Po pożegnaniu ruszyłem za Conrad'em, który w przeokropnej ciszy, przemierzał kolejne korytarze. Na miejscu byliśmy już po chwili.. Przeszedłem przez ciemną salę, prosto do drzwi, gdzie czekali na partię pionki.. Wszedłem do środka, dopiero po kilku długich sekundach, które wydawały się jak minuty.. Czułem się słabo, gdy widziałem tylu radosnych ludzi rozmawiających o tym, jak może wyglądać owa rozrywka, przy tym kłócąc się kto ma większe szanse na wygraną.. Matt jak widać, był tutaj bardzo rozpoznawalny.. Naprawdę musiał grać z Philip'em dość często.

- Carter! Już jesteś! Patrz jaki mam niesamowity strój.- usłyszałem zadowolony głos James'a.

Ubrany był w czarny płaszcz, który zarzucony był na równie ciemną koszulę i spodnie. Na pasku uczepiony miał sztylet oraz mały pistolet. Włosy za to miał spięte w kok, który zakrył kapturem. Wyglądał całkiem ładnie.. Trzeba przyznać, że co do stroi, to mają dobre gusta..

- To dla ciebie.- dał mi biały komplet, na którego górze leżała całkiem ładna wysoka czapka.. O ile mogłem tak nazwać to nakrycie głowy..

Jesteśmy w przeciwnych drużynach.. Czego innego mógłbym się spodziewać.. To okropne, że może zdarzyć się, że któryś z nas wymierzy broń w tego drugiego..

- Cztery, trzy, dwa, jeden.- wyliczał cicho James.- Będziemy się dobrze bawić. Proszę niczym się nie przejmuj.. Jeśli przyjdzie ci mnie zabić, to będę zadowolony, że to z twojej ręki zginę.. Przeżyj to i żyj dalej..- złapał moją twarz w dłonie, znów odliczając kilka cyfr.. Chyba był zdenerwowany.

- Chcę, abyś ty również to przeżył.. W końcu obiecałeś mi, że opowiesz mi o tobie i Matthew'ie, jeśli przeżyjemy.- starałem się udawać, że wcale nie przejmuje się tym wszystkim.

- Spełnię tą obietnicę.- przytulił mnie, ignorując trzymane przeze mnie przedmioty, które prawie wypadły mi z rąk.

Po tym poszedłem się przebrać, w końcu muszę być gotowy, jak nadejdzie ten czas.

***Narrator***
Czas mijał, a Carter czuł coraz bardziej, że pomylił się w swojej decyzji. Widząc bawiące się dzieci, które za chwilę będą brały udział w grze na życie i śmierć, czuł strach i robiło u się słabo.. Nawet nie potrafił utrzymać broni, bo ta wypadała mu z drżącej dłoni.

Tymczasem Matt i Philip prowadzili całkiem spokojną jak na nich rozmowę, podczas typowego tańca, który rozpoczynał każdą dobrą rozgrywkę. Matt nieważne jak bardzo nienawidził by Philip'a nie potrafił nie zgodzić się na taniec, który sam dodał do rozgrywek. Było to swego rodzaju rytuałem, który towarzyszył im od pierwszej wspólnej gry.. Gdy Matt jeszcze cieszył się z tego, że może spędzić czas z Philip'em, którego darzył silnym szacunkiem. W sumie dalej by to robił, gdyby nie nagła dziwna zmiana charakteru mężczyzny, która całkowicie zniechęciła go do dalszej wspólnej drogi..

- Gdzie jest Carter? Grał z tobą chwilę temu, prawda?- zapytał cicho.

- Możliwe, że już go tutaj nie ma.- odpowiedział mu chłopak z tajemniczym uśmiechem, co jedynie zdenerwowało młodszego.

Matt przyciągnął go bliżej siebie, nieustannie przytrzymując go w pasie.. Zrobił szybki obrót i zbliżył usta do jego ucha, szepcząc cicho:

- Jeśli zrobiłeś mu krzywdę, to pozbawię cię życia jeszcze dziś..

- Nie żartuj Matthew'ie.. Obiecałeś mi kiedyś, że zginiemy na tej planszy.. Myślisz, że twoja groźba cokolwiek zmienia?- zapytał przejeżdżając palcami po jego szyi, co zawsze denerwowało chłopaka, było jak jego słaby, uroczy punkt, którego Philip nie potrafił przeoczyć.- Nadal słodko się rumienisz.. To bardzo ci pasuje.

Matt jedynie przewrócił oczami na tą uwagę i przerwał taniec, machając dłonią do Conrad'a, aby zakończył grę. Chłopak posłusznie odłożył skrzypce i podszedł do drzwi, gotowy, aby je otworzyć.

- Nie dokończymy tańca?- Philip złapał go za rękę, ale ten szybko ją zabrał.

- To już nie jest potrzebne.. Nie robię tego, bo chcę.. Zaczynajmy już tą rozgrywkę.. Chcę..

- Dziś nie mam dla ciebie wyboru..- przerwał mu, nim usłyszał jego całą wypowiedź.- Dziś gramy tradycyjnie.- Matt zmarszczył brwi i poprawił okulary, wiedział, że to dziwne. Mężczyzna w końcu, zawsze przekonywał go do tego drugiego rodzaju gry, gdzie na szali stawiali swoje życia.

- Gdzie haczyk?- zapytał, a Philip lekko się uśmiechnął i gestem pokazał, by Conrad wpuścił do sali ich dzisiejsze pionki.

Matt uważnie przyglądał się wychodzącym ludziom.. Niesamowicie się zdziwił, widząc dwie twarze, osób, które nie powinny być w tym miejscu.

- Carter? James?- zapytał z przerażeniem, gdy grupa białych pionków, pokłoniła się przed nim.

- Możemy zaczynać.. Zajmijcie swoje pozycje.- Philip klasnął w dłonie, a reszta posłusznie stanęła na wyznaczonych dla nich miejscach.

- Nie.. Nie będę grać..- wyszeptał, nie potrafiąc w to uwierzyć.- Carter, co to ma znaczyć?! Nie powiedziałeś mi o tym!- zdenerwowany złapał niebieskookiego za ramiona.

- Jakbym ci powiedział, to byś się nie zgodził.- westchnął.- Proszę zagraj.. Ten jeden raz.. Jesteśmy na to gotowi..

- Matthew'ie.. Czas nam ucieka.. Powinniśmy zacząć..- Philip przypomniał o swojej obecności.

- Zamknij się.- warknął zdenerwowany i przytulił Carter'a.- Postaram się nie zrobić ci krzywdy..- wyszeptał mu do ucha.

- Mną się nie przejmuj.. Pożegnaj się też z James'em.. On również może nie przejść tej gry..- tym razem to Carter zaczął szeptać mu do ucha.

Matt spojrzał na James'a, ale szybko odwrócił wzrok.. Nie potrafił nawet z nim normalnie porozmawiać, a teraz musi się z nim pożegnać, bo chłopak może zginąć.. To okropne..

Złapał na chwilę dłoń Carter'a i lekko ją ścisnął . Chciał dodać sobie choć trochę odwagi.. Przeszedł przez planszę, podchodząc do James'a.

- Przepraszam..- powiedział cicho i łapiąc jego twarz dłonią, po prostu złączył ich usta.

James oddał pocałunek, również przekazując w nim swój niepokój, który ukrywał.. Przekazując miłość, jaką silnie dążył chłopaka.. Przekazując smutek, który opowiadał ich historię, oraz był w stanie w każdej chwili ją zakończyć..

Trwali w pocałunku dłuższą chwilę, później cicho powiedzieli do siebie kilka słów.. Lub może zachowali je dla siebie i nic nie powiedzieli? Nie byli tego pewni.. Ich umysły jakby się wyłączyły, przestając odgrywać ich idealne melodie..

Matt wrócił na miejsce i po chwili, poświęconej na opanowanie szalejących myśli, po prostu rozpoczął grę..

Naćpany MiłościąWhere stories live. Discover now