Rozmawialiśmy długi czas, aż usłyszałem pukanie. Zahary cicho kazał komuś wejść, więc po chwili drzwi się otworzy, a do pomieszczenia wszedł Charles.

- Przeszkadzam?- zapytał z lekkim uśmiechem.

- Nie.- Zahary wtulił się w moje plecy, wykorzystując to, że się odwróciłem, aby zobaczyć kto przyszedł.- Co cię sprowadza?- zapytał spokojnie, układając głowę na moim ramieniu.

- W sumie to przyszedłem do ciebie, ale po drodze chce przekazać Carter'owi, że Conrad go szuka.- wyjaśnił.

- Wiesz dlaczego?

- Niestety nie, ale podejrzewam, że ma to duży związek z Philipem.- podszedł bliżej nas i położył dłoń na mojej głowie.- Uważaj na siebie.

- Dobrze.- odpowiedziałem z uśmiechem.

- Jesteś naprawdę uroczy..- pogłaskał mnie, również odpowiadając uśmiechem.

Wstałem z kolan Zaharego i ruszyłem w stronę wyjścia. Przed opuszczeniem pokoju spojrzałem jeszcze na nich.

- Dziękuję.. Będę na siebie uważać, ale i ty uważaj. Proszę.. Pozwól mi działać po swojemu.

- Jasne. Jednak jeśli będziesz potrzebować pomocy, to nie bój się mówić.- odpowiedział mi Zahary, a Charles jedynie mi się przyglądał, nie rozumiejąc o czym mówimy.

- Oczywiście.

Wyszedłem z pokoju i poszedłem na poszukiwania Philipa, bądź Conrada. Najszybciej znalazłem tego drugiego, bo kręcił się po korytarzach.

- Słyszałem, że mnie szukałeś.- powiedziałem, a on kiwnął głową.

- Philip zaprasza cię na grę w szachy.- podał mi zaproszenie, które było ozdobione w szachownicę i różne pionki.- Czy zechcesz przyjąć to zaproszenie?

- Jasne. Brzmi ciekawie.- powiedziałem z lekkim uśmiechem.

Może i każdy mnie przed tym ostrzegał, ale ciekawość wygrywa. Muszę wreszcie zobaczyć o co takiego chodzi w tej całej grze w szachy.

Conrad uśmiechnął się lekko, widocznie zadowolony z mojej odpowiedzi i kazał mi iść za nim. Dlatego bez sprzeciwiania się, po prostu podążyłem za nim. W ten sposób dotarliśmy do windy i zjechaliśmy na ostatnie piętro, które było zaraz nad parkingiem. Później zaprowadził mnie do drzwi, które wyglądały jak szachownica.

Otworzył je i weszliśmy do środka. Oświetlenie w pomieszczeniu było słabe i niewiele było widać.

- Dzień dobry Carter. Dziękuję, że zgodziłeś się na wspólną grę.- z ciemności wyszedł Philip.

- Nie musisz. To ja dziękuję, że zaprosiłeś mnie do gry.- odpowiedziałem z uśmiechem.

- Znasz zasady?- podszedł bliżej mnie.

- Tak, kiedyś trochę grałem.

- Wspaniale. Czy wolisz grać tradycyjnie, czy bez jednego pionka?- zapytał.

- Bez pionka? Jak miałoby to wyglądać?- dopytałem niezbyt wiedząc, jak wygląda tego rodzaju gra.

- Wtedy ty zastępujesz ten pionek.- uśmiechnął się.

- Chyba wolę tradycyjne.. To znacznie łatwiej.

W jaki sposób on chce grać, skoro mogę zamienić się miejscem z jednym z pionków? To naprawdę ciekawe..

- Oczywiście, jeśli tego chcesz.- odpowiedział zadowolony.- A lubisz może taniec? Chciałbyś zatańczyć, zanim rozpoczniemy rozgrywkę? Moglibyśmy trochę porozmawiać.. Wydaje mi się, że niezbyt mnie polubiłeś i pewnie wiele osób ostrzegało cię przede mną.

- Nie jestem zbyt dobry w tańcu, ale jeśli ci nie będzie przeszkadzało, że nadepnę ci kilka razy na nogę, to chętnie zatańczę. Poza tym, to wcale nie tak, że cię nie lubię. Jesteś ciekawą osobą.

- Naprawdę tak myślisz? To bardzo miłe. Conradzie.. Czy mógłbyś nam coś zagrać?- zapytał, a chłopak kiwnął głową.

