140. Dzięki Niej Ma Większe Szanse

135 4 0
                                    

*Martyna*
Jesteśmy w firmie i przychodzą różni przedstawiciele swoich firm.
- dzień dobry
- dzień dobry - mówimy
- proszę - Piotrek
- jestem przedstawicielem firmy ubezpieczeniowej...
- dziękuję. Nie jesteśmy zainteresowani
- dlaczego?
- mamy już ubezpieczenie.
Poszedł i przyszedł następny.
- dzień dobry. Oferuje przeróżne rzeczy. Co tylko Państwo chcecie.
- dziękujemy - mówimy
- słucham
- nie jesteśmy zainteresowani
Poszedł i ktoś puka.
- proszę - Piotrek
- dzień dobry - weszła młoda dziewczyna
- dzień dobry - mówimy
- chciałabym się zapytać czy mogłabym odbyć praktyki zawodowe w państwa w firmie.
- od kiedy
- 4 tygodnie od 1 maja
- w jakim dziale?
- graficznym
- a z jakiej szkoły jesteś?
- technikum nr 21 im. Adama Mickiewicza.
- dobrze. Nie widzę problemu. - Piotrek
- dziękuję - mówi - mogłabym prosić o podpis umowy?
- tak
Piotrek czyta umowę i podpisał. Podbił pieczątkę.
- czy mogłabym prosić o dane kontaktowe dla dyrektora żeby załatwić wszelkie formalności.
- tak - Piotrek dał jej wizytówkę - proszę
- dziękuję.
- mogę prosić o imię i nazwisko?
- Magdalena Nowak.
- dziękuję.
Po chwili poszła i dzwoni telefon Piotrka. Dyrektorka tej szkoły skąd przyszła ta dziewczyna.
Załatwili wszystkie formalności i możemy iść.
Piotrek ubrał marynarkę a mi płaszcz i wyszliśmy z firmy. Pojechaliśmy do więzienia. Do Krzyśka.
- ooo - Krzysiek - żyjesz. Także braciszku możesz mnie wypuścić
- Nie - Piotrek z uśmiechem
Zaczęliśmy się śmiać.
- bo jeszcze cię szlak nie trafił
- bo wiem, że mnie wyciągniesz
- tak?
- a nie?
- no mogę przedłużyć o rok, o dwa albo o 3
- nie zrobisz tego
Zaczęliśmy się śmiać.
- wyciąg mnie z tąd. Proszę
- jeszcze nie - mówię
- koniec widzenia - policjant
- Piotrek...
- pa - mówimy.
Wyszliśmy z tego budynku. Odebraliśmy swoje rzeczy i idziemy do auta. Piotrek otworzył mi drzwi. Wsiedliśmy i zapięliśmy pasy.
Dzwoni Piotrka telefon. Odebrał i dał na głośnik.
- Piotrek podjedziecie jeszcze na chwilę do firmy?
- po co?
- po papiery
- tylko, że ja za godzinę zaczynam dyżur.
- no to szybko
- ok.
Pojechaliśmy szybko do firmy. Piotrek wziął papiery i pojechaliśmy do domu.
- oddaje i zmykam - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
- uważaj na siebie - mówię
- ok
Pojechał.
*Piotrek*
Wszedłem do bazy.
- spóźniony - Wiktor
- co ty? - pytam
Zaczęli się śmiać.
Poszedłem się przebrać a potem zrobić sobie kawę.
- co tam? - pytam
- a nic - Wiktor
- a to wiem a reszta? - pytam
- wporządku - mówią
- jak Martyna?
- lepiej, ale miewa zawroty głowy.
- a Krzysiek?
- byliśmy u niego. Miałem go wyciągnąć, ale on nie zdaje sobie sprawy co zrobił. Jest przekonany, że go wyciągnę.
- i co nie wyciągniesz go?
- jeszcze nie. Niech zrozumie, że ja nie żartuje.
Pije kawę.
- a Anka się pyta kiedy puścisz Martyne
- przecież ja jej nie trzymam - mówię z uśmiechem a oni się śmieją.
- od której jesteś na nogach
- od 4.30
- która to twoja kawa?
- zaczyna się - mówię a oni się śmieją - 4
Albo 5
- za dużo.
- i?
- co i? Serce ci nawali.
- w razie czego zaopiekuj się Martyną i dziećmi - mówię - a i serdecznie zapraszam na mój pogrzeb
Śmieją się a on się patrzy.
