43. (5) Wspólny język

Zacznij od początku
                                    

Coś zaczęło Ianowi świtać — wspomnienie zaaferowanej siostrzenicy z wypiekami na twarzy relacjonującej przebieg jednej z ekspedycji za mury. Historiom tym, opowiadanym w taki sposób, jakby Jenny przywoływała ludowe legendy, a nie będące świadectwem wybijania samobójców odważnych na tyle, by wyruszyć za mur Maria, towarzyszyły dreszcze przechodzące wzdłuż kręgosłupa. July bladła ze strachu, najpewniej nawiedzały ją ostatnie chwile z ojcem kapitan. A Jenny niczym rasowa ekscentryczka zdawała się dobrze bawić. Tylko wtedy, ten jeden raz, kiedy opowiadała o Yunie i Levim, zdawała się wyjątkowo przejęta.

— I jak się czujesz z tym, że już nie jest? — zapytał, korzystając z niebywałej gadatliwości podopiecznej. Yuna milczała dłuższą chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią, chociaż zanim wybrzmiało kilka niepozornych słów, jej pierwszej części zdążył się domyśleć. Druga z kolei wydawała się absolutną aberracją.

— Bez większej różnicy, Ian. Może robiłoby mi to, gdybym nie była przeklętą Asahiną.

Jedno musiał przyznać — miejsce zbrodni, śmierć unosząca się w powietrzu i zapach krwi mieszający się z orzeźwiającym zapachem deszczu do niej pasowały. Urodziła się w tym celu? Gdyby Papuga posiadał nadprzyrodzone umiejętności, może potrafiłby jednoznacznie rozsądzić. Tymczasem pozostawał jednak śmiertelnikiem chodzącym po tej ziemi tak długo, ponieważ posiadał więcej szczęścia niż rozumu. Z drugiej strony, nie ukrywał swojej wdzięczności za taki dar od losu. W przeciwnym razie gryzłby ziemię od pierwszej konfrontacji z Kennym Rozpruwaczem.

Krótkie westchnięcie poprzedziło moment, w którym szatynka obróciła się do niego przodem. Wygląd mokrej kury nijak grał z patetycznym nastrojem. Kilka krótszych kosmyków wywinęło się pod dziwnym kątem, przez co Yuna przypominała raczej roztrzepaną dziewczynkę niż nieobliczalną morderczynię. Ten kontrast rozbawił McCartneya na tyle, że musiał się bardzo postarać, by nie wybuchnąć śmiechem.

— Wracajmy. Obiecałam małej Ackermann sparing.

Miał cichą nadzieję, że nie strzeliło jej do głowy, by trenować z dzieciakiem w ulewie, chociaż po Asahinie mógł spodziewać się absolutnie wszystkiego. Pozostawili więc ciało na łaskę sił natury, wiedząc jednak, że o żandarmie poruszającym się po Troście w cywilnym ubraniu usłyszą w niedalekiej przyszłości.

Resztę drogi spędzili w milczeniu. Ian nie sądził, by wypadało pytać o to, skąd w korpusie zwiadowczym znalazł się kolejny Ackermann. Potem uzmysłowił sobie, że ugryzienie się w język było dobrym posunięciem. Bo, cholera, minęło tyle czasu, a przecież nigdy nie kłopotał się tym, by powiedzieć Yunie, czyja krew płynęła w żyłach Leviego, ba, Kenny zadbał o to, by jego siostrzeniec nie poznał prawdy o własnym pochodzeniu. Na tyle, na ile znał chłopaka — nie, już mężczyznę, poprawił się — nie spodziewał się po nim dociekliwości w tej kwestii. Od dzieciaka brakowało mu przywiązania do przeszłości, a poznawszy go w czterdziestym piątym, jedynie upewnił się w tym przekonaniu. Obyś na starość nie robił się sentymentalny, Levi, przeszło tylko Ianowi przez myśl.

***

Rok 850, koszary wojskowe dystryktu Trost, korpus stacjonarny

Nie skomentował, kiedy woda, którą Yuna posiłkowała się przy goleniu jego twarzy, nieznacznie zabarwiła się na jasnoróżowo. Dopiero gdy kątem oka przyjrzał się pobliźnionym dłoniom kobiety, dostrzegł pod paznokciami resztki zaschniętej krwi. Nie zamierzał dopytywać, co wydarzyło się pod osłoną nocy czy ulewy torpedującej uliczki miasta przez kilka ostatnich dni. Doświadczenie nauczyło Erwina, że zamiast przyciskać pułkownik, lepsze efekty uzyskiwał, gdy pozwolił jej zadecydować o porze zwierzeń. Poza tym zmuszał ją do nich wyłącznie, gdy uznawał wyższość sprawy nad komfortem psychicznym podwładnej. A w tym wypadku nie uważał, by zachodziła taka potrzeba.

Świat będzie kręcił się bez sprawiedliwości [Shingeki no Kyojin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz