- Ta sprawa naprawdę nie wygląda ciekawie..- powiedziałem cicho, wpatrując się w James'a, który czytał właśnie drugą z części dokumentu.

- Masz rację.. Aiden jest nieświadomą, strachliwą kaczuszką, a Jack.. Zakochanym, pozbawionym pamięci barankiem.. To smutne..- odłożył kartki na bok.- Jak więc zamierzasz im pomóc?- zapytał, a ja westchnąłem.

- Jeszcze nie wiem.. To, że wiem już co się wydarzyło, nie oznacza, że będą chcieli o tym rozmawiać..- chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem, mówiąc, że pomoże mi ze wszystkim..- Tak właściwie to nie jest to jednym problemem na jaki rozwiązania jeszcze nie znalazłem.

- Nie zrzucaj na siebie zbyt wiele Cukiereczku. Wszystko po kolei, a na pewno się uda.- pogłaskał mnie po głowie.

- Więc mam dać temu czas?

- Oczywiście.. Masz go przecież wiele.. Teraz bardziej musisz skupiać się na swoim zdrowiu niż cudzych problemach.. Ten maluszek musi widzieć jedynie dobre rzeczy.- wsunął dłoń pod moją bluzkę, chłodnymi palcami błądząc po moim brzuchu.- Może poczytaj mu jakąś bajkę? Dzieci lubią słuchać głosu rodziców.. A tobie przyda się zająć myśli czymś przyjemniejszym.- uśmiechnął się.

- Myślę, że nie jest to taki zły pomysł..- powiedziałem patrząc na brzuch. Lepiej, aby dziecko nie przyzwyczaiało się do mojego głosu.. No i lepiej bym się do niego nie przywiązywał.. Wtedy jedynie gorzej będziemy się czuć podczas rozstania..

James po chwili poszukiwań, podał mi książkę z baśniami. Chyba był gotowy na każdą okazję.. Miłe, że tak o mnie dba..

Wybrałem jedną z bajek i zacząłem czytać. James leżał przytulony mojego boku, cały czas głaszcząc mnie po brzuchu.. Oboje słuchali w pełnym skupieniu.. To było naprawdę urocze..

***
Spędzaliśmy czas w ten sposób prawie do wieczora. James w pewnym momencie zasnął, dlatego postanowiłem zostawić resztę historii na inny dzień, by przypadkiem go nie obudzić.

Aaron wrócił godzinę temu i po szybkim prysznicu, poszedł spać, mówiąc, że jest wykończony. Matt za to nie wrócił do pokoju.

Uznałem, że chce mi się pić, więc powoli wstałem z łóżka, narzucając kołdrę na mruczącego coś pod nosem chłopaka. Później przy pomocy kuli ruszyłem w stronę kuchni. Po drodze może jeszcze coś zjem? W końcu ominąłem posiłki, a dziecko potrzebuje jedzenia..

Nim wszedłem do kuchni zatrzymałem się. Zza lekko uchylonych drzwi było widać światło wypadające z pomieszczenia.. Co prawda było to częste przez to, że Ken i Bruce robili różne kulinarne eksperymenty, nawet nocami.. Jednak z pomieszczenia słyszałem inne głosy. Postanowiłem skupić się na nich, by dowiedzieć się, kto tam jest.

- Mówiłem ci kochany.. On należy jedynie do mnie.. Nie może uciekać..- to zdecydowanie był Zachary.. Jego spokojny ton, mówiący dziwne słowa, był dla niego niezwykle charakterystycznym.

- Zach.. Daj mu już spokój..- ten głos należał do Vincenta.- On nie jest twoją zabawką.- był zdenerwowany.. Rzadko widziałem, aby ktokolwiek kłócił się z Zacharym..

- Właśnie że jest.. Tak jak i ty z resztą.. Nie mów, że bronisz go, bo się zakochałeś? To do ciebie takie nie podobne..

- A nawet jeśli to co? To nie jest twoja sprawa. Masz wiele pachołków, którzy są na twoje zawołanie.. Do czego potrzebny ci akurat on? Dlaczego nie pozwolisz mu żyć w spokoju?

