Bucket List part 2. ~James Hetfield x Kirk Hammett~

175 9 5
                                    

Dla Felicassi_Libare 💜. Przepraszam, że tak długo czekałaś. Oto ostatni sequel tej gejozy.

Ostatnie dni lata upływały zdecydowanie zbyt szybko. Dzieciaki w Kalifornii, jak i na całym świecie, robiły wszystko, by wykorzystać do cna okres wolności, imprez i upałów. W San Francisco tłumy gromadziły się na plażach każdego dnia, a wieczorami na imprezach.

Z wyjątkiem Jasona Newsteda. Jako nowy w mieście nie miał żadnych znajomych. Jego ojciec dostał propozycję pracy w szpitalu we Frisco, więc do przeprowadzki doszło praktycznie z dnia na dzień. Może nowy dom sprawiał wrażenie większego, miał ogród i basen, jednak nie potrafiło to zastąpić grupy znajomych. Wieczory spędzał jeżdząc na desce po mieście, unikając grupek swoich rówieśników. Może i chciał mieć znajomych, jednak większość ludzi w jego wieku sprawiała przerażające wrażenie, szczególnie w grupkach większych, niż trzyosobowe. Samotność na chwilę obecną wydawała się najlepszym rozwiązaniem.

Zapewne ten stan utrzymałby się do pierwszego dnia w szkole, gdyby Jason nie wjechał w wysokiego chłopaka. Skręcał akurat w skrót prowadzący z parku do jego nowego domu i nie zauważył idącego wprost na niego wysokiego szatyna w jeansowych dzwonach. Stłuczka była nieunikniona. Chłopaki wpadli na siebie, zachwiali się, Jason spadł z deski na twarz, a Cliff wyrżnął tyłkiem o chodnik. Na szczęście obyło się bez większych obrażeń - obaj mieli tylko otarcia i siniaki na rękach i plecach.

- Aua - jęknął żałośnie Jason. Z trudem podniósł się do siadu. Poprawił swoje przekrzywione okulary w drucianej oprawie i odrzucił ciemne loki z twarzy.

Tymczasem Cliff już stawał na nogach, choć krzywił się przy tym z bólu. Jego powolne ruchy i stęknięcia przywodziły Jasonowi na myśl jego dziadka.

- Przepraszam, nie widziałem cię - powiedział Newsted.

- Ani ja ciebie. Nic się nie stało. Złamałes coś?

- Chyba nie, a ty?

- Nie.

Wyższy z chłopaków wyciągnął rękę, pomógł nowemu wstać. Podciągnął go z taką siłą, że niewiele brakowało, by obaj znów wyrżnęłi o glebę.

- Jestem Jason - przedstawił się niższy z chłopaków.

- Cliff.

Nim Newsted zdążył jeszcze coś dodać, nowy znajomy już wpychał mu w rękę ulotkę z datą i miejscem dzisiejszej imprezy.

- Przyjdź , jak będziesz chciał. Miło było poznać - rzucił Burton na odchodne. Jason wciąż sterczał w tym samym miejscu, ściskając ulotkę w dłoniach, z miną zagubionego kota.

- Jasne! Dzieki, Cliff! Ciebie też było super poznać! - zawołał za nim.

- Wiadomo!





****


Jason nie spodziewał się takiej imprezy. Owszem, na niejednej miał przyjemność się znaleźć, lecz żadna z nich nie przypominała imprez z seriali takich jak choćby Skins, czy inna Euforia. Tymrazem jednak właśnie tak było. Otaczał go tłum spoconych, pijanych ludzi, łykajacych jakieś tabletki, od których Jason wolał pozostawać w bezpiecznej odległości. Od elektorinczego jazgotu krwawiły mu uszy, a w każdym kącie tego opuszczonego domu pieprzyli się ludzi, na których ktoś co jakiś czas rozlewal swój napój. Minęło dwadzieścia minut, ktore Jasonowi zdawały się wiecznością. Szatyn musiał dotlenić mózg i odpocząć od zaduchu połączonego ze specyficznym zapachem takich atrakcji.