- powiedz to Martynie
- niiee - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.

***
*Martyna*
Dostałam telefon, że Piotrek został ranny na wezwaniu. Pojechałam do szpitala razem z całą rodzinką a z dziećmi została Ciocia. Słychać górę więc poszliśmy do bazy. Piotrek pije kawę a ten mu prawi kazanie.
- trzeba było Wezwać policję Strzelecki - Góra
- zanim by przyjechali pacjentka by się wykrwawiła - Piotrek
*Piotrek*
- już zadzwoniłem do Martyny
- po co? - pytam a Martyna wychodzi za ściany z rodzinką - ooo. No to wpadłem
Zaczęliśmy się śmiać.
Przytuliłem się z Martyną.
- rozumiem, że fałszywy alarm
- tak - mówię
- nie - Góra
Zaczęliśmy się śmiać.
- to wkońcu? - mama
- dobra. Pacjentowi się nudziło i przeciął mi rękę szkłem.
- koło tętnicy
- właśnie koło - mówię - o co tyle zamieszania?
- 23s
- zgłaszam się
- no na pewno pojedziesz - Góra
- a założysz się? - pytam a oni się śmieją.
- ulica północna 34. Starszy mężczyzna. Ból w klatce piersiowej.
- przyjąłem. Jedziemy
- Strzelecki!
- adio - mówię i poszliśmy do karetki.
*Martyna*
- nie puszczę go - Góra wyszedł, ale oni już pojechali.
Zaczęliśmy się śmiać.
- i co? - Wiktor wrócił z wezwania - gdzie go masz?
- pojechał na wezwanie.
- to jak go pilnujesz cymbale. A chociaż zszyliście to mu?
- nie.
- tu 21 s. Ściągnij mi 23s spowrotem do bazy. Za nich pojedzie 24s
- przyjęłam. 24s
- słyszałem - Góra
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechali i wrócił Piotrek.
- dobre zagranie - Piotrek bije brawo a my się Śmiejemy.
- wolisz tam iść czy ja mam to zrobić
- tam doktorek jest bardzo zajęty i nie wolno mu przeszkadzać. Byłem. To odprawił mnie z kwitkiem.
- no to siadaj. Ja zacznę a Martynka dokończy
- co? - Pytam - ja nie umiem
Zaczęliśmy się śmiać.
- nauczysz się na mnie. - Piotrek
- ale wybacz. Znieczulenia nie mam.
- nic nowego - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszedł po igłę i nić.
- dobra. Nie. Spierdal... - Piotrek
- siedź tam - Wiktor przyszedł. Zaczął. - no teraz twoja kolej.
- mam okazję się zemścić - mówię
Zaczęli się śmiać.
Szyję mu.
- na twoim miejscu byłbym grzecznym pacjentem
- no pewnie. Ucz ją. To zaszyje mi usta jak będę za dużo mówił.
- no a ja jeszcze jej w tym pomogę
Śmieją się.
- skupiona - Piotrek - full profeska proszę pani
Skończyłam. Przemyłam i nakleliłam plaster.
- koniec - mówię
- emm nie. - Piotrek - naklejka grzeczny pacjent.
Zaczęliśmy się śmiać.
Dałam mu buziaka.
- naklejki nie ma
- okej przyjmuje taką nagrodę. Nie Będę wybredny.
Zaczęliśmy się śmiać.
Wrócił Góra.
- ostatni raz jadę za ciebie na wezwanie
- nikt ci nie kazał - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
- a co tak źle?
- stary zgred nasłał na mnie swojego psa. A potem na nas z siekierą.
Zaczęliśmy się śmiać.
- ciekawe - Piotrek
- 23s żyjesz? Mogę dać Ci wezwanie?
- jasne - Piotrek.
- świetnie. To słuchaj.
- ok. Przyślij odrazu policję
Zaczęliśmy się śmiać.
- no. To nie jest śmieszne - Góra - Strzelecki!
- mamy kobietę z paralizatorem.
- no i co z nią?
- chce się zabić. Stoi na twoim ulubionym moście.
- do 3 razy sztuka - Piotrek - jedziemy
*Piotrek*
Pojechaliśmy na miejsce. Z widownią.
- witam Panią - mówię
- nie podchodź - mówi i do mnie z paralizatorem.
- już to przerabiałem - mówię - dwa razy.