Wielkie kolumny ognia zapłonęły, oświetlając całe pomieszczenie. Teraz mogłem dostrzec dużą planszę do gry na całej podłodze. Czym my będziemy grać? Przecież do takiej planszy pionki musiałyby być przeogromne. Po obu stronach planszy stały dwa fotele, więc pewnie z tych miejsc będziemy grać.

Philip wyciągnął dłoń, którą złapałem. Zabrał mnie na planszę i spojrzał na Conrada, a chłopak wyciągnął skrzypce i zaczął wygrywać melodie. Miał wielki talent..

Tańczyliśmy powoli w rytm muzyki, którą grał chłopak. Przez chwilę wokół nas było cicho, ale to się zmieniło, gdy Philip zadał mi pytanie.

- Jaki jest twój ulubiony rodzaj muzyki?- jego błękitne oczy, były skupione na mojej twarzy.

- Jakby się tak zastanowić, to chyba lubię każdy rodzaj.. A zwłaszcza takie ruchliwe, które wpadają w ucho.- odpowiedziałem z uśmiechem.

- Zgadzam się, one są najlepsze. A masz jakieś ciekawe marzenia?

- Chyba nie. A przynajmniej nie myślałem o tym wcześniej.- zastanowiłem się przez chwilę.- Może chciałbym, aby moje dziecko miało dobre życie?

- Na pewno, by miało, byłbyś dobrym ojcem. Jesteś pomocny, miły, spokojny i potrafiłeś wyjść z nałogów, aby dziecko mogło się urodzić zdrowe i piękne. Tak w ogóle, dlaczego zacząłeś pić? To takie okropne..

- Kiedyś kilka rzeczy w moim życiu się zepsuło i tak wyszło..- odpowiedziałem cicho, a on przytulił się do mnie, nadal kręcąc się dookoła.

- Pewnie trudno było to zagłuszyć.. Jednak czy twoje rozwiązanie ci pomogło?- zapytał szeptem tuż przy moim uchu.

- Zagłuszyć? O czym mówisz?- dlaczego nagle stałeś się taki dziwny?

- Płacz dziecka.. Krzyki matki.. Spojrzenia ludzi i ojca, który wrócił z pracy i zobaczył jedynie samochody policyjne, straży pożarnej i karetki..- nadal szeptał, co jeszcze bardziej mnie przerażało.

Chciałem odepchnąć go od siebie, ale niestety nie byłem w stanie..

Fala wspomnień napłynęła do mnie, a moje drżące dłonie nie potrafiły stawić czoła sile blondyna.. Skąd on to wiedział.. Nikt.. Nikt poza moimi rodzicami, w życiu o tym się nie dowiedział..

- To dlatego zrezygnowałeś z tego cudownego marzenia, jakim było stanie się strażakiem.. Te gorące płomienie.. Zrozpaczony ojciec, który widzi ciała swojej rodziny.. Nawet nie mogli ustalić, czy to na pewno ta dwójka.. Ich ciała były całkowicie pokryte czarną sadzą.. Plotki.. Głosy ludzi.. To wszystko.. Tak okropnie na ciebie wpłynęło, że aż złamałeś się..

***Philip***
Przerwałem na chwilę przyglądając się chłopakowi. Złapałem jego twarz dłońmi i błądziłem wzrokiem za tym jego. Próbował na mnie nie patrzeć.. Walczył ze swoimi myślami.. Był przerażony, gdy to okropne wspomnienie znów nawiedziło jego głowę.

- Byłeś taki młody.. Zaledwie 14 lat.. Kiedy pozbawiłeś życia piękną, kochaną przez wielu kobietę i jej niedawno narodzone dziecko.. A miało całe życie przed sobą.. Mogło jeszcze tyle zrobić.. A wystarczył jeden głupi błąd..- uśmiechnąłem się, widząc tę jego niepewność.

Wszystkie jego myśli byłe wypisane na tej jego twarzy. Chłopak był teraz taki piękny.. Już rozumiem, dlaczego tyle osób się nim zainteresowało.. Dlaczego tak bardzo chciałem z nim zagrać.. Jego twarz pokazująca różne emocje.. To coś co od razu przykuwa ludzkie oko.. A ten ból i strach, młodego, zagubionego chłopca.. Sprawiał, że chciałem patrzeć na niego godzinami.

Te zazwyczaj spokojne błękitne jak czyste niebo, oczy.. Pochłonięte w mroku dawnych wspomnień.. To to co najbardziej mi się w nim podobało.

- Jak myślisz.. Czym jest śmierć?- zapytałem, przejeżdżając palcami po jego policzku i wzdłuż jego brody.. Wzdrygnął się na ten gest..

Naćpany MiłościąWhere stories live. Discover now