59.

27 5 0
                                    

- Boję się..- powiedziałem cicho, jedynie bardziej się w niego wtulając.- Boję się, że sobie nie poradzę.. Jestem jedynie mordercą.. Nic nieznaczącym mordercą.. To dziecko nie będzie przy mnie szczęśliwe..- z moich oczu poleciały łzy, nie potrafiłem tego zatrzymać.

- Oh już rozumiem, co ci się stało i dlaczego jesteś w takim złym humorze.. To po prostu strach przed wychowywaniem dziecka.. Spójrz na mnie.- złapał moją twarz w dłonie i skierował ją tak, abym patrzył mu w oczy.- Jesteś cudownym uroczym człowiekiem, który nadaje się na rolę ojca lepiej niż ktokolwiek inny. Poza tym nie jesteś mordercą.. Pracujesz w mafii, ale nie musisz zabijać, jeśli tego nie lubisz.. Poza tym.. Co to jedno morderstwo? Każdy z nas popełnił tą zbrodnię tak wiele razy.. A nadal cieszymy się ze swojego życia.. Co się stało, to się nie odstanie.. Nigdy nie wrócimy do tego co było kiedyś. Nie możemy zamartwiać się głupimi błędami z przeszłości.. Musimy nauczyć się, jak nie popełniać ich ponownie..

Chłopak miał całkowitą rację.. A jednak jego słowa sprawiły, że poczułem się gorzej.. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałem dłużej go słuchać.. Miał taki piękny głos, ale gdy mówił o czymś takim.. Chwalił mnie i próbował przekonać.. A jednak nie potrafiłem tego słuchać.

- Proszę już nic nie mów..- przerwałem mu w końcu, wstając z jego kolan. Mówienie czegokolwiek.. Choćby tej jednej głupoty.. Sprawiło, że miałem już dość.

- Zaczekaj..- złapał mnie za rękę i wstał, przyciągając mnie bliżej siebie.. Jego ruchy mimo wszystko były bardzo delikatne..- To jedynie twoja decyzja, co zrobisz.. Zamierzam cię wspierać.. Nieważne co wybierzesz.. Jesteś naszym małym promyczkiem słońca, więc jedyne o co mogę cię prosić to.. Przemyśl wszystko dokładnie i odwiedzaj mnie, jak źle się poczujesz.

-. Naprawdę?- dopytałem, bo ciężko było mi uwierzyć w te słowa..

- Naprawdę.- powiedział cicho i znów mnie przytulił.

Trwaliśmy tak kilka minut, aż wreszcie się od niego odsunąłem. Podziękowałwm mu za wszystko i dopytałem, czy zrobił już wszystkie badania. Gdy usłyszałem, że tak to pożegnałem go i wyszedłem.. Może nie powinienem tu tak szybko wracać? Nadal nie radzę sobie z rozmowami z nimi.. Dodatkowo.. Oni będą starali się mi pomóc.. Ale nie mogę, zmienić swojej decyzji.. Na to już za późno..

Już niedługo będziemy wracać.. Jednak.. Póki tu jestem, to mogę załatwić jeszcze kilka rzeczy.. Tylko.. Znów muszę porozmawiać z Philip'em.. Nie.. To zostawię na później.. Teraz załatwię sprawy z James'em.. Tak jak na razie, to będzie najlepsze wyjście..

Wróciłem do pokoju. Tam był jedynie Aaron. Przywitał mnie z lekkim uśmiechem, więc spróbowałem odpowiedzieć podobnym.

- Jak tam było u rodziny?- zapytał, a ja podszedłem do szafy, aby wyciągnąć z niej jakieś ubrania.

- Całkiem dobrze. Byli zaskoczeni moją wizytą, ale przyjęli mnie i wszystko sobie wyjaśniliśmy.- powiedziałem cicho, zabierając cichy.- Idę wziąć prysznic, porozmawiamy o tym później.

Czerwonowłosy jedynie kiwnął głową, więc mogłem w spokoju opuścić pokój. Zniknąłem w łazience, gdzie szybko się umyłem i przebrałem. Teraz mogłem poszukać James'a.

Chłopak siedział u Franka i z nim rozmawiał o broniach. Nie chciałem więc im przeszkadzać, ale los chciał, aby mnie zauważyli.

- Carter wróciłeś!- James uśmiechnął się lekko.- Chodź do nas!

- Oh nie, nie.. Nie chce wam przeszkadzać.- odpowiedziałem łapiąc się za kark.

- Oh no co ty.. Przecież nie przeszkadzasz.. A raczej miałeś powód aby któregoś z nas szukać.. I to w takim pośpiechu..- powiedział i podszedł do mnie, wciągając mnie do pokoju, za rękę.- Powinieneś najpierw wysuszyć włosy.. I nie możesz biegać zaraz po myciu.. Co jak się przeziębisz? Już wyglądasz niewyraźnie..- złapał moją twarz w dłonie i uważnie mi się przyjrzał, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo niestety nie widziałem jego oczu.

- Nie musisz się martwić.. To nic takiego.. Poza tym jestem już dorosły i nie choruje tak łatwo..- uśmiechnąłem się lekko, a on zrobił obrażoną minę.

- Nie chcesz pomocy to nie.. Jedynie dawałem ci dobrą radę, jako starszy brat, który obiecał sprawować nad tobą opiekę..

- Starszy? A nie jesteś przypadkiem ode mnie młodszy? I to o 2 lata?- zapytałem, a ten wzruszył ramionami.

- Szczegóły.- zaśmiałem się cicho.

- W takim razie to ja będę starszy bratem.- pogłaskałem go po głowie.

- A ja? Też chcę być waszą rodziną! Więc skoro James ma 19, a ty jesteś 2 lata starszy, to masz 21, prawda?- zapytał Frank, a ja kiwnąłem głową.- Ja mam 22, więc jestem najstarszy! Powinniście mnie teraz słuchać.

- Ale ja nie chcę!- James zaprotestował i przytulił się do mnie.- Ty możesz być kuzynem. Carter jest tylko moim braciszkiem!

Zaśmiałem się słysząc ich kłótnię. Brzmieli jak dzieci na placu zabaw, kłócący się o kolejność używania huśtawki.. Jednak to znacznie poprawiło mój dotychczasowy humor i teraz czułem się o wiele lepiej..

- Nie ważne.. Przecież oboje możecie być jak moi bracia.- powiedziałem i pogłaskałem ich po głowach.

- Ty nie rozumiesz. Może być tylko jeden brat.- upierali się dalej, dobrze, że nie używali przy tym broni.. A raczej byliby do tego zdolni.

- Skoro może być tylko jeden.. To ja nim będę..- usłyszałem głos Aaron'a i chłopak po chwili przytulił się do mnie.- Co ty na bycie bratem Boga?- wyszeptał mi do ucha.

- To byłby duży zaszczyt, ale chyba nie jestem go godzien.- odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.

- O czym ty mówisz? Jesteś niesamowity.. Idealnie się do tego nadajesz.

- Hej nie odbieraj nam braciszka.- James założył ręce na piersiach, mierząc Aaron'a czujnym spojrzeniem swoich pięknych oczu, które wyłoniły się zza grzywki.

- Chyba nie mogę tego nie zrobić.. Jest po prostu zbyt uroczy..

Postanowiłem przełożyć rozmowę z James'em na później i resztę wieczoru spędziłem w ich towarzystwie, słuchając jak się kłócą. Zagrali nawet w różne gry, bym ocenił, który jest lepszy.. Był to miło spędzony czas.

Naćpany Miłościąحيث تعيش القصص. اكتشف الآن