Mac N' Cheese part 4. ~James Hetfield~

609 30 110
                                    

Tym razem to już naprawdę ostatnia część, nie będę Was więcej męczyć naszym ślicznym Stołem, chyba że bardzo chcecie. Jeśli tak, wiecie co robić.💜

James musiał użyć całej woli, by się nie rozpłakać, lub nie zacząć ponownie krzyczeć na [T.I.]. Wiedział jak to jest nie mieć ojca i już dawno postanowił sobie, że jego dzieci nigdy nie będą znały tego uczucia. Sama myśl o tym, że nie było go przy chłopcu przez jego dotychczasowe życie doprowadzała go do szału. Starał się jednak zapanowac nad emocjami. Dla Alana.
- Nie zostawisz mnie więcej?
- Nie zostawię, obiecuję.
Nieważne, co powie [T.I.], nie zrobi tego.

Tydzień później...

[T.I.] czekała na Jamesa w kawiarni nieopodal jej domu. Mieli przedyskutować możliwość jego utrzymywaniu kontaktu z Alanem.

Przez ostatni tydzień Hetfield praktycznie u nich mieszkał, on i Alan usiłowali nadrobić zaległości.
Gdy [T.I.] patrzyła, jak bawią się w ogródku przed domem, albo kiedy słuchała, jak James opowiada ich synkowi historie na dobranoc, zmieniając przy tym swój głos, by bardziej pasował do poszczególnych postaci czuła, że mogłaby nawet do niego wrócić.
Oczywiście jeżeli blondyn spełni odpowiednie wymagania, by na stałe znaleźć się w życiu ich syna.
Piętnastominutowe - jak na razie - spóźnienie nie poprawiało jego i tak wątpliwej sytuacji.

Po prawie godzinie Hetfield wreszcie się pojawił. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie miał najlepszego humoru.

- Hej. Długo czekasz? - powiedział, siadając przy stoliku.

- Tak. Masz jakiś konkretny powód, dlaczego się spóźniłeś?

- Korki. Wiesz, jak jest.

Gdy zdjął okulary przeciwsłoneczne z twarzy, [T.I.] spodziewała się zobaczyć dobrze znane jej już mętne spojrzenie. James jednak sprawiał wrażenie trzeźwego i ogarniętego.
Może naprawdę stał w korku.

- Sporo myślałam - zaczęła kobieta - i zdecydowałam, że będziesz mógł odwiedzać Ala kiedy będziesz chciał, ale musisz być trzeźwy przez cały czas, gdy z nim jesteś. Nie możesz też mieć kaca, masz się zachowywać wzorowo. Przypominam ci też, że pod bycie obecnym w jego życiu kwalifikuje się także zajmowanie nim, gdy jest chory, ma koszmar, albo trzeba po niego przyjechać do szkoły.

Po jej słowach nastała chwila ciszy.

- To tyle? - spytał w końcu mężczyzna.

- To całkiem sporo, James - odparła poważnie - Jeżeli chcesz być jego tatą, jesteś nim w stu procentach. Jak ci nie pasuje, nie mamy o czym rozmawiać.

- Nie o to mi chodziło. Wiem, że to duża odpowiedzialność i jestem na to gotowy - wyjaśnił - Po prostu zastanawiałem się, czy może myślałaś o czymś jeszcze?

[T.I.] zmarszczyła brwi, niezbyt wiedziała, o co mu chodzi

- Niby o czym?

- Nieważne - odpowiedział szybko, unikając jej spojrzenia.

Przez resztę spotkania kajał się w myślach za swoją naiwność. No bo czy naprawdę myślał, że wypicie tylko jednego sześciopaka przez cały tydzień i ciągłe spędzanie czasu z Alanem puści parę ostatnich lat w niepamięć?
Musiał postarać się bardziej, jeżeli chciał w pełni odzyskać rodzinę.

****

- Mama mnie zabije, jak cię zobaczy - stwierdził James, patrząc z niepokojem na Alana. Miał zabrać chłopca do fryzjera, co zrobił. Zaparkował idealnie równo przed centrum handlowym, założył wszystkie ubrania Alana na właściwą stronę i zanim poszli na lody kupił mu pizzę, jak odpowiedzialny rodzic. Jedyny błąd popełnił przy wyborze fryzury. Niebieski irokez z białymi pasemkami wyglądał zajebiście i początkowo wydawał się równie cudownym pomysłem, dopóki nie pojawiła się jakaś matka, która również przyszła ze swoim synem do fryzjera. Jej syn był pod takim wrażeniem włosów Alana, że zaczął prosić o to samo. Wtedy kobieta zmierzyła Jamesa wyjątkowo nieprzyjemnym wzrokiem, długo zatrzymując spojrzenie na jego długich włosach, ramonesce i koszulce Judas Priest. Następnie wygłosiła bardzo głośny i pouczający wykład (upewniła się najpierw, że James ją wyraźnie słyszy, podobnie jak reszta ludzi w salonie) na temat nieodpowiedzialnych rodziców i skazywania niewinnych dzieci na ostracyzm społeczny. Ostracyzm społeczny? Mały właśnie został królem przedszkola!
Początkowo Hetfield bardzo chciał zacząć się z nią kłócić, lecz uznał, że robienie sceny nie ma sensu. Tak nie postąpiłby rozsądny, odpowiedzialny ojciec, a Het-alkoholik. A on przecież nie był alkoholikiem. Zresztą został nagrodzony niekontrolowanym, szczerym zachwytem swojego synka, a to wydawało mu się ważniejsze.
Dopiero po chwili, gdy już początkowy zachwyt minął, James zastanawiał się co powie [T.I.]. Z jakiegoś powodu wydawało mu się, że nie będzie zadowolona. Starał się jednak nie przejmować nadciągającą krytyką swojej żony. Będzie się tym martwił, gdy dojadą do domu.

SHITSHOW // BAND IMAGINESWhere stories live. Discover now