Praktycznie wybiegł na tyly domu. Chwasty, którymi zarosło podwórko sięgały mu do pasa, a pod przeżartym przez rdzę, dziurawym ogrodzeniem chyba ktoś leżał. Na szczęście piękna, letnia noc rekompendsowała mu wszystko. Zadarł głowę, by spojrzeć w niebo. Podziwiał wielką kulę księżyca. Starał się ignorować odgłosy imprezy dobiegające zza spróchniałych drzwi.

Zapatrzony w niebo, pochłonięty własnymi myślami, nie zwrócił uwagi na skrzypnięcie drzwi za swoimi plecami, ani na ciężkie kroki.

- Hej - cichy głos sprawił, że Jason poskoczył i odwrócił się gwałtownie. O brudną ścianę domu opierał się wysoki, długowłosy blondyn. Właśnie odpalał papierosa.

- Hej - wydusił szatyn, trzymając się za serce - Przestarszyłeś mnie.

- Niechcący - wyciągnął paczkę w stronę Newsteda. Po chwili wahania chłopak wyłuskał jednego papierosa. Nigdy wcześniej nie palił, jednak uznał, że najwyższy czas spróbować nowych rzeczy, skoro już wyszedł z domu.

- Jestem Jason - przedstawił się, gdy blondyn podawał mu zapalniczkę.

- James. To ty wjechałeś w Cliffa na desce?

- Skąd wiesz? - spytał przestraszony.

- To mój najlepszy przyjaciel.


****


Przez ostatnie dni lata Jason spędzał sporo czasu z Jamesem i Cliffem. To oni zapraszali go na imprezy, do siebie, czy na wspólne wyjścia. Niestety, obaj okazali się parę lat starsi od szatyna i Jason nie mógł liczyć na znalezienie się z nimi w klasie. Dzięki chłopakom poznał za to kilka innych ludzi z liceum, a także Kirka i Larsa, którzy zdawali się go nie lubić. Co dziwne, ich niechęć zdawała się wzrastać z każdym kolejnym spotkaniem. Początkowo Newsted usiłował to ignorować, lecz w końcu Cliff również zacząl coś dostrzegać i, w przeciwieństwie do nowego, coś z tym zrobić.

Dlatego, gdy cała piątka wyszła do kina w ostatnią środę wakacji, a Kirk udał się do łazienki podczas bloku reklamowego, Cliff podążył za nim.

- Będziesz patrzył, jak sikam? - spytał Hammett, kiedy stało się jasne, że cały ich pobyt w toalecie Cliff zamierza spędzić oparty o ścianę.

- Nie mam wyjścia. Jaki masz problem z nowym? - szatyn od razu przeszedł do rzeczy.

- Nie mam żadnego problemu.

- Jasne - odparł sarkastycznie Burton - Chodzi o Jamesa?

- Nie jestem zazdrosny! - pisnął Kirk.

- Skoro nie jesteś, to w czym problem?

Brunet milczał.

- Ogarnij się - poradził z dobroci serca Cliff, po czym wyszedł z łazienki.


****


Wieczorna droga do domu mijała Kirkowi i Jamesowi w zupełnej ciszy. Szli ciemnymi ulicami miasta, dopijając swoje napoje.

- Więc Jason, huh - zaczął brunet - Wydaje się całkiem okej.

- Ta, jest w porządku.

- I tyle? - wypalił, nim zdołał się powstrzymać.

James zmarszczył brwi

- Jest bardzo w porządku..?

- Nic więcej?

Blondyn zamrugał szybko

- Niby co?

- Nie podoba ci się?

Het musiał ryknąć śmiechem.

- Jason? - wydusił, między kolejnymi napadami głupwaki - Nasz Jason?

- Co w tym śmiesznego? - spytał zirytowany Hammett.

- Jesteś zazdrosny.

- Wcale nie!

- Oczywiście, masz swoje powody. Tak wspaniały chłopak jak ja nie trafia się często...

- Och, zamknij się.

Het poklepał swojego chłopaka po głowie, usiłując powstrzymać się od śmiechu. Musiał przyznać, zazdrosny Kirk i cała ta jego niechęć była rozczulająca.

SHITSHOW // BAND IMAGINESWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu