Holidays In The Sun ~Lars Ulrich x John Deacon~

305 9 9
                                    

Dla AppetiteforNightrain 💜. Kolejna część Gayversu! Tym razem skupiamy się na innej parze. Przed Wami głupia, bezsensowna gejoza we Władysławowie.
*głos Lakarnuma* Zapraszam!


Miłość, taka prawdziwa, wymagała poświęceń. Dla swojej Duńskiej Księżnej John zrobiłby absolutnie wszystko, między innymi zaklepałby miejsce na polskiej plaży w dobrze znany tubylcom sposób. Dlatego pierwszego dnia pobytu we Władysławowie, o czwartej nad ranem, gdy powietrze miało niższą temperaturę niż morze, John wziął ogromny pomarańczowy parawan pod pachę i podreptał na plażę. Pizgało strasznie, więc zanim na dobre zainstalował parawan we wcześniej wybranym przez Larsa miejscu, zbliżała się szósta. Karyny z Brajankami i Dżesikami już wychynęły na świat.

John wytrzepał piach ze swoich ciemnych kędziorów i zadzwonił do swojego chłopaka. Lars odebrał dopiero za drugim razem. Niedługo później pojawił się obok Deacona. Duńczyk uginał się pod ciężarem leżaków, parasola, mini lodówki i tony innych potrzebnych do plażowania rzeczy. Gdy całkiem się rozłożyli, plaża całkiem się zaludniła.

- Przynajmniej nie jest już tak kurewsko zimno - burknął bębniarz na widok miny Anglika, po czym rozłożył się wygodnie na swoim leżaku.

- Przecież nic nie mówię.

- Ale wiem, co pomyslałeś.

- Nie wiedziałem, że masz dostęp do moich myśli.

- Mam dostęp do ciebie całego - Ulrich posłał mu znaczący uśmieszek.

John nie odpowiedział. Wolał nie ryzykować. Lars często zachowywał się niczym samica szabloszpona czerwonego - w tym samym stopniu napalony, co wściekły.


****


Panowie szybko przekonali się, że we Władysławowie nie odpoczną. Nie było siły.

Już o dziesiątej plaża rozbrzmiewała krzykami dzieci i trzeszczeniem tanich odtwarzaczy, wyniesionych z pokojów hotelowych.

- Mogliśmy pojechać na Bali, czy inną La Islę Bonitę - stwierdził w pewnym momencie basista, poprawiając swoje przeciwsłoneczne okulary. Przed chwilą, gdy smarował swojego chłopaka kremem z filtrem, jakaś staruszka zaczęła na nich krzyczeć w swoim ojczystym języku. W jej wypowiedzi co chwila przewijało się słowo "pedały", cokolwiek miałoby to znaczyć.

- Johnny, dawno nie byliśmy w Europie - Lars właśnie zabierał się za przywiezioną z domu książkę - Trochę egzotyki raz do roku nie zaszkodzi.

- Wybacz, kochany, ale nigdzie tej egzotyki nie widzę. A staram się ją zobaczyć od czwartej.

- To przez ten parawan, misiu. Jeszcze się rozkręci.

Nie rozkręciło się, a na pewno nie dla chłopaków. Dźwięki disco polo, rubaszne śmiechy i darcie mord dzieci zaczynało działać im na nerwy w porze drugiego śniadania. Jak oni puszczali Judas Priest, to jakoś nagle ludzie zza sąsiednich parawanów kazali im ściszyć boomboxa.

John usiłował przebrnąć przez porzuconą przez Larsa książkę, podczas gdy Lars rozmawiał ze swoimi ziomkami przez FaceTime. Z tego co John się orientował James właśnie zepchnął Kirka ze swoich kolan na podłogę po komentarzu Duńczyka, jak oni to razem słodko nie wyglądają.


****


Ciężko było o jakieś sensowne atrakcje. Ile można było grać w cymbergaja pod latarnią morską? Ktoś, kto nie był nigdy w Polsce mógłby pomyśleć, że nasi milusińscy powinni spędzać czas na kąpielach w morzu. Oni przed przyjazdem też sądzili, że będą to robić. Ich nadzieje rozwiały się pierwszego dnia, gdy większość tłuszczy zniknęła z plaży, by zjeść jakiś obiad.

SHITSHOW // BAND IMAGINESWhere stories live. Discover now