Our Way ~Scott Ian~

157 8 4
                                    

Dla zgnileoczy 💜. Przepraszam, że tak długo czekałaś.


Wakacje w Londynie spełniły niemal wszystkie marzenia [T.I.]. Uwielbiała podróże, szczególnie po Europie i dbała, by co roku odwiedzić choć jedno państwo. W lato osiemdziesiątego piątego przypadały jej ostatnie wakacje - kończyła studia i nim wkroczy w dorosłość, chciała ostatni raz porządnie zaszaleć.

Sam Londyn nie wydawał jej się najbardziej urokliwą europejską stolicą, jaką odwiedzała. Szare, pochmurne niebo towarzyszyło jej cały czas. Padało częściej, niż przez miesiąc w Kalifornii, a akcent tubylców zdawał się komplikować wszystkie rozmowy.

[T.I.] jednak była zdeterminowana. Każdego dnia, nie licząc tych wyjątkowo burzowych, gdzie wiatr wyrywał drzewa z korzeniami, łapała swój zaufany plecak, mapę i wyruszała na przygodę, by wrócić do hotelu dopiero w środku nocy.

Niestety, pod koniec pierwszego tygodnia wyjazdu przeceniła swoje możliwości. Ciemne uliczki Londynu pochłonęły ją bez reszty, aż odnalezienie drogi powrotnej okazało się niemożliwe. Nad miastem zapadał zmierzch, a [T.I.] nie widziała żywej duszy. Nie miała kogo zapytać o drogę.


****


Dziewczyna wałęsała się ciasnymi uliczkami w ciemnościach. Temperatura spadła jeszcze bardziej, a latarnie uliczne zdawały się rzadkością. [T.I.] drżała z zimna. Przy każdym kroku rozglądała się, w poszukiwaniu drugiego człowieka.

Przedstawiciela swojego gatunku spotkała przed północą, na jakimś wypizdowiu, jednym z tych gdzie psy szczekają dupami. Szczerze wątpiła, czy dalej przebywa w Londynie. Młody chłopak, mniej więcej w jej wieku, leżał w jakiśch krzaczorach, chrapiąc głośno. Zwykle kobieta zostawiłaby go w spokoju, lecz była zdesperowana. Ten menel był jej jedyna nadzieją. Złapała za pierwszy lepszy patyk i szturchnęła go w tyłek. Dźgała go, dopóki nie powrócił do życia. Pierwszą rzeczą, jaką mężczyzna zrobił po zmartwychwstaniu było wyrzyganie calej zawartości swojego żołądka.

- Co jest? -wychrypiał, gdy wreszcie stanął na drżących nogach. Otaksował wzrokiem stojącą przed nim dziewczynę i skłamałby, gdyby powiedział, że nie podoba mu się to, co widzi.

- Przepraszam, że zakłócam twój spokojny sen, ale jesteś pierwszym człowiekiem, jakiego widziałam przez ostatnie trzy godziny.

- W takim razie masz pecha - zażartował, po czym roześmiał się nerwowo. Dziewczyna natomiast przestąpiła sporo do tyłu, zaniepokojona.

- Żartuję, spokojnie - wyjaśnił pospiesznie, w pewnym momencie zdał sobie z czegoś sprawę - jesteś ze Stanów?

- Tak.

- Ja też.

- Wow, co za spotkanie!

- Jestem Scott.

- [T.I.]. Miło cię poznać.

- Ciebie też. Więc, [T.I.], chcesz się odnaleźć?

- Dokładnie.

- Na całe szczęście znam drogę do centrum miasta. Chodź, zaprowadzę cię.


****


Scott nie znał drogi do centrum. Świtało, w poświacie wschodzącego słońca para zamiast bloków i kamienic widziała jakies pagórki i pola.

- To nie jest centrum miasta.

- No nie - przyznał bunet - Coś nie wyszło.

- Coś nie wyszło?! - krzyknęła dziewczyna - Zgubiłeś mnie jeszcze bardziej! Jesteśmy na jakimś polu, tak daleko od miasta, jak się da!

- Na pewno coś wymyślimy..!

- Nie chcę z tobą myśleć! Zgubileś nas! - zaprotestowała. Odwróciła się na pięcie, prawie skręcajac przy tym kostkę i ruszyła drogą, którą szli chwilę temu.

- [T.I.], nie wygłupiaj się..! - zawolał za nią - Razem mamy większe szanse na znalezienie drogi!

- Mieliśmy znaleźć ją wczoraj!

- Nie zostawisz mnie tu chyba samego?!

- Czemu nie!

- [T.I.]! - rzucił się za nią biegiem. Zmęczona dziewczyna nie próbowała uciekać. Pozwoliła Scottowi iść obok siebie, nawet pomimo jego zapachu.


****


Ściemniało się, gdy z pomocą mapy, trzech pijaczków i taksówkarza oraz jego zacnego wehikułu, [T.I.] wraz ze Scottem wreszcie postawili stopy na chodniku Baker Street.

- Czemu sklamałeś? - spytała dziewczyna, nim mieli rozstać sie na dobre.

- Chciałem zaimponować - przyznał zawstydzony.

- Nie wyszło.

- Wiem. Ale może chciałabyś wyskoczyć na piwo jutro wieczorem?

[T.I.] westchnęła ciężko, jednak po chwili już kiwała twierdząco głową. Co miała do stracenia?  

SHITSHOW // BAND IMAGINESWhere stories live. Discover now