Dla @pstrag_w_czekoladzie💜. Mam wrażenie, że chodziło o wszystko, tylko nie o to. Znów bez reader insert. Nie wiedziałam, co w tej historii miałby robić "prawdziwy człowiek". Inspirowane Shakespearem XXI wieku. Mocno AU (nic się nie zgadza i jest to zamierzone), gdzie "diabełek" i 'aniołek" od pokoleń schodzą z ramion rodziny Hammettów i bardzo dają się we znaki. Jak shipujecie Klars, ta historia jest średnio dla Was.
Kirk doskonale pamiętał dzień, kiedy oficjalnie "stał się mężczyzną". Miał szesnaście lat, gdy w postanowił rzucić petardą w okno sąsiadki swoich dziadków. Był pierwszy poniedziałek lata, a on miał spędzić kolejne dwa tygodnie w domku na wsi ze swoją rodziną. Nudził się, chciał czytać komiksy i grać na gitarze, czasem zrobić coś głupiego, zamiast użerać się z kuzynostwem w wieku przedszkolnym.
Stał w krzakach derenia przed domem wrednej sąsiadki, pani Bush. Ściskał zapaloną petardę w dłoni, gdy nagle lekki wietrzyk ustał zupełnie, a kilka białych obłoków zatrzymało się na błękitnym niebie. Pod wielka wiśnią natomiast pojawił się blady szatyn o owalnej twarzy, ciemnych kręconych włosach i jasnych oczach. Miał na sobie stare vansy, dziurawe jeansy i czarną koszulkę Danziga.
- Nie rób tego, Kirk - powiedział, zbliżając się do bruneta - Pani Bush ma trzy urocze kotki, chyba nie chcesz żeby coś im się stało.
- Nie słuchaj tego przegrywa - rozległ się drugi głos obok Hammetta. Kirk gwałtownie odwrócił głowę w tamtą stronę. Obok niego stał opalony blondyn, przewyższający go co najmniej o głowę. Również miał długie, kręcone włosy i niebieskie oczy, w których tliły się złośliwe iskierki. Miał na sobie brudne, białe adidasy, porwane jeansy i biały t-shirt z rozgwiadą z jakiejś bajki. - Zapal jeszcze dwie i rzuć nimi w inne okna. Stara dostanie smażone koty na kolację. Nauczy się, że nie powinna truć o wszystko dupy twojemu dziadkowi i zgłaszać was na policję z byle powodu.
- K-kim wy jesteście?! - krzyknął Kirk - Skąd się tu wzięliście? P-przecież przed chwilą w ogóle was nie widziałem! - jego rozbiegany wzrok wędrował od szatyna do blondyna.
- Jestem Jason, twoje sumienie - wyjaśnił ten w koszulce Danziga - A teraz odłóż petardę, Kirk. Nie chcesz tego robić. Pomyśl o konsekwencjach.
- Zaraz - brunet zupełnie stracił zainteresowanie petardą - Skoro ty jesteś moim sumieniem, kim jesteś ty? - spytał blondyna.
- James, inteligencja i poczucie sprawiedliwości - przedstawił sie ten wysoki. Jason słysząc te słowa przewrócił oczami.
- To się nie dzieje - stwierdził Hammett - Wszystko mi się śni.
- Skoro to sen- zaczął James - To nie fajniej będzie, jak coś wreszcie zacznie się dziać? Rzuć tą petardą.
- Nie bądź głupi, Kirk. Nie warto.
- Co ci szkodzi, przecież twierdzisz, że śpisz.
Kirk poczuł, że zaczyna kręcić mu się w głowie. Dla świętego spokoju rzucił petardę daleko od domu i odszedł w kierunku domku swojej rodziny. Był tak roztrzęsiony, że nie zwrócił uwagi na ponowne zerwanie się wiatru i ruch chmur na niebie.
James i Jason wciąż stali w tych samych miejscach, patrząc na siebie z niechęcią.
- Wiesz, nie podoba mi się twoje podejście - stwierdził blondyn.
- Mhm, co ty nie powiesz - po swoim przejawie stoicyzmu szatyn rozpłynął się w powietrzu, a chwilę później jego kompan.
Huk petardy potoczył się po okolicy, wywołując zawał u oglądającej Familiadę pani Bush. Staruszka złapała się za serce i osunęła się na stary, zjedzony przez mole dywan, który przyozdabiał podłogę w salonie.
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
SHITSHOW // BAND IMAGINES
FanfictionMateriał zawiera: 🎱 Przystojnych muzyków (65%), 🎱 Niestandardowe poczucie humoru (20%), 🎱 Zachowania powrzechnie uznawane za obrzydliwe (10%), 🎱 Alkohol i inne środki dobrej zabawy (2,5%), 🎱 Złe nawyki żywieniowe i śmieciowe jedzenie (2,5%). Mo...