Plan Gone Wrong ~Cardinal Copia~

283 7 29
                                    

Dla Lord_Iffy 💜.
Niekoniecznie romantyczna historia.


To nie tak, że [T.I.] popierała satanistów, czy inne odłamy ich religii. Nie chciała, żeby ktokolwiek przejmował kontrolę nad światem - bo po co? I tak jest chujowo i będzie chujowo. Nieważne kto dojdzie do władzy.
Zaczęło się od jej chłopaka - Briana. On był mocno zafiksowany na tym punkcie. Mówił, że na czarnych mszach leczą dotykiem rąk i inne pierdoły. [T.I.] nie wiedziała czy się śmiać, czy płakać, gdy to usłyszała. W końcu jednak dała się namówić na "mszę", czy jakkolwiek wyznawcy Emeritusa to nazywali. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Ludzi naprawdę leczono dotykiem rąk. Początkowo kobieta uważała to za przekręt, jak każda racjonalnie myśląca osoba.
Niedługo później za namową Briana zaczęła składać w ofierze małe zwierzęta, takie jak szczury, czy kaczki. Dalej nie wierzyła w religię, a bycie członkinią wspólnoty jej nie wystarczało. Ona musiała być na jej szczycie. Uznała, że skoro już marnuje swój czas, równie dobrze może coś z tego mieć. 

Niestety, Emeritus III, którego zaczęła urabiać, odszedł z tego świata. Jego miejsce zajął Cardinal Copia, kompletnie obcy typ. Czemu nadawał się na to stanowisko? Trudno powiedzieć.
Dlatego poszła na zgromadzenie muzyczne.
Szału nie było. 

Tłum ludzi ubranych na czarno wydzielał zapach starego, męskiego potu, przetrawionego piwa i, z jakiegoś powodu, czosnku. [T.I.] cudem dopchała się pod scenę.
Mniej więcej do połowy koncert przebiegał normalnie. Dopiero później zaczęło robić się interesująco.

Cardi C, w swoich czarnych szatach, podszedł do krawędzi sceny przy akompaniamencie absolutnej ciszy. Rozłożył ramiona, jakby chciał objąć cały tłum. Jeden z demonów podał mu czarną księgę ze srebrnymi okuciami, otwartą mniej więcej po środku.
[T.I.] powstrzymywała się od przewrócenia oczami. Pewnie znowu jakis rytuał.
Cardi zaczął czytać jakieś wersy po pandemońsku, wprawiając swoich wyznawców w dziwne drgawki. Początkowo ludzie drżeli, jakby czekali ponad dziesięć minut na przystanku autobusowym w Białymstoku podczas śnieżycy. Drgawki jednak wzrastały na sile z każdą sekundą, aż w końcu ludzie nie mogli ustać. Upadali na podłogę, jeden po drugim.
Wszyscy, poza [T.I.].

Dość popularnym jest stwierdzenie, że jeśli w coś wierzymy, staje się to prawdą. A skoro [T.I.] nie wierzyła w te bzdury, była poza zasięgiem działania ich mocy. Początkowo nie wiedziała, czy to dobrze. Nagle coś mokrego chlusnęło jej na nogę, spojrzała w dół - krew. Wijące się w konwulsjach ludzkie ciała dławiły się własną krwią. Ten los spotkał wszystkich na koncercie, poza nią. Stała pośród ciał, patrząc ze strachem w kierunku sceny. Zaczęła sobie wyobrażać najgorsze scenariusze, które mogą ją teraz czekać. Chyba wolałaby już te drgawki.
Cardi również na nią patrzył, z niemałym zaskoczeniem. 

- Jak to zrobiłaś? - powiedział do mikrofonu, nie odrywając wzroku od kobiety. Sama zainteresowana postanowiła rżnąć głupa.

- Co takiego?

Dobra, nie aż takiego głupa.
Jeden z demonów aż strzelił facepalma.
No tak, to pytanie w ogóle nie wzbudzało podejrzeń.
Copia zdał sobie sprawę, że nie ma do czynienia z wybitnym bystrzakiem.
[T.I.] akurat było to jak najbardziej na rękę. Jeżeli weźmie ją za idiotkę, będzie miała nad nim przewagę. 

