Cornfield ~Metallica~

414 24 32
                                    

Dla dreamfeelings 💜. To pierwsza moja historia całkowicie bez "reader insert". Jak zwykle, mam nadzieję, że Wam się spodoba 😘. Tytuł nie ma nic wspólnego z nową odmianą Jamesa.


Żar lał się z bezchmurnego, idealnie błękitnego nieba. Był środek niewykle ciepłych wakacji.
Przez rozległe pola kukurydzy w Iowa ciągnęła się wąska, asfaltowa droga, swoją gładką powierzchnią tak bardzo przywodząca na myśl swoje siostry w Polsce.

Jason Newsted przedzierał sie przez wysokie pola kukurydzy w poszukiwaniu swoich bagaży. Pot zalewał mu oczy, zlepiał jego jasnobrązowe loki i przesiąkał przez podkoszulkę i spodenki. Co jakis czas poprawiał druciane okulary, zsuwające się z jego śliskiego od potu nosa.
Nie musiałby włóczyć się w tym upale po czyimś polu, gdyby James i Lars nie wpadli na zabawny - w ich mniemaniu - pomysł wyrzucenia jego bagaży przez okno. Jason przyzwyczaił się już do ich zachowania, co nie znaczy, że przestało go to boleć. Pamiętał, jak jeszcze kilka miesięcy temu oddałby wszystko, by znaleźć się tu, gdzie był teraz. Grał w zespole ze swoimi największymi idolami. Nieważne, że go nienawidzili. Wiedział, że ktokolwiek inny zabiłby, by znaleźć się na jego miejscu, więc się nie poddawał i znosił kolejne dni pełne upokorzeń, gnębienia i wyzwisk. Zdawał sobie sprawę, że to ich sposób na radzenie sobie ze śmiercią Cliffa. Ale nie będa go przecież gnębić wiecznie. W koncu zaczną traktować go, jak pełnoprawnego członka zespołu, prawda?

Jason przemierzał pole jeszcze przez czterdzieści minut, nim odnalazł swoje bagaże.
Westchnął ciężko, wbijając ponure spojrzenie jasnych oczu w zniszczone walizki. Musiał użyć całej siły woli, aby się nie rozpłakać. Jeśli wróciłby do autokaru z jakimikolwiek śladami łez na twarzy, byłoby jeszcze gorzej. O wiele gorzej.

Wziął kilka głębokich oddechów, by się uspokoić. Już miał schylić się po walizki, gdy dostrzegł ruch w gąszczu wysokich roślin tuż przed nim. Szatyn zamarł w bezruchu, modląc się by nie był to rottweiler właściciela pola. Nagle z jego lewej strony, tuż przy uchu, rozległ sie wrzask torturowanego zwierzęcia. Głowa basisty błyskawicznie zwróciła sie w tamtym kierunku. Zobaczył papierowa torbę z twarzą demona narysowanego markerami chyba przez wyjątkowo pozbawionego talentu pięciolatka. Jednocześnie chłopak podskoczył kilka centymetrów w górę, z jego cienkich, spierzchnietych warg wyrwał się krzyk. Jason zatoczył się, potknął o własne stopy i poleciał na plecy. Upadając, czuł łamiące się pod jego ciężarem łodygi kukurydzy.

Upadek zaparł mu dech w piersi. Leżał na ziemi, oddychajac ciężko, słysząc nad sobą tak dobrze znany mu złośliwy rechot Jamesa, Larsa i Kirka.

- Wstawaj, Newkid - powiedział blondyn. Ściągnął papierową torbę ze swojej głowy, zmiął w kulkę i rzucił prosto w twarz Jasona. - Nie mamy całego dnia.

- Przez ciebie będziemy spóźnieni - dodał Lars z wyrzutem.

- Musiałem znaleźć bagaże - odparł cicho szatyn.

- Nie mogłeś szybciej?

Jason ugryzł się w język, by nie odpyskować. Już czuł się koszmarnie, nie chciał jeszcze zarobić kolejnych siniaków do kolekcji od Jamesa.

Niestety, chyba przeliczył swoje szczęście, bo frontman kucnął obok niego.

Jason przełknął ślinę, starał się nie odwracać wzroku od pełnego nienawiści i odrazy spojrzenia Heta. Nie mógł sobie pozwolić na okazanie słabości w tak oczywisty sposób.

- Cała trasa to dla ciebie żart, nie?

- Nie...

- Myślisz, że możesz błąkać się po jakimś wypizdowiu, kiedy za parę godzin mamy grać koncert?!

SHITSHOW // BAND IMAGINESWhere stories live. Discover now