Side Chick ~Joe Perry~

316 15 26
                                    

Dla 003karola003 💜.


To nie tak, że Joe nie kochał swojej żony. Po prostu jego żona nie była [T.I.].
Niestety, jego dziewczyna nie rozumiała, że brunet po prostu nie mógł i nie chciał między nimi wybierać.

- Rozwiedź się z nią, albo widzimy się po raz ostatni - oznajmiła stanowczo kobieta, krzyżując ręce na piersiach.

Właśnie wracali z randki, siedzieli w aston martinie Joego. Temat rozwodu w ogóle nie zostałby poruszony, gdyby nie zostali zaczepieni przez fana Aerosmith podczas spaceru przez park. Chłopak zrobił bardzo zaskoczoną minę, gdy dowiedział się, że jego ulubiony gitarzysta ma kochankę - jakby jeszcze było mu mało groupies. Mógł zostawić trochę kobiet zwykłym śmiertelnikom!

[T.I.] natomiast całkiem skończyła się cierpliwość. Jasne, dobrze się bawili, ale przywiązała się do mężczyzny, bolało ją bycie tą drugą, pozostawioną w cieniu. Intuicja podpowiadała jej, że Joe nie zostawi dla niej żony, ale żałowałaby do końca życia, gdyby chociaż nie spróbowała go od niej odciągnąć.

- [T.I.], kochanie... - zaczął gitarzysta, starając się nie okazywać paniki. 

- Mówię poważnie - przerwała mu - Nie traktujesz mnie poważnie, mam tego dość.

Reszta drogi do mieszkania kobiety minęła w pełnym napięcia milczeniu. Gdy Joe zaparkował pod blokiem, [T.I.] bez słowa wysiadła z auta, nawet nie patrząc w jego stronę. Mężczyzna patrzył ponuro, jak wchodzi na klatkę.


****


Przez dwa tygodnie od ostatniej randki z [T.I.] Joe starał się podjąć decyzję.
Zamiast tego udało mu się dokonać ciekawej obserwacji.

Pozbawiony możliwości kontaktu z dziewczyną stał się wyjątkowo okropny dla Elyssy. Gdy już odzywał się do brunetki to jedynie, by wytknąć jej jakiś błąd, lub rozpocząć i tak bezsensowną awanturę o nawet najmniejszą pierdołę. W skrócie; zachowywał się niczym smoczyca podczas okresu. Irytowało go dosłownie wszystko w żonie, nawet perfumy, których używała.
Najgorsze, że na jego zachowaniu poniekąd cierpiały również ich dzieci, jednak Joe nie mógł się powstrzymać. Z końcem trzeciego tygodnia bez [T.I.], po wyjątkowo paskudnej awanturze, postanowił poradzić się najmniej wykwalifikowanej do dawania rad osoby, jaką znał - Stevena Tylera.

Steven podszedł do tematu w typowy dla siebie sposób. Najpierw zabrał przyjaciela do klubu ze striptizem, by obaj choć trochę się odstresowali. Dopiero gdy obaj zostawili parę tysięcy za gumkami cekinowych stringów Steven uznał, że byli gotowi na poważną rozmowę.

- Co w niej takiego jest? - spytał szatyn, starając się zrozumieć wyraźną obsesję przyjaciela.
Siedzieli na skórzanej kanapie na przeciw głównego podestu dla striptizerek, otoczeni urzędnikami w garniturach i spoconymi kierowcami tirów.

- Po prostu... Lubię spędzać z nią czas. Jest fajna, ładna i używa swojego mózgu w przeznaczonym dla niego celu - wyjaśnił Perry. Tęsknił za swoją dziewczyną i to o wiele bardziej, niż się przyznawał. Brakowało mu jej uśmiechu, błyszczących [T.K.O.] oczu... Tęsknił za wszystkim, co czyniło [T.I.] nią.

- Rzeczywiście, ewenement - zgodził się zaskoczony Tyler - Poznałem ją?

- Widzieliście się nie raz.

- Czy to ta, która robi dobre ciasto cynamonowe?

- Tak, to ona.

- To ciasto jest zajebiste.

- Wiem.

Między facetami nastąpiła chwila ciszy. Steven z całego serca chciał pomóc przyjacielowi w podjęciu tej trudnej decyzji.

- Joe - zaczął w końcu Steven, starając się uważnie dobierać słowa - Przez wiele lat widziałem cię z naprawdę wieloma kobietami. Naprawdę, z większą ilością, niż bym sobie życzył, w naprawdę pojebanych sytuacjach...

- Steven, do rzeczy.

- Na żadną nigdy nie patrzyłeś tak, jak na [T.I.]. Po prostu się ogarnij i zrób to, co powinieneś zrobić już dawno.


****


[T.I.] wchodziła po schodach na swoje piętro, niosąc w ramionach kosz ze świeżo wypranymi ubraniami. Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy przed drzwiami do mieszkania zastała Joego. Gitarzysta ściskał w dłoni ogromny bukiet czerwonych róż.

- Co tu robisz? - spytała kobieta.

Nagle oślepił ją szeroki, stuwatowy uśmiech

- Złożyłem pozew o rozwód - oznajmił radośnie brunet.

- Czyżby?

Perry pokiwał gorliwie głową

- Tak. Zrozumiałem że, nieważne jak ckliwie to zabrzmi, jesteś jedyną kobietą, której potrzebuję. Kocham cię, [T.I.].

Kobieta powoli pokiwała głową

- To tyle?

- I przepraszam, jeśli myślałaś, że cię wykorzystywałem. Nigdy tak nie było.

- Blisko.

- Co jeszcze mam powiedzieć?

- Hmm, no nie wiem. Może "[T.I.], pójdę na odwyk"?

Joe wytrzeszczył oczy

- Że co?!

- Słyszałeś.

Gitarzysta westchnął ciężko, zdobył się na wymuszony uśmiech  

- Skoro cię to uszczęśliwi.

Dopiero po tych słowach kobieta obdarowała go swoim pięknym uśmiechem, za którym tak bardzo tęsknił. Odstawiła kosz z praniem na podłogę i rzuciła mu się w ramiona. Joe wreszcie poczuł się, jakby był w domu.


SHITSHOW // BAND IMAGINESUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum