197.

3.6K 104 0
                                    

James z Lauren wczoraj wrócili do Włoch. Nie pogodzili się, ale jakoś doszli do porozumienia. Jednak nie sądziłam, żeby w ich małżeństwie było jak dawniej. Próbowałam rozmawiać z Lauren, bo było mi szkoda Jamesa. Mimo że zawinił, to przecież nie mógł przewidzieć, co się stanie po spotkaniu z matką. On też był ofiarą. Nie powinniśmy go winić. Chociaż na początku byłam na niego wściekła, że wpakował w tarapaty mojego męża. Jednak potrafiłam wybaczyć i wiele zrozumieć. Podziwiałam Lauren, że potrafiła postawić na swoim i nie ugnie się, ale czasami nie warto.

– Powinnaś im powiedzieć. - Michael stał przede mną, przyglądając mi się dokładnie.

Na początku nie zrozumiałam, o co mu chodziło, ale w końcu doszło do mnie, że miał na myśli moich rodziców. Długo zastanawiałam się nad tym i nadal nie wiedziałam, co miałam zrobić. Z rodzicami byłam w konflikcie. O ile z mamą miałam jakiś kontakt, bo przyjeżdżała czasami do wnuczki, to z tatą nie widziałam się ani razu. Szkoda, że był tak uparty, ale nie zamierzałam się prosić, żeby mi wybaczył albo przestał się tak zachowywać. Oddalał się ode mnie na własne życzenie.

– Wiem, ale... - Spojrzałam na niego. – Od naszej kłótni ojciec ani razu nie widział się z Daisy. Jest zły na mnie, ok, ale przykro mi, że ma gdzieś swoją wnuczkę.

– Chodź tutaj. - Wyciągnął dłoń w moją stronę i objął mnie w pasie. – Kocham cię.

– Ja ciebie też. - Pocałowałam go.

Jakoś musiałam sobie dać z tym radę. Jednak nie chciałam, żeby na tym konflikcie ucierpiała moja córka. Już dawno pogodziłam się z tym, że przez ojca nigdy nie będziemy prawdziwą rodziną. Miałam teraz szansę, żeby z Michaelem nie powtórzyć błędów moich i jego rodziców.

– Jeżeli nie chcesz jechać, to rozumiem. - Pocałował mnie we włosy.

Miło, że mnie rozumiał. Mimo że, odkąd pamiętam, nie przepadali za sobą, w porównaniu do mojego ojca Michael ani razu nie chciał mnie buntować przeciwko rodzicom. Zawsze chciał, żebym się z nimi pogodziła. Chociaż raz tata mógłby się zachować jak Brown.

– Powinni wiedzieć. Nieważne jak zareagują. - Wzruszyłam ramionami, udając, że było mi to obojętne.

– Chcesz wziąć ze sobą Daisy? - Spojrzał na mnie.

– Tak. Może tata będzie chciał spędzić z nią trochę czasu.

– Na pewno. - Uśmiechnął się, łapiąc mnie za rękę. – Bardzo się cieszę, że niedługo będziemy już w czwórkę.

– No, jeszcze nie tak szybko. - Również się uśmiechnęłam, zerkając na swój brzuch.

Maluch rośnie, bo widziałam, że przybrałam parę kilogramów. Spod bluzki lekko widać już zaokrąglający się brzuszek, ale jeszcze nie na tyle, żeby ktoś się dopatrzył.

Ubrałam Daisy, która teraz grzecznie stała, trzymając za rączkę tatusia. Odkąd wrócił ze szpitala, chciała się z nim bawić cały czas. Ostatnio próbowałam jej wytłumaczyć, że musimy się zająć tatusiem. Widziałam, że Michael nie doszedł jeszcze do siebie, ale próbował to ukryć. Gdy brał córkę na ręce, zauważyłam, że lekko się krzywił. To samo było, gdy wstawał z łóżka. Za tydzień miał na kontrolę i miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

– Gotowa? - Spojrzał na mnie.

– Giotowa? – powtórzyła córeczka.

– Tak. - Uśmiechnęłam się, podchodząc do nich i ucałowałam Daisy, a później męża.

Przez całą drogę siedziałam cicho. Pozwoliłam na rozmowę córki z ojcem. Uśmiechałam się, co jakiś czas, słysząc, jak córka krzykiem podkreślała swoje zdanie. Zaczynała się robić uparta jak Michael.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz