Master Of Pancakes ~Roger Taylor~

360 19 11
                                    

Dla lepetitstich 💜. Nie wiem, czy Roger Taylor jest takim beztalenciem kulinarnym. Szczerze mówiąc, nie wygląda na takiego. Przypominam jednak, że w fikcji literackiej (szczególnie w naszych odmętach Wattpada) wszystko jest możliwe i wszystko zdarzyć się może.


- Długo jeszcze? - marudził Roger. Wraz z Johnem stali przed wejściem do szkoły gastronomicznej. Jak to w Londynie, było zimno, wietrznie i pochmurno. Z nieba co jakiś czas siąpił deszcz. Była to idealna pogoda na siedzenie w domu przed kominkiem, a nie stanie na dworzu w tłumie nastolatek w wieku przedmałżeńskim.

- Dziesięć minut. Wytrzymasz - oznajmił John.

Dobry przyjaciel Rogera w minioną sobotę złamał ząb na naleśniku perkusisty i postanowił wyświadczyć blondynowi przysługę - zapisał go na lekcje gotowania. Początkowo Taylor zapierał się rękami i nogami. Nie zamierzał się upokarzać przed tłumem nastolatek. Jadał w restauracjach i u mamy - żyło mu się wspaniale. Dopiero Freddie i Brian przelali czarę goryczy swoimi żartami. Owszem, ich poczucie humoru trafiało w punkt, jednak nie taki, jaki odpowiadał Rogerowi. Po ponad dwóch tygodniach, wielu nieudaych podejściach i zatruciu pokarmowym Briana, John wyszedł z propozycją zakładu: Roger nauczy się gotować i dostanie jego czerwoną impalę z sześćdziesiątego siódmego, albo będzie służącym basisty do następnej trasy koncertowej. A Deaky gdy się uparł, potrafił uprzykrzyć życie. Roger zdecydował się zaakceptować warunki. Wyglądałby wspaniale we wcześniej wspomnianym aucie. Zresztą gotowanie to żadna filozofia, musiał tylko przestrzegać przepisu, czytać etykiety i pozostać skupionym.


****


Pierwsza lekcja gotowania przebiegła lepiej, niż zakładał blondyn. Wprawdzie był tam jedynym mężczyzną, przez co dziewczęta ciągle się rozpraszały, jednak z jakiegoś powodu ich chichoty mu nie przeszkadzały. Przeciwnie, podczas zajęć czuł się o wiele lepiej, niż gdy Disco Deaky i reszta brygady patrzyła mu na ręce. Może jego muffinkom sporo brakowało do absolutu, ale przynajmniej wyglądały w miarę okej. Dlatego perkusista zdziwił się, gdy prowadząca chciała zamienić z nim słowo po zajęciach.

Pani Dogherty, elegancka dama w podeszłym wieku, sprawiała miłe, choć dystyngowane wrażenie. Rogerowi kojarzyła się z młodszą, milszą i zabawniejszą wersją Królowej.

- Panie Taylor - zaczęła - Przyznam bez ogródek: dawno nie spotkałam tak beznadziejnego przypadku, jak pan.

Cały optymizm opuścił blondyna w jednej chwili.

- Och - udało mu się tylko wydusić. Może jednak gotowanie nie było taką prostą sprawą, jak zakładał.

- Doceniam jednak pańskie starania - dodała, aby całkiem nie zdołować chłopaka - Wielu mężczyzn w pańskiej sytuacji liczyłoby na umiejętności i uprzejmość żony, albo matki. Dlatego postanowiłam panu pomóc i przyznać, nzawijmy to, korepetytorkę. Od jutra będzie służyć panu pomocą, oczywiście jeżeli nie jest pan, jak mojej świętej pamięci Edmure i nie poddaje się przy pierwszej porażce.

Roger postanowił udowodnić Pani Dogherty, że w niczym nie przypomina zmarłego Edmure'a. Poza tym, naprawdę chciał tę impalę.


****


Wraz z początkiem następnych zajęć, do stanowiska Rogera przeniosła się młoda kobieta, na oko w jego wieku.

- Cześć. Jestem [T.I.], pani Dogherty poprosiła mnie o pomoc dla ciebie - przedstawiła się miło. Roger zwrócił szczególną uwagę na jej lśniące włosy i uroczo zaróżowione od zimna policzki. Nagle poczuł przypływ sympatii do angielskiej pogody.

- Roger, miło poznać - perkusista wyciągnął w kierunku dziewczyny dłoń, którą uścisnęła.

- Wzajemnie.