Uśmiechnęła się nieprzytomnie

- Hej, jestem [T.I.], a wy?

Podziałało.
Cardi i demony wymienili zagubione spojrzenia.

- To jakiś happening? - kontynuowała dziewczyna - Super pomysł. Teraz zaczną udawać zombies?

Początkowo mistrza ceremonii trochę zatkało. Kiedy już się otrząsnął, zeskoczył ze sceny i nie zważając na ciała swoich wyznawców zbliżył się do kobiety. Starał się sprawiać onieśmielające wrażenie, jednak nie podziałało.

- Fajna maska. Mogę dotknąć?

Oboje wzdrygęli się, gdy z okolic sceny dobiegł huk - jeden z demonów poślizgnął się na krwi i wpadł na perkusję.

- To my was może zostawimy... - powiedział inny, wycofując się dyskretnie.

Uwaga Cardinala skupiła się ponownie na starającej się zachować spokój [T.I.].

- Kim jesteś? - spytał.

- Kelnerką. 

Łatwo nie będzie.

Cardi usiłował się opanować. Potrzebowali ludzkiej ofiary na kolejną "czarną mszę", a po co miał jej szukać, skoro przy okazji mógłby usunąć świadka nieudanego rytuału. W teorii powinno się składać w ofierze dziewice, bo inaczej powstaje demon, ale nie przejmował się tym jakoś szczególnie. W sumie, po co czekać do zgromadzenia. Lucek dostanie wcześniej ofiarę, może to sobie zapamięta i następnym razem jak coś spieprzą będzie traktował ich bardziej ulgowo, zamiast wywoływać kolejną wojnę światową.

Bez żadnego uprzedzenia palce Copii zacisnęły się wokół włosów [T.I.] z niewyobrażalną siłą, szarpnięciem powalił dziewczynę na ziemię. Zanim zdążyła jakoś zareagować została przygnieciona ciężarem ciała mistrza ceremonii. Mimo starań, nie mogła go z siebie zrzucić. Jej ramiona zostały przywożdżone do podłogi wyjątkowo kościstymi kolanami Cardiego. 

- Co ty robisz?! Puść mnie! - krzyknęła.

- Nie - odparł spokojnie, rysując wokół nich krwią jednego ze swoich wyznawców cudaczny symbol.

- Nie zrobiłam nic złego! 

- To bez znaczenia.

Zanurzył całą w dłoń krwi i przeciągnął nią w dół przez środek twarzy kobiety, mamrocząc niezrozumiałe słowa. 

Nagle w powietrzu zapachniało siarką, ponad ramieniem mężczyzny [T.I.] dostrzegła coś jakby ktoś wycinał kawałek nieba nożem z drugiej strony. Z rozcięć sączyła się czerwona poświata.
[T.I.] zrozumiała co się dzieje, krzyknęła głośno. Sukinsyn chciał ją złożyć w ofierze. Zaczęła się szarpać jeszcze mocniej, niestety bezskutecznie.
Płakała ze strachu, gdy Copia wreszcie z niej zszedł. W wymiarze powstała prostokątna dziura, której gorąc i pomarańczowo-czerwone światło jakby ją przyciągało. Potem nastała ciemność.


****


Prywatna ekipa sprzątająca Ghosta była zajęta układaniem ciał w wysokie kopce, gdy [T.I.] wreszcie się obudziła. Usiadła powoli, oddychając płytko. Miała osmalone skronie i nos, jej twarz pokrywała zaschnięta już ludzka krew. Czuła się dziwnie, trochę jakby wypiła butelkę wina na pusty żołądek. Rozejrzała się wokół siebie, starała się nie wpadać w panikę. Pamiętała bardzo wyraźnie co się stało, nim straciła przytomność. 

Powoli, starając się by nikt jej nie zauważył, wyczołgała się poza granice znaku i ułożyła się wygodnie między dwoma ciałami. Miała kolejny plan, który (miejmy nadzieję) tym razem powinien zadziałać. To, że straciła duszę nic nie znaczy, a na pewno nie, że zrezygnuje z zemsty i nie spędzi przyjemnie czasu na Ziemi.

SHITSHOW // BAND IMAGINESDonde viven las historias. Descúbrelo ahora