- Jest moim ulubieńcem.. To oczywiste, że go nie wypuszczę. Ma tu zostać.. A gdy go wezwę następnym razem niech..- reszty słów nie słyszałem, bo dostrzegłem, że ktoś za mną stoi.

- Nie ładnie podsłuchiwać.- wyszeptał mi do ucha niski głos. Mężczyzna zachichotał, zasłaniając mi usta i nos, chusteczką, która zapewne była zamoczoną w jakimś środku usypiającym. Nie zdążyłem zareagować, a już zemdlałem..

***
Powoli otworzyłem oczy, rozglądając się po miejscu w jakim byłem. Było to duże pomieszczenie o ciemnych ścianach, po których przebiegały liczne czerwone wzory.. Mebli nie było zbyt wiele.. Jedynie łóżko, jakaś mała szafa i krzesło. Ja leżałem na łóżku, z dłonią przykutą do ściany.. Na krześle siedział ubrany w czerń, chyba mężczyzna.

- O co tu chodzi?!- zapytałem, próbując uwolnić się z kajdany. Mężczyzna zdjął kocią maskę, zasłaniającą jego twarz i lekko się uśmiechnął. Jego szare oczy pozbawione były jednak jakiegokolwiek blasku, a rudawo-brązowe włosy były idealnie uczesane.

- To nic takiego.. Chciałem jedynie dobrze przyjrzeć się nowemu nabytków i tego idioty.- powiedział podchodząc do mnie. Zmarszczyłem brwi, uważnie go obserwując.- Jesteś bardziej beznadziejny niż on.

- Czego ode mnie chcesz?- zapytałem, a on złapał mój podbródek, mocno zaciskając na nim palce.- Nie dostaniesz ode mnie żadnych informacji.. Nic też dla ciebie nie zrobię..

- Zabawny jesteś..- powiedział zbliżając twarz do tej mojej i gdyby nie fakt, że ją trzymał, już dawno bym się odsunął.- Ja niczego od ciebie nie chcę. Chcemy jedynie rozrywki.- powiedział i machnął dłonią. Dopiero teraz dostrzegłem chłopaka ubranego w czarną szatę. Miał sięgające za brodę fioletowe włosy i złote oczy, pokazujące całe jego szaleństwo. Kaptur na głowie i dziwna kosa w dłoni.. No i naszyjnik zrobiony z małych ludzkich czaszek.. Wyglądał niczym śmierć..

- Jesteś taki uroczy.. Czy się denerwujesz?- zapytał, podchodząc, aż za blisko.. Przyłożył ostrze broni do mojej szyi, lekko unosząc moją głowę w górę.. Zastygłem w bezruchu, obawiając się, że jakiś ruch, sprowadziłby na mnie śmierć.- Boisz się, prawda?- zapytał przerażającym, przyciszonym tonem. - Nie martw się.. Póki będziesz grzeczny, nic ci się nie stanie..- powiedział miło, a jego spojrzenie na chwilę zmieniło się z tego morderczego, na zwykłe i uprzejme..

Odsunął broń, a ja złapałem oddech. Nie spuszczałem z niego wzroku, widząc, że nie wygląda na przyjemną do rozmów osobę. Pochylił się, tak, że był tuż obok mojego ucha.

- Uważaj inaczej najpierw pozbędziemy się dziecka.- wyszeptał, a ja poczułam jego spokojny oddech na skórze.. To było straszne.. Oddalił się na kilka kroków i zaczął psychicznie śmiać. Gdy jednak usłyszał dzwonek telefonu, w pierwszym momencie wydawał się być przerażony.. Jednak odebrał..- Mamy go.. Możesz już przyjść..- powiedział melodyjnym głosem typowego świra-mordercy, pochłoniętego przez inny świat.

Ja za to przyglądałem mu się, zastanawiając się o co tu chodzi.. Kim jest ta dwójka, no i kim jest osobą z którą rozmawiał przez telefon? Gdzie jestem? Czemu zaatakowali mnie w środku bazy?

Nagle do pomieszczenia wszedł ktoś kogo w życiu nie spodziewałbym się zobaczyć..

Naćpany MiłościąWhere stories live. Discover now