- i co?
- i skoczyli - mówię
- to słabo
- no wiem.
To może pójdziesz ze mną. Życie jest piękne. Po co skakać z tego mostu.
Śmieje się.
- no widzisz. Chodź.
- ok.
Podałem jej rękę i weszła z zza barierek. Poszliśmy do karetki i pojechaliśmy do szpitala. Czekamy na lekarza. Idzie, ale wszedł do swojego gabinetu.
- może ktoś by tutaj podszedł a nie pił kawę - wołam.
Przyszło 5 lekarzy.
Oddałem pacjentke a reszta zajęła się osobami które czekały przed SOR-em.
Wróciliśmy do bazy.
- brawo - biją mi brawo
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra przebieraj się i aut.
- jak miło - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Przebrałem się i pojechaliśmy do domu.
*Martyna*
Piotrek wysiadł i upadł.
Szybko Wysiadłam i podbiegłam do niego.
- co jest? - Mama
- ktoś go postrzelił - mówię i tamuje mu ranę.
- idę po opatrunki
Po biegli a ja wzywam karetkę.
Sprawdziłam czy oddycha.
Oddycha.
Poklepałam go popoliczku.
Otworzył oczy.
- otwórz otwórz. Współpracuj.
- co się...
- zostałeś postrzelony
Przyłożyłam mu opatrunek a on zamyka oczy.
- patrz na mnie - mówię
- zawsze patrzę - mówi z uśmiechem.
Przybiegli ochroniarze.
- na dachu. Uważajcie - Piotrek
- omamy? - ochroniarz
- chyba ty. - Piotrek
- idźcie sprawdzić. - mówię
Przyjechała karetka. Wiktor i swój zespół. Przejęli go. Przyjechała policja.
- pani pojedzie z nami - do mnie.
- słucham? - pytam
- jest pani podejrzana. Ma Pani krew na rękach...
- nigdzie nie jedzie - Wiktor - ratowała go. Co prawda bez rękawiczek, ale dzięki niej ma większe szanse.
A tam ochroniarze mają sprawce.
Poszli.
- dziękuję - mówię
- chodź. Jedziesz z nami.
- my dojedziemy.
Wsiadłam do karetki za głowę Piotrka.
Otworzył oczy.
- kuku - mówi.
Zaczęliśmy się śmiać.
- no facet. Kontaktuj. Bo twoją żonę chcą zamknąć.
- co? - pyta
- jedziemy. - Wiktor i zmywa mi jego krew z rąk.
- zatrzymał się - Tomek
- co? - pytam a Wiktor go ratuje.
- Zatrzymaj się.
Adam zatrzymał karetke.
Zaintubowali go.
- nawet o tym nie Myśl Strzelecki - Wiktor
- współpracuj uparciuchu - mówię i dałam mu buziaka
- asystolia.
- strzelaj
Strzelili.
- wrócił.
- ruszaj - Wiktor
Pojechaliśmy do szpitala.
- co? Dopiero tu był. Wojnę robił.
- ale wysłałem go do domu i został postrzelony. Także odrazu z nim na stół.
- nie mam wolnego chirurga.
- inaczej nie przeżyje.
- nie ma lekarzy
- no to ja go zoperuje a ty mi w tym pomożesz. Bo on musi żyć. A wy zajmijcie się Martyną.
Poszli a my za nimi. Przyjechała rodzinka. Mama mnie przytuliła.
- co z nim? - Mama Piotrka
- zatrzymał się w karetce - mówię - wrócił i teraz go operują
- 21s jesteście wolni?
- zgłaszam się - Tomek - Banach operuje Strzeleckiego.
- co? Co się stało?
- ktoś go postrzelił
- w jakim jest stanie?
- w krytycznym.
- głąbie puknij się w łeb - Adam
- zapomniałem
- luz. - mówię - wiem jak jest.
Po kilku godzinach wiozą Piotrka.
Wyszedł Wiktor.
- żyje - mówi - ale stracił sporo krwi. Dodatku jest przemęczony. Wprowadziliśmy go w stan śpiączki farmakologicznej.
Poszliśmy na salę. Wszyscy. Dałam mu buziaka. Chwyciłam go za rękę.
Przynajmniej odpocznie.





































Hard Life - MAPI ZAKOŃCZONE Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