138. Pocekam

121 3 2
                                    

*Piotrek*
Martyna nadal jest w śpiączce a ja z każdym dniem mam jeszcze większą ochotę zamordować Krzyśka.
Dzieci jedzą śniadanie a ja się ogarniam.
- gdzie mama? - Tosia.
- niedługo wróci - mówię - zjedzone?
- tak
- no to zmykamy
- gdzie? - pytają
- do firmy. Pogracie trochę dziadką na nerwach
Pojechaliśmy. Zostawiłem ich tam i pojechałem do leśnej góry. Poszedł się przebrać i poszedłem do Martyny.
- cześć - mówię i daje jej buziaka - obudziłabyś się już. Obiecuję przestanę marudzić. Chociaż żadko już to robię.
Trzymam ją za rękę i przyszedł lekarz.
- wyniki się poprawiły - mówi - ale to jeszcze nie czas żeby ją wybudzić
- czyli jeszcze nie jest dobrze
- lepiej niż było. I tak szybko bo po tygodniu już się poprawiła.
- i dobrze. Niech się poprawia.
Poszedł i przyszła Rodzina Martyny a ja musiałem iść na odprawę.
- ooo jesteś - Wiktor
- doceń - mówię a oni się śmieją
- jak Martyna? - pyta
- wyniki się poprawiły. Ale jeszcze jej nie wybudzają
- co? Co się stało? - Tomek.
- to wy nic nie wiecie? - pytam
- nic
- Martyna od tygodnia leży w śpiączce przez mojego ukochanego braciszka.
- dobra leć do niej
- jestem na radiu - mówię.
Poszedłem do szpitala. Ciocia i wujek Martyny są na sali, reszta stoi przed salą.
- ten lekarz nie chce nam nic powiedzieć
- wyniki się poprawiły - mówię - ale jeszcze jej nie wybudzają
- czyli jeszcze wyniki nie są dobre
- no nie, ale są lepsze.
- 23s
- zgłaszam się - mówię do radia
- przyjęłam. Sprawdzam ile mam zespołów.
- przyjąłem. Bez odbioru - mówię
- ej. Chciałam jeszcze pogadać.
- pracuj - mówię
Zaczęli się śmiać.
- bez odbioru 23s
- no to po co się odzywasz?
- a spierd...
Śmiejemy się i przyszedł lekarz.
- no i z czego się śmiejesz?
- zaskocze cię. Nie z ciebie - mówię
Śmieją się.
- przeglądnij wyniki. Bo ja mam omamy albo poprawiła się w ciągu godziny.
- czyli jednak dużo marudzę - mówię.
- co?
Wziąłem te wyniki.
- obiecałem jej, że jak się obudzi to przestanę marudzić - czytam te wyniki
- i co?
- no muszę przestać marudzić i nie masz omamów.
- no to ją wybudzamy, ale żeby było jasne. Dzisiaj jej nie wypisze
- dobrze. Muszę posprzątać bo jak to zobaczy to ja tu trafię.
Zaczęli się śmiać.
Poszedł ją wybudzać i po jakiś 3 godzinach Martyna kłóciła się rurką. Pielęgniarka pobiegła po lekarza a ja się nią zająłem. Otworzyła oczy.
- witamy w świecie żywych - mówię
Uśmiecha się.
- cześć
Przyszedł lekarz zdyszany
- to ja tak biegnę.
- popraw kondycję - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Dałem Martynie wody i weszła rodzinka Martyny.
- idziemy się przejść? - Martyna
- powinnaś leżeć
- i?
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra, ale na wózku i tylko chwila
- ok - mówi
Poszedłem po wózek i wróciłem. Pomogłem jej przejść na wózek.
- uciekamy - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Wyszliśmy z sali i wyszliśmy z szpitala.
- To kiedy mnie z tąd weźmiesz?
- jak posprzątam dom
Zaczęliśmy się śmiać.
- 23s.
- przypomniała sobie o mnie - mówię a oni się śmieją - zgłaszam się
- wezwanie ul. Słoneczna 5. Upadek z wysokości.
- przyjąłem.
- pocekam - Martyna
- na sali - mówię
- ej
Zaczęliśmy się śmiać.
Odstawiłem ją i pobiegłem do karetki.
Pojechaliśmy na wskazany adres.
*Martyna*
Wyszliśmy przed szpital za zgodą lekarza. Przyjechała karetka. Wysiadł Piotrek z pacjentem i z Magdą oraz Tomkiem.
- upadek z 4 piętra - Piotrek - szczęściarz spadł na zamek dmuchany.
Złamana rękę, stan stabilny na własnym oddechu. Chwilowa utrata przytomności.
- ok - lekarz - odrazu na tomografie
- 23s wolny - Piotrek
- przyjęłam - ruda idzie z ciastem i kawą koło Piotrka.
Zaczęliśmy się śmiać.






Hard Life - MAPI ZAKOŃCZONE Kde žijí příběhy. Začni objevovat