Percy, My Lord And Savior ~Robert Plant~

380 14 11
                                    

Dla amitudi i  @MyMichelle 💜. Przepraszam, że tak długo czekałyście. Średnio czułam Roberta, że się tak wyrażę.



[T.I.] naprawdę kochała swoje życie. Była młoda, atrakcyjna, bez problemu potrafiła się utrzymać, miała wspaniałe przyjaciółki i szczęśliwą rodzinę. Większość dziewczyn rozpaczałoby z powodu braku drugiej połówki, lecz nie ona. [T.I.] była wolna w każdym znaczeniu tego słowa. Nikt nie pytał dokąd idzie, ani kiedy wróci. Pierwszy raz w życiu mogła robić to, na co miała ochotę i nie zamierzała z tego rezygnować, a już na pewno nie dla jednego chłopaka. Czemu powinna się ograniczać, skoro w samym Los Angeles napotykała dziesiątki przystojnych mężczyzn. Jeżeli miałaby faceta, to jej wybranek na pewno ukróciłby jej niektóre postępowania. Na pewno nie pozwoliłby spędzić jej sobotniego wieczoru na backstage'u koncertu Black Sabbath. Hipotetyczny chłopak na pewno dostałby palpitacji, gdyby zobaczył jak Złoty Bóg, jedyny, niepowtarzalny Robert Plant biega za nią, jak bezpański pies. [T.I.] nie miała nic przeciwko zalotom frontmana, lecz spędziła z nim w składziku ponad dwie godziny, a on wciąż nie przestawał zasypywać jej komplementami, przy okazji ignorując inne dziewczyny. Taka sytuacja nie zdarzała się często, szczególnie w środowisku ogólnoświatowych sław. [T.I.] zwaliła to jednak na różne substancje zaciemniające umysł blondyna.


****


Następnego ranka, poza kacem i licznymi malinkami na ciele pozostawionymi przzez wokalistę, na [T.I.] czekał również mało przyjemny telefon. Kuzynka zadzwoniła by poinformować ją o zjeździe rodzinnym i wyrazić rozpacz, czemu [T.I.] nie ma chłopaka. Jakby bez faceta była niekompletna. Dziewczyna szczerze nie rozumiała tej fiksacji na punkcie posiadania partnera, lecz nie zamierzała rozpoczynać kłótni z kuzynką. Wiedziała, że nie przekona jej do zmiany zdania.

[T.I.] westchnęła ciężko, przewracając się bez ładu i składu na materacu. Czemu samotna kobieta nigdy nie może być szczęśliwa w oczach innych, nawet najbliższych?

Prawdopodobnie wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby wieczorem [T.I.] nie znalazła karteczki z numerem telefonu blondyna. Skoro postanowił się na niej uwiesić, niech się na coś przyda.

Prawdę mówiąc, [T.I.] liczyła, że Plant nie odbierze. Wtedy mogłaby zapomnieć o tym głupim pomyśle.

- Halo? - po trzech sygnałach rozległ się zaspany, schrypnięty głos Roberta.

- Hej, tu [T.I.]. Przeszkadzam?

- [T.I.]? Nie, oczywiście, że nie. Jak tam, mała?

- Nie narzekam, dzięki. Chciałam zapytać, czy może robisz coś w przyszły weekend?

- [T.I.], słuchaj, bardzo mi schlebiasz, ale nie szukam dziewczyny...

- Ani ja chłopaka - weszła mu w słowo - Bardziej liczyłam na przysługę.

Robert odezwał się dopiero po kilku sekundach

- Co z tego będę miał?

- Dobre jedzenie i możliwość wkurzenia paru osób.

- Tylko tyle?

- Jak też będziesz kiedyś czegoś potrzebował, to wbijaj śmiało.

- Co miałbym zrobić?


****


Droga do Orange County zajęła naszej parze pół dnia. Robert prowadził swojego aston martina, podczas gdy siedząca obok niego dziewczyna malowała lakierem paznokcie u nóg. Chmury na niebie ciemniały z każdą chwilą, zapowiadając zbliżający się deszcz. Na autostradzie co chwila tworzył się korek. Robertowi i [T.I.] to jednak w niczym nie przeszkadzało, a wręcz działało na ich korzyść. Spóźnią się i będą mogli opracować wersję wydarzeń, której będą się trzymać aż do wyjazdu.

SHITSHOW // BAND IMAGINESWhere stories live. Discover now