Dla Victoria_May-Stan 💜. Przepraszam, że tak długo czekałaś i że mi trochę nie wyszło.
Podczas wakacyjnych, upalnych nocy, w San Francisco, młodzież w przeróżnym wieku wolała wymykać się na imprezy, niż grzecznie spać w swoich łóżkach. [T.I.] i jej znajomi wlaśnie do takich osób należeli. Ubrani w modne, wyzywające ciuchy, każdej nocy wymykali się do klubów, czy na domówki obcych ludzi. W sobotnią noc postanowili odwiedzić jedną z bardziej prywatnych imprez.
[T.I.], jej brat, oraz szóstka ich dobrych znajomych przemierzali opustoszałe ulice miasta w poszukiwaniu rozrywki. Nagrzany asfalt wreszcie odrzucał pozyskane wcześniej ciepło, dzięki czemu chłodna noc zmieniła się w przyjemnie ciepłą.
- To wygląda ciekawie - zauważył Chad, starszy brat dziewczyny, zwracając uwagę całej ekipy na jakąś ruderę, która aż drżała od odgłosów imprezy - Idziemy.
Wnętrze domu było zapchane ludźmi, z głośników leciał jakiś metal. Wszyscy goście coś pili, ewentualnie rzygali. Wszyscy deptali sobie po stopach w panującym ścisku. Cuchnęło potem i papierosami.
Przyjaciele nie potrzebowali dużo czasu, by się rozdzielić. W ułamku sekundy każde z nich zniknęło w innej części ledwo stojącego domostwa.
****
Zbliżał się świt, a [T.I.], zmęczona i pijana, marzyła już o powrocie do domu. Od muzyki i smrodu bolała ją głowa. Dziewczyna przeciskała się przez tłum , wyciągając szyję i rozglądając się w panice. Nigdzie nie widziała swojego brata, ani ich przyjaciół, tylko obcych, długowłosych, opalonych mężczyzn. [T.I.] oglądała kiedyś taki horror, w którym dziewczyna wchodzi do dou studenckiego bractwa, a jego członkowie składają ją później w ofierze. Nie chciała, by i ją spotkał taki los.
Coraz bardziej zdesperowana, niedotleniona i stopniowo wpadajaca w panikę, dostrzegła najleprzego przyjaciela swojego brata, Jareda, dyskutującego z kimś, odwróconego do niej plecami. Kobieta odetchnęła z ulgą, zaczęła przeciskać się w tamtą stronę.
Klepnęła Jareda w plecy z całej siły, aż chłopak zatoczył się i rozlał piwo na swojego rozmówcę.
- Chodźmy stąd! - przekrzyczała dudniąca muzykę - Chcę do domu!
Wysoki chłopak odwrócił się, lecz to nie był Jared. Właściwie, ten metalowiec w ogóle go nie przypominał. Miał bardziej pociągłą twarz i piczwąsa.
- Nie znam cię - zauważył trafnie.
[T.I.] wytrzeszczyła oczy, spiekła raka. Czuła się, jak idiotka.
- Tak - przyznała, nie wiedząc. co innego mogłaby w takiej sytuacji zrobić.
Wpatrywali się w siebie nawzajem w pelnej niezręczności ciszy.
- Zgubiłaś się? - spytał chłopak w końcu.
- Bardziej swoich znajomych i brata.
-Raczej ich teraz nie znajdziesz.
- Zauważyłam.
- Chodź - wyciągnął w jej stronę dloń - Przenocujesz u mnie w pokoju.
Dziewczyna cofnęła się.
- Wolałabym nie - wyjąkała.
- Jeśli nie chcesz, to okej. Nie zmuszę cię przecież. Powodzenia w szukaniu.
- Właściwie... To nie taki zły pomysł - stwierdziła po chwili namysłu.
- Jednak?
- Jednak.
Złapała rękę nowo poznanego chłopaka i dała się zaprowadzić do sypialni na piętrze. W pokoju panował względny porządek. [T.I.] ani razu się o nic nie potknęła, ani niczego nie zdeptała. Pozytywnie ją to zaskoczyło. Sądziła, że skoro chłopak tu mieszka, pewnie jego bardziej osobista przestrzeń życiowa również została zmieniona w wysypisko śmieci.
- Posiedzieć tu z tobą? - zaproponował chłopak.
- Nie wiem, czy chcesz. Pewnie wolisz wracać na dół, niż siedzieć z jakąś obca dziewczyną.
- Tak, ale nie chciałbym narazic cię na moich kolegów. I jestem Cliff.
- [T.I.].
- Widzisz? Już nie jesteś obca.
Po raz pierwszy od kilku ostatnich godzin na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.
- Mogę się położyć? - spytała niesmiało.
- Jasne. Rób co chcesz.
Gdy tylko natapirowana glowa dziewczyny dotknęła poduszki, [T.I.] zmógł sen. Początkowo usiłowała stawiać opór, lecz w końcu musiała ulec.
****
Dziewczyna obudziła się następnego ranka, wraz z hukiem wyważanych ludzkim ciałem drzwi. Poderwala się gwałtownie do siadu. Rozejrzala sie w przestrachu. Na podłodze leżał jakis drobny chłopak. Wydawał z siebie jęki bólu.
- Dave! - [T.I.] usłyszała głos swojego wybawcy - Miałeś nie rzucać Larsem!
- Sam się prosił - odpowiedział drugi głos, najpewniej Dave'a.
Kiedy już się rozbudzila, [T.I.] z ulgą doceniła fakt, że jej wszystkie ciuchy pozostały na swoim miejscu. Uważając, by nie nadepnąć na - jak zakładała - Larsa, nieśmiało wychynęła z pokoju.
Jej oczom ukazał się kompletnie zdemolowany, zasyfiony korytarz. Na jego środku stał Cliff i jakiś rudy chłopak. Zakładala, że to wlasnie był Dave. Na jej widok przerwali zażartą dyskusję na temat aerodynamiczności Duńczyków.
- Hej .
- Hej.
Dave zgrabnym gestem odrzucił swoje ogniste loki za ramię
- No hej.
- Nie strasz mojej nowej koleżanki.
- Chcę tylko, żeby została moją koleżanką.
- Nie - szatyn skrzywił się z obrzydzeniem - Chodź, [T.I.] - zwrócił się do dziewczyny - Odwiozę cię do domu.
- Dzięki.
Dopiero, gdy wyszli na zasmiecony podjazd, [T.I.] odważyła zapytać się o znajomych Cliffa.
- Długo by gadać - odparł z ciężkim westchnieniem.
- Mamy czas.
Wiedząc, że dziewczyna nie odpuści Cliff postanowił rozpocząć tę jakże fascynującą historię.
YOU ARE READING
SHITSHOW // BAND IMAGINES
FanfictionMateriał zawiera: 🎱 Przystojnych muzyków (65%), 🎱 Niestandardowe poczucie humoru (20%), 🎱 Zachowania powrzechnie uznawane za obrzydliwe (10%), 🎱 Alkohol i inne środki dobrej zabawy (2,5%), 🎱 Złe nawyki żywieniowe i śmieciowe jedzenie (2,5%). Mo...