Nim zdążyli bardziej zagłębić się w rozmowę, pani Dogherty rozpoczęła zajęcia.

- Wiatjcie, moi drodzy - powiedziała, na jej twarzy nie zagościł nawet cień uśmiechu - Dziś postanowiłam zbytnio was nie przemęczać. Macie za zadanie przyrządzić tradycyjne angielskie śniadanie.


****


Roger sobie nie radził. [T.I.] wiedziała to, odkąd zobaczyła, jak usiłuje naciąć kiełbaski. Dzielnie pomagała blondynowi przez całe zajęcia, co łatwe nie było. Chłopak się starał i uważała to za urocze, lecz krzywda, jaką wyrządził składnikom wołała o pomstę do nieba. Nie komentowała jednak poczynań perkusity, jedynie go poprawiała. Podobnie, jak pani Dogherty, [T.I.] doceniała obecność Taylora na zajęciach tego typu. Cieszyła się, że on jeden nie chce polegać na umiejętnościach swojej partnerki. Jej wewnętrzna feministka dopatrywała się nadchodzącego wiatru wielkich przemian, zwiastowanego przez Rogera.

Dlatego powiedziała:

- Może najpierw przeczytaj uważnie przepis i stosuj się do niego. To naprawdę nie jest trudne. Muszisz tylko wykonywać krok po kroku odpowiednie czynności.

- Wiem, ale mam wrażenie, że nie określają wszystkiego precyzyjnie.

- Myślisz tak, bo dopiero co dowiedziałeś się, że miarka nie jest tylko wysuwana. Spokojnie, wszystkiego się nauczysz. Jak chcesz, mogę ci pomagać poza lekcjami. Na pewno ci to nie zaszkodzi.

Roger przystał na tę propozycję. Stawka była zbyt wysoka, aby się wycofać.


****


Przez najbliższe tygodnie John, Freddie i Brian rzadko widywali Rogera. Perkusista naprawdę zaangażował się w gotowanie i poświęcał mu każdą wolną chwilę. Oczywiście w towarzystwie [T.I.]. Nie dość, że blondyn robił postępy, to jeszcze mógł słuchać wspaniałego, perlistego śmiechu dziewczyny.

Niestety, dni Rogera w szkole gastronomicznej zostały policzone. [T.I.] i pani Dogherty zaczęły coraz częściej go chwalić, co znaczyło postępy. Blondyn powinien się cieszyć, lecz jakoś nie potrafił. Polubił towarzystwo dziewczyn z zajęć, szczególnie [T.I.].

Pewnego czwartkowego wieczora, podczas korepetycji, [T.I.] pochwaliła nie tylko postępy blondyna, ale też danie, które przygotował.

- To znaczy? - spytał cicho perkusista.

- To znaczy, że jeszcze kilka dni i w ogóle nie będziesz potrzebował żadnej pomocy.

Taylor zasępił się. Może nie potrzebował pomocy dziewczyny, ale jej towarzystwa już tak. Polubił ją bardziej, niż chciałby przyznać.

- Coś nie tak? - spytała [T.I.], widząc jego minę.

- Będzie mi brakowało naszych lekcji - wyznał po chwili milczenia.

- Mi też. Dobrze się bawiliśmy i naprawdę sporo się nauczyłeś.

- Czy będę mógł ci kiedyś coś ugotować?

- Pewnie - powiedziała i przytuliła mocno chłopaka.

****

John, Brian i Freddie wpatrywali się w talerz pełen gorących naleśników, przygotowanych przez Rogera. Cała trójka miała tak podejrzliwe miny, jakby spodziewali się cyjanku w cieście. Jedzenie pachniało cudnie, lecz wciąż się niepokoili.

Pierwszym odważnym okazał się Freddie. Podjął się wyzwania głównie, aby nie wpędzić Rogera w kompleksy.

John i Brian obserwowali, jak wokalista przeżuwa naleśnika, po czym uśmiecha się, wciąż z pełnymi ustami.

- Roher, to chest pychne! - stwierdził, od razy pakując do paszczy następnego naleśnika. Po chwili John i Brian poszli w jego ślady.

Gdy blondyn patrzył na chłopaków, czuł powalającą dumę. Szkoda, że [T.I.] również nie spróbowała jego naleśników. Ta okoliczność tak go przybiła, że wieczorem wsiadł w swoją czerwoną impalę i dostarczył pod drzwi dziewczyny talerz naleśników, zrobionych specjalnie dla niej.

SHITSHOW // BAND IMAGINESWhere stories live. Discover now