Po całkiem ciekawym przepytaniu, zostałem sam na sam z Eliot'em, bo Rafael uparł się, że musi zabrać Marc'a do Milo, aby ten mógł sprawdzić stan jego nosa. Ja i Eliot mieliśmy w tym czasie trochę porozmawiać, aby lepiej się poznać. Białowłosemu widocznie zależało na tym, abyśmy się nie kłócili.

- Dlaczego uważasz Rafael'a za Boga?- zapytałem, a ten zmarszczył brwi, odwracając się w stronę półki z książkami, przy której stał.

- Bo zasługuje na to.. On nawet jest lepszy od wszystkich bogów razem wziętych.- powiedział dość spokojnie.

- Muszę się z tym zgodzić.. Jeszcze nigdy nie widziałem tak pięknego i miłego człowieka.- powiedziałem, a chłopak na mnie spojrzał.

- Tylko on jest na tyle dobry, by pomóc kilku sierotom.. By uratować osobę, której życie się sypie.. Załagodzić każdą kłótnię.. Być miłym dla największego wroga..- Eliot podszedł do fotela, aby zająć na nim miejsce.- Często trafiam w kłopoty.. Często mam wizyty na komisariatach.. Mam znajomości u wielu złych typów, którym wystarczy jedno spojrzenie, a już zmieniają ci twarz, tak że wyglądasz jakbyś ciągnął nią po ziemi, przez całą drogę.. A on.. Nigdy nie był na mnie zły.. Pracuje jako zabójca na zlecenie i zabijam za pieniądze.. Kiedyś robiłem to misja za misją, ale uświadomił mi, że to wcale nie jest takie dobre.. Kocham go.. Jest dla mnie jak wzór, starszy brat, najlepszy przyjaciel, czy też sam bóg..- powiedział, opierając głowę na dłoni.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że będzie tak chętny do rozmowy.. Mówi tak spokojnie i w ogóle cokolwiek mówi.. To takie dziwne..

- Próbuje mu pomóc w inny sposób, niż on, ale nie potrafię. Niegdy nie jest zły, ale wiem, że zawsze jedynie psuje sprawę, a ja nawet nie potrafię tego kontrolować..

- Jeśli chcesz mogę ci coś doradzić.- powiedziałem, a on wydał się być tym zachwycony i zaciekawiony.- Co cię uspokaja?

- Jego głos i lekki uśmiech.. Lub w sumie cały on.

- To łap go za rękę, gdy się denerwujesz, wtedy będziesz pewny, że nikomu nie zrobisz krzywdy. Możesz też po prostu pomyśleć, co w takim momencie mógłby zrobić, a wtedy wszystkie złe myśli szybko odpłyną.- powiedziałem.

- Jesteś pewny? To wcale nie brzmi, jakby miało pomóc..

- Ja gdy mam kłopot, zawsze myślę o bliskich mi osobach.. Co oni by zrobili.. Że nie mogę postąpić źle, bo będą smutni jak coś mi się stanie. Uwierz, że to bardzo pomaga.- uśmiechnąłem się lekko.

- W takim razie spróbuje..- również lekko się uśmiechnął.

Jednak nie wydaje się taką złą osobą, za jaką go brałem. Może nawet moglibyśmy zostać dobrymi przyjaciółmi..

Po jeszcze chwili rozmowy, wrócił do nas Rafael, który widząc nas śmiejących się i spokojnie opowiadających różne historie, był bardzo szczęśliwy. Porozmawialiśmy jeszcze z nim, a później pożegnałem ich, aby iść do Matt'a i Owen'a. Ten drugi dziś wyjeżdżał, bo chcieli z Paul'em szybko zacząć pracować nad ślubem. Matt postanowił zostać jeszcze tydzień, by móc dokończyć swoją niespodziankę. Dowiedziałem się jedynie, że Samuel i Ezra są w to zamieszani.. Ciekawe co takiego przygotowują..

Następnego dnia, nie miałem nic ciekawego do zrobienia, więc spędziłem jego większość w salonie, bawiąc się z Percy'm lub w garażu razem z Edwardem, patrząc jak naprawia samochód. Mężczyzna był bardzo ciekawą osobą i nawet dobrze się z nim rozmawiało.

Wieczorem spotkałem się z Victor'em, by trochę porozmawiać. Spacer w towarzystwie granatowowłosego był bardzo przyjemny. Mieliśmy naprawdę wiele wspólnych tematów, więc nie było momentów na chwilę niezręcznej ciszy.

Chłopak odprowadził mnie prawie pod sam dom, później pożegnaliśmy się i wróciłem, by po zjedzeniu kolacji wziąć szybką kąpiel i położyć się.

- Jutro zabieram cię gdzieś.- powiedział Matt, przytulając się do moich pleców.- Mam zamiar zająć ci cały dzień. Czy to ci pasuje?- zapytał cicho.

- Oczywiście, już nie mogę się doczekać.- obróciłem się w jego stronę, przytulając się do niego.

- Obiecuję, że będziesz dobrze się bawić.- uśmiechnął się, kładąc dłoń na moim brzuchu.

- Przy tobie nie da się źle bawić.- odpowiedziałem i pocałowałem go w nos.- Dziękuję ci za wszystko.

- Jeszcze nic nie zrobiłem.- pogłaskał mnie po głowie, gdy bardziej się w niego wtuliłem.

- Jesteś tu ze mną.. To wystarcza..- mruknąłem cicho.

Bycie w jego ramionach było takie przyjemne.. Było tak ciepło i miło.. Jestem mu wdzięczny, za to, że jest tutaj.. Pomimo tego czego się dowiedział.. Nie tylko jemu jestem wdzięczny.. Nawet nie mogę powiedzieć jak bardzo chciałbym podziękować Zaharemu.. Irvin'owi.. I wszystkim innym, którzy cały czas o mnie dbają, choć poznali mnie dopiero miesiąc temu..

Mafia.. Gdy słyszałem to słowo, miałem w głowie grupę wytatuowanych barbarzyńców, którzy zabijają kogo popadnie.. Nigdy nie pomyślałbym, że mogą być tak niesamowitymi i dobrymi ludźmi.. To takie dziwne.. To przecież grupa zebranych z ulicy różnych ludzi, z wieloma różnymi osobowościami.. A jednak są jak prawdziwa rodzina.. Może i też się kłócą.. Może i mają wiele swoich problemów.. Może i zabijają wielu ludzi.. Jednak nie zmienia to tego, że bardzo ich polubiłem.. Co ja bym zrobił, gdybym tamtego dnia, nie wszedł przypadkiem do tego domu? Dziecko mógłbym mieć z kimkolwiek.. Ale nie poradziłbym sobie.. Zapewne ja jak i dziecko już dawno byśmy nie żyli..

- Carter?- moje zamyślenie przerwał cichy głos Matt'a.- Co się dzieje?- zapytał, głaszcząc mój policzek.

- To nic takiego.. Jestem jedynie zmęczony..- odpowiedziałem.

- Wyglądałeś przez chwilę, jakbyś miał płakać.. Czy na pewno to wina jedynie zmęczenia?- jest niesamowicie spostrzegawczy..

- To zwykłe głupie myśli, co by było gdybym was nie poznał..- powiedziałem cicho.

- Czasu nie cofniesz, więc nigdy to się nie zmieni.. Nie musisz się tak martwić. Jesteśmy z tobą i zawsze będziemy, tak?

- Tak.- odpowiedziałem z lekkim uśmiechem, wtulając się w niego.

Czując dłoń chłopaka, która błądziła po moich plecach, szybko zasnąłem.

Naćpany MiłościąWhere stories live. Discover now