- Kłamałeś? Co masz na myśli?- zapytał, a ja złapałem za jego krawat, ciągnąc go tak, że nasze usta prawie się stykały.

- Oni patrzą..- powiedziałem i go pocałowałem, chyba zrozumiał, że nie miałem na myśli nic dobrego, bo odwzajemnił to.

Całował całkiem nieźle, teraz rozumiem, czemu pijany ja, tak chętnie poddał się chwili.. Oderwałem się od niego dopiero, gdy zabrakło nam powietrza.. Chłopak odwrócił wzrok, będąc zarumienionym.. To było całkiem urocze, bo spodziewałem się tego zimnego spojrzenia, które aż zmroziłoby mi krew.

- Jestem zmęczony..- położyłem się, ciągnąc rękaw chłopaka.- Przytul mnie.- wymruczałem, przymykając oczy.

- Chyba zwariowałeś..- powiedział, chcąc odejść.

- Proszę, zostań ze mną.. Proszę, boję się być sam..- znów spróbowałem przerażonego i smutnego głosu.. To jak widać na niego działało.

- Dobrze.- zdjął marynarkę i położył ją na oparciu krzesła, aby po chwili położyć się obok mnie.

Przytulił mnie, a ja wykorzystałem to, na wtulenie się w niego.. Był tak przyjemnie ciepły.. To takie dziwne..

- Czy Michael i Zahary mieli siostrę?- zapytałem cicho.

- Skąd o tym wiesz? Przecież to tajemnica.. Jedna z największych jakie mają..

- Oh czyli to prawda..- uśmiechnąłem się lekko.- To ona mnie porwała.. Wszedłem z nią w umowę.. Muszę zniszczyć tą grupę.. Potrzebuje twojej pomocy..- powiedziałem kreśląc palcem ślady na jego klatce piersiowej.

- Przestań kłamać.. Sophia nie żyje.. Byłem na jej pogrzebie. Michael strasznie cierpiał po jej stracie..- chciał się odsunąć.- Nie wiem skąd o tym wiesz, ale nie waż się mówić tego przy Michaelu.- jego głos się całkiem zmienił, był ostry i lodowaty.

- Patrzą na nas.. Proszę choć udawaj spokojnego..- powiedziałem obejmując go w pasie, aby nie mógł uciec.

- Kto na nas patrzy? Czemu mówisz tak dziwnie?- był zdenerwowany, ale co mu się dziwić.. Też na jego miejscu bym był..

- Ludzie z tamtej grupy.. Venus i Blue Lady.. Nie znam ich prawdziwych imion, ale to tak ich nazywałem.. A co do Sophii.. Kazała mi się nazywać Hades.. Mówiła jako mężczyzna, aby można było uznać ją jako dziedzica rodziny. Obiecała zniszczyć swoją rodzinę, a ja obiecałem jej pomóc..

- Nie potrafię w to uwierzyć, ale.. Jeśli mówisz prawdę.. To dlaczego się zgodziłeś jej pomóc?

- Aby móc was ostrzec.. Wymyśliliśmy plan, że zbliżę się do ciebie i przekonam do zdradzenia Michael'a. Hades.. Znaczy Sophia, myślała, że nie jestem w stanie tego zrobić, ale.. Udało mi się ją przekonać, że jestem.. Widziała też mój pokaz umiejętności w tym budynku.. Nie ufa mi do końca, ale i tak powierzyła mi to zadanie.- przyznałem szczerze.

- Czego ode mnie oczekujesz? Nie zrobię nic co zagroziłoby Michael'owi.

- Pozwól mi działać w spokoju.. I porozmawiaj z Michael'em.. Powiedz mu o tym wszystkim.. Niech będzie gotowy do walki z grupą detektywów.

- Nie.. Nie powiem mu nic.. Strasznie zniósł wiadomość o śmierci siostry i teraz mam iść i powiedzieć mu, że jednak żyje, ma się dobrze i planuje w najbliższym czasie go zabić?- zapytał zdenerwowany, a ja westchnąłem, opierając czoło o jego klatkę piersiową.

- Nie musisz mówić o Sophii.. Ale przygotuj go do walki z Hades'em.. Proszę.. Jeśli go kochasz, to pomóż mu w ten sposób..- powiedziałem, a chłopak zaczął bawić się kosmykami moich włosów.

