Damage Control ~John Paul Jones~

230 14 10
                                    

Dla 003karola003 💜. Przyznam, w ogóle nie miałam pomysłu na Jonesy'ego. Jako, że przyjęliście w miarę ciepło Lunatics N' Robberies, postanowiłam ponownie zainspirować się Kim i jej siostrami. Dajcie znać, co myślicie o rozdziałach tego typu.


Zbliżał się pierwszy rok, odkąd [T.I.] i John powiedzieli sobie "tak" przed ołtarzem. Z tej wyjątkowej okazji kobieta chciała podarować blondynowi coś wyjątkowego, czego nigdy nie zapomni, tak na dobry początek rocznic w ich małżeństwie. Jako, że [T.I.] była wziętą modelką, na inspirację natknęła się w swojej pracy. Postanowiła sprezentować Johnowi kalendarz ze swoimi seksownymi zdjęciami, odpowiadającymi tematycznie każdemu z miesięcy.

Obmyśliła temat kazdego zdjęcia, zorganizowała wszystkie potrzebne rzeczy, wynajęła potrzebnych ludzi i studio. Gdy kalendarz został skończony, [T.I.] była bardzo dumna ze swojego prezentu.


****


W poniedziałkowe popołudnie [T.I.] wylegiwała się w swoim wielkim, robionym na zamówienie łóżku. Promienie słońca przegrywały walkę z czarnymi roletami. W pokoju panował przyjemny półmrok. Johna nie było w domu, wyszedł rano do studia. Razem z chłopakami pracowali nad nowym albumem i jej mąż od kilku dni praktycznie mieszkał w pokoju nagrań.

Korzystając z uroków dnia wolnego, po bardzo późnym śniadaniu [T.I.] postanowiła obejrzeć jakiś film, przy okazji opychając się kalorycznym żarciem, które będzie musiała później spalić, ale dzień wolny nie zdarzał się często. Zasłużyła.

Gdy Audrey jechała taksówką w deszczowy dzień, a [T.I.] obżerała się nachosami z dipem serowym, rozległ się dźwięk telefonu. Z westchnieniem, modelka wytarła niedbale palce o spodenki piżamy i sięgnęła po perłowobiały aparat.

- Halo?

- Hej, [T.I.] - rozpoznała po głosie swojego managera, Marcusa - Jak tam?

- Wszystko okej, dzięki. A u ciebie?

- Też, dziękuję. Dzwonię, żeby ci pogratulować ostatniego projektu.

- Dzięki, to nic - odparła po chwili. Co było zjawiskowego w banalnej reklamie rajstop?

- Kalendarz jest świetny, [T.I.] - Marcus kontynuował rozpływanie się w zachwytach - Już wysłałem go do kilku kiosków, nie musisz się niczym martwić. Po południu każdy Anglik będzie miał twoje zdjęcia w domu...

Przerażona modelka prawie spadła z łóżka. To nie były wiadomości, jakich spodziewała się w poranek wolnego dnia. Całe szczęście, że John od paru dni mieszkał w studiu nagraniowym wraz z resztą chłopaków. Mogła opierdzielać Marcusa tak głośno, jak tylko chciała.

- Co?! - krzyknęła - Czemu to zrobiłeś?!

W pierwszej chwili managera zatkało.

- Znalazłem go w stercie poczty w biurze...

- Był zaadresowany do mnie, nie do ciebie! To mój prezet na rocznicę dla Johna! - wyjaśniła, zrywając się z łóżka. Zrobiła to tak gwałtownie, że zrzuciła telefon z szafki nocnej na podłogę.

- O kurwa - wydusił manager, dobrze wiedząć, jak mocno właśnie spieprzył - Przepraszam, w ogóle o tym nie pomyślałem..!

- Nie widziałeś, że styczeń ma temat urodzinowy, kiedy przeglądałeś kalendarz?! Jak większość ludzi miałaby wiedzieć, o co chodzi?!

Marcus pominął tę uwagę milczeniem. Rzeczywiście, mógł się zastanowić trochę dłużej, zanim rozesłał kopie do kiosków.

- Zadzwonię do kiosków, w których go jeszcze nie mają i wszystko odwołam.

- Dzięki. A co z resztą?

- Mam dzisiaj za dużo spotkań, nie mogę ich odkupić. Podam ci adresy i jutro zwrócę ci pieniądze. Przepraszam, [T.I.], myślałem, że zapomniałem o jakimś projekcie.

