawiać.

- Dlaczego taki słodki chłopiec pracuje dla mafii?- zapytał siadając po turecku.

- W sumie.. Przez przypadek..- przyznałem szczerze.

Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na rozmowę, bo drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Rafael w pięknej szaroniebieskiej szacie. Włosy miał rozpuszczone, a twarz wyrażała jedynie spokój. Za nim szedł Eliot, w typowym czarnym stroju zakonnicy, w dłoni trzymając naszyjnik z srebrnym kluczem.

- Przegapiłem bal przebierańców? Spodziewałem się jakiś mafiozów.- odezwał się Marc, chyba nie spodziewając się niczego niebezpiecznego.. Niestety pożałował tych słów, gdy jego głowa wręcz została wbita w ziemię.

- Uważaj na słowa, gdy jesteś przed bogiem.- warknął Eliot, trzymając but na jego głowie.

- Eliot.- nawet z tonu jego pięknego głosu nie dało się wywnioskować czy jest zdenerwowany..- Nie powinieneś tak traktować gości.- białowłosy przykucnął obok chłopaka i złapał jego twarz w dłonie.- Bardzo cię przepraszam.. Eliot ma czasem problem z zachowaniem spokoju..

- Chyba nie tylko tego..- mruknął niezadowolony.

Rafael nic nie powiedział, a wyciągnął chusteczkę, którą wytarł krew, jaka ciekła chłopakowi z prawdopodobnie złamanego nosa. Po tym wyciągnął dłoń w kierunku Eliot'a, który z widocznym niezadowoleniem, położył na niej klucz.

- Czy będziesz mógł odpowiedzieć na kilka moich pytań?- zapytał odpinając łańcuchy, przy tym uwalniając chłopaka.- Po tym będziesz mógł wrócić do domu.. Wybacz mi proszę to porwanie, ale chcieliśmy zrobić Carter'owi mały test. Wiedzieliśmy, że nie zrobi ci krzywdy. Czy tak było?- zapytał wstając, przy tym oferując pomoc Marc'owi

- Jesteś zbyt dziwny, gdzie haczyk?- zapytał, wstając, ale bez pomocy.

- Nie waż się go obrażać!- Eliot zdenerwowany wyciągnął broń.- Jest najlepszą osobą na świecie!

- Nie krzycz.- Rafael spojrzał na wiśniowowłosego.

- Ale on cię obraża! Dlaczego znów jesteś taki spokojny?- powiedział już ciszej, ale nadal zdenerwowany.

- Eliot. Co ci mówiłem?- zapytał podchodząc bliżej, a Marc jak i ja przyglądaliśmy się temu.

- Że nie powinienem się denerwować..- powiedział cicho.

- Właśnie.. Dużo lepiej, wyglądasz z tym swoim pięknym uśmiechem. Poza tym, on mnie nie obraża, więc nie musisz być na niego złym. Dziękuje, że się o mnie martwisz, ale proszę, nie rób krzywdy innym ludziom.- ułożył dłoń na jego policzku i delikatnie go pogłaskał.

- Przepraszam.. Proszę nie bądź na mnie zły..

- Czy kiedykolwiek byłem na ciebie zły?- Eliot pokręcił przecząco głową.- Właśnie.. Nie byłem i nie będę.. A teraz wróćmy do zadania. Pan Marc nie na aż tak wiele wolnego czasu, by móc zostać tu na długo..

- Więc ja nie będę wam przeszkadzał..- powiedziałem, mając zamiar wyjść.

- Jakbyś mógł zostań proszę.- Rafael spojrzał na mnie.- Może i teraz czegoś się nauczysz.- dodał z lekkim uśmiechem.

Nie mogłem odmówić.. Nie jemu.. Dlatego kiwnąłem głową i zająłem miejsce w kącie pokoju, aby nie przeszkadzać im w rozmowie, a przy tym posłuchać o czym mówią.

Naćpany MiłościąWhere stories live. Discover now