- Gdyby to było takie łatwe.. Jednak zrobię to.. Ale dopiero później.. Teraz odpocznij.. O reszcie porozmawiamy jak wstaniesz.

- Jeszcze raz cię przepraszam.. Od kiedy się zjawiłem jedynie niszczę wasze idealne życie.. Nie atakowali by was, no a na pewno nie teraz.. Ale dowiedzieli się, że jestem w ciąży.. Hades podejrzewała, że to dziecko Zaharego lub Michael'a, ale z tego też była zadowolona.. Uznała, że w ten sposób może zniszczyć braciszka od środka.. To ona stała za tym wszystkim.. To przez nią nie mogliście być razem..

- Cii.. Spokojnie.. Rozumiem..- pocałował mnie w czoło, tym samych chcąc zwrócić moją uwagę na siebie.- Proszę odpocznij.. Wszyscy się strasznie o ciebie martwili.. Aiden prawie się zabił.. Musieliśmy podać mu środki usypiające.. Jim i Xavier cały czas dzwonili do wszystkich znanych im ludzi pytając o ciebie.. Matt obwiniał się o wszystko.. Rowan i Amir, gdyby nie Ezra pewnie nadal ćpali by na dachu..- wymieniał.- A już nawet nie wspomnę o tym co działo się u Zaharego.. Wiesz jak długo on i Michael rozmawiali? Zahary był wściekły na siebie, bo nie mógł ci pomóc, wtedy gdy najbardziej tego potrzebowałeś.. Nawet sam Philip zgodził się pomóc, choć na pewno nie za darmo..- westchnął cicho.

- A ty? Też się martwiłeś?- zapytałem przyglądając się jego przystojnej twarzy.. Zdecydowanie zmęczenie wygrało nad trzeźwym rozumem.. To nie przyniesie niczego dobrego..

- Dlaczego miałbym?- zapytał obojętnie, ale wyczułem kłamstwo.

- Powiedziałeś mi.. Wtedy w tym domu.. Że byłeś zły, ale także martwiłeś się o mnie.. Czy to prawda?

- Nie.. Powiedziałem tak, abyś przestał krzyczeć i dał sobie pomóc..

- To tobie trzeba pomóc.. Zostałeś zraniony..- dotknąłem jego szyi, dopiero teraz zwracając uwagę na ranę i zaschniętą krew.

- To nie boli.. Pójdę to umyć i zaraz wrócę.. Pewnie nawet w szufladzie mam jakąś wodę utlenioną..- powiedział, chcąc wstać.

- Siedź, ja cię opatrzę.. Tak w ramach przeprosin..- wstałem i podszedłem do szafki.- Która?

- Trzecia..- rzucił w odpowiedzi.

Wyciągnęłam apteczkę i wróciłem na łóżko. Usiadłem okrakiem na jego kolanach, opierając nogi po obu stronach jego ciała. To było znacznie wygodniejsze niż zrobienie tego od boku. Wyciągnąłem dwa gaziki i wodę utlenioną, by po chwili je w niej zamoczyć. Gdy przyłożyłem gaziki do jego rany, syknął zaciskając dłoń na pościeli. Skończyłem oczyszczanie rany dość szybko i nawet delikatnie. Po tym złapałem za bandaż, aby opatrzeć ją, jakby miała nadal krwawić..

- Na koszuli też masz krew.. Lepiej od razu ją zdejmij i wrzucimy ją do prania.. O ile chcesz ukryć przed Michael'em tą rane..- zacząłem odpinać guziki jego wiśniowej koszuli, ale zatrzymał mnie w połowie.

- Przestań.. Pozwoliłem ci jedynie na opatrunek, nic nie mówiłem o rozbieraniu.- rzucił.

- Nie przesadzaj.. Obaj jesteśmy mężczyznami i już widziałem cię nago.. Poza tym, łatwiej będzie zrobić bandaż, jak ten zakrwawiony kołnierz koszuli nie będzie mi przeszkadzał.- powiedziałem szybko odpinając mu resztę guzików.

Gdy pozbawiłem go tej koszuli, pomimo jego sprzeciwów, to zająłem się bandażem na jego szyi. Na moje cudowne szczęście, ktoś akurat wszedł do pokoju.

Naćpany MiłościąOù les histoires vivent. Découvrez maintenant