Kobieta tylko westchnęła ciężko. Zamiast przyszykować romantyczną kolację, będzie biegać po kioskach. Super. Gdy mężczyzna podał jej adresy kiosków, gdzie znajdowały się kalendarze, [T.I.] pospiesznie zarzucił na siebie byle jakie ciuchy i wybiegła z apartamentu najszybciej, jak mogła. Oby nikt nie kupił żadnego z egzemplarzy.


****


Zbliżały się godziny szczytu, a [T.I.] wciąż musiała pojechać do trzech kiosków. Sprzedawcy patrzyli na nią dziwnie, gdy podchodziła do kasy z naręczem własnych kalendarzy. Co chwila padał deszcz, przypominała przemoczonego kurczaka, a wieczorem była umówiona z Johnem na romantyczną kolację.

Na szczęście, gdy manager zawiódł, [T.I.] mogła liczyć na przyjaciół. [I.T.B.] odwiedziła pięć kiosków najbliżej swojego domu i właśnie zmierzała do szóstego. Dzięki jej zaangażowaniu sytacja została opanowana, zanim tłum Anglików zalał ulice i kogoś mogłyby skusić kalendarze o moralności powszechnie uznawanej za wątpliwą.

Gdy wszystkie kalendarze znalazły się w rękach modelki, mogła wrócić do domu. Zdążyła ukryć kalendarze w swojej garderobie, zanim John wrócił.

- Gotowa? - zapytał basista, zaglądając do łazienki. [T.I.] dopiero zawijała włosy na gorących wałkach. Nawet się jeszcze nie umalowała.

- Jeszcze chwila - odparla, nie odrywając wzroku od swojego odbicia w lustrze.

- Wiesz, że jeśli nie wyjdziemy za godzinę, przepadnie rezerwacja?

- Tak, tak.

Rezerwacja w restauracji przepadła, lecz to nie zniechęciło pary. Rozpadało się na dobre i nawet nieszczególnie chciało im się wychodzić. Woleli położyć się w ciepłym łóżku, zamówić pizzę, dokończyć śmieciowe przekąski [T.I.] i obejrzeć Ostatni Dom Na Lewo. Jimmy mówił, że jest super.

Przyszła kolej na prezenty. [T.I.] dostała kolczyki Cartiera, z których bardzo się ucieszyła.

- Pamiętaz, jak nie mogłam iść z tobą na imprezę u Roberta? - zapytała, chowając za plecami zapakowany kalendarz.

- Co zrobiłaś?

Kobieta zamiast odpowiadać, wręczyła mu prezent. Kiedy John wreszcie rozerwał ozdobny czarny papier, a jego oczom ukazała się okładka kalendarza, opadła mu szczęka. Nie wiedział, co ma powiedzieć, ani tym bardziej, gdzie to powiesić.

- Dzięki temu zawsze będę mogła być z tobą w trasie.

To nie tak, że basiście nie przypadł do gustu prezent. Uważał kalendarz za sexy i uroczy. Po prostu oczami wyobraźni widział reakcje chłopaków, gdy go u niego znajdą, szczególnie Bonza. Nie chciał, żeby ktoś inny oglądał ten kalendarz, poza nim.

[T.I.] wreszcie zwróciła uwagę na wyraz twarzy mężczyzny. Jej entuzjazm znacznie się zmniejszył.

- Nie podoba ci się?

- Podoba, tylko...

- Tylko co?

- Gdzie mam go powiesić?

- W samolocie na przykład?

- A jak chłopaki go znajdą? - spytał znacząco.

[T.I.] wzruszyła ramionami

- To będzie tylko kolejny dowód na to, że masz najlepszą żonę z całej waszej czwórki.

I tak oto wszystko skończyło się dobrze. Robert, Jimmy i Bonzo początkowo trochę nabijali się z Johna, lecz musieli w końcu przyznać, że są trochę zazdrośni. Ich żony nie robiły tak fajnych prezentów. [T.I.] nie zwolniła Marcusa, odbyli za to poważną rozmowę na temat poczty przychodzącej do jego biura i grafików. Kobieta niemal zapomniała o chaosie związanym z pierwszą rocznicą, dopóki pięć lat później, w warsztacie samochodowym w Bristolu, gdzie John oddał samochód do naprawy, nie doszło do poważnej awantury między Jonesem a jednym z mechaników. Basista zobaczył na jednej ze ścian coś, co znał aż za dobrze.

SHITSHOW // BAND IMAGINESWhere stories live. Discover now