64.

5.3K 201 0
                                    

Zima zawitała na dobre do Nowego Jorku. Większość mieszkańców postanowiła skorzystać z sezonu i wyjechali na narty. Z mojej kamienicy zostało tylko trzech lokatorów razem ze mną. Oczywiście facet, który awanturował się co weekend, bo kobieta z góry puszczała za głośno muzykę albo jej dzieciaki krzyczały w nocy, został. Teraz przeszkadzał mu hałas samochodów podjeżdżających wieczorem pod kamienicę. No, cóż widocznie lubił się czepiać wszystkiego i wszystkich, bywali i tacy.

Michael zaskoczył mnie swoją wizytą o ósmej rano, bo powinien być w drodze do kancelarii, a ja właśnie miałam wychodzić.

– Widzę, że gotowa. - Pocałował mnie. – Spakuj kilka cieplejszych rzeczy. Jedziemy na kilka tygodni do Aspen.

– Co?! – krzyknęłam zdziwiona.

– Do Aspen. - Uśmiechnął się. – Narty, snowboard, sanki, co tylko zechcesz.

– Żartujesz sobie?

– Nie. - Wyjął dwa bilety na samolot.

– Masz tam domek?

– Ktoś życzliwy mi go użyczył. Masz pół godziny. - Usiadł na kanapie.

– Masz samych życzliwych ludzi. - Uśmiechnęłam się.

– A ty tylko dwadzieścia pięć minut. - Spojrzał na zegarek.

Nie mówiąc nic, udałam się do sypialni i wyjęłam spod łóżka walizkę. Przez chwilę nawet nie wiedziałam, co mogłam do niej spakować. Wrzuciłam kilka swetrów, jeansowe spodnie i dresy, które przydadzą się w każdej sytuacji. Do tego dorzuciłam kilka drobiazgów, rękawiczki i kurtkę narciarską. W końcu Michael wyraził się jasno, że jedziemy tam na narty.

Przed wyjazdem napisałam jeszcze SMS do siostry. Nie wiedziałam, czemu godziłam się na każdą podróż, którą zaplanował Brown. Chyba nie umiałam się mu sprzeciwić, ale przypomniałam sobie nasz pobyt na Jamajce. Tam przez chwilę nie mieliśmy żadnych problemów.

Na wieczór byliśmy już w domku w samym centrum Aspen.

– Spory ten domek. - Spojrzałam na niego.

– Większy od mojego? - Zaśmiał się.

– Chyba tak. - Rozejrzałam się dookoła.

– Chodź tutaj. - Objął mnie w ramiona. – Podoba ci się?

– Bardzo. - Pocałowałam go w brodę.

– Odpoczniemy. - Pocałował mnie. – Od wszystkich.

– Nie zamierzasz kupić tego domu?

– A chcesz? - Spojrzał na mnie.

– Nie. - Pokręciłam głową. – Podoba mi się twój dom, ale... – przerwałam.

– Ale kiedyś zamieszkamy w naszym wspólnym. W takim, który wybierzemy razem.

– Poważnie? - Zdziwiłam się.

Nie planowałam jeszcze nawet przeprowadzić się do niego, a co dopiero wybrać dom, w którym zamieszkamy. Chyba oboje jeszcze nie potrafiliśmy się zaangażować. Michael miał z tym spory problem, a zamieszkanie oznaczałoby wielkie zmiany w naszym życiu.

– Chcę zacząć wszystko od nowa, a nie jest chyba dobrym pomysłem zaczynać w domu, który kupiło się z myślą o byłej narzeczonej... – urwał, tuląc mnie do siebie. – W domu gdzie prawie się umarło.

Przełknęłam głośno ślinę i wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową. Odkąd mi o tym powiedział, dziwnie się tam czułam, ale skoro dla niego nie było to problemem, byłam w stanie zaakceptować, że chciał tam zostać.

– Kiedyś będziemy szczęśliwi. - Podniósł mnie, a ja oplotłam go w pasie nogami.

– Już jesteśmy. - Uśmiechnęłam się.

– Będziemy jeszcze bardziej. - Całował mnie, niosąc do sypialni. – Zobaczysz.

Położył mnie na wielkim łożu i całował obojczyki. Zdjął ze mnie sweter, pod którym miałam tylko cieniutką bluzeczkę. Pomogłam mu zdjąć bluzę, którą rzucił gdzieś za siebie. Wszystkie ubrania po chwili leżały porozwalane na podłodze, a Michael otulił mnie delikatnie ramionami i nie przestawał całować. Uwielbiałam czuć jego usta na całym swoim ciele.

Późnym wieczorem wyszliśmy na kilka minut się przejść. Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce i nie przeszkadzało nam, że było zimno. Michael opowiedział mi trochę o koledze, który udostępnił mu domek.

– To gdzie on teraz jest? - Spojrzałam na niego.

– Smaży się z żoną na Majorce. - Zaśmiał się. – Chyba nie lubi zimy.

– To po co mu ten domek tutaj? Mógłby kupić sobie jakiś w cieplejszym miejscu.

– Mieszka tu od urodzenia. Należał do jego rodziców. Kiedyś go nienawidził, a teraz nie oddałby go nikomu. - Przytulił mnie. – Zmarzłaś.

– Troszeczkę. - Wyszczerzyłam ząbki.

– To idziemy do domu na gorącą czekoladę.

– Ja mam lepszy pomysł na rozgrzanie. - Pocałowałam go.

– Niezły zboczuch z ciebie. - Zaśmiał się.

– A kto powiedział, że mam na myśli seks? - Weszłam po schodkach od strony tarasu.

– A nie? - Zmarszczył brwi.

– Może. - Uśmiechnęłam się.

Znalazł się przy mnie natychmiast i otworzył drzwi. Nie zdążył odłożyć klucza, który upadł na podłogę, bo zaczęłam go rozbierać. Ledwo poczołgaliśmy się po schodach do sypialni. Poobijaliśmy się przy tym o ściany. W samej bieliźnie opadłam na łóżko, nie mogąc opanować śmiechu. Michael również nie mógł wytrzymać i położył się obok, czekając, aż się uspokoję.

– Już? - Spojrzał na mnie.

– Nie. - Śmiałam się dalej i nie zapowiadało się, żebym szybko przestała.

Brown, dochodząc do tego samego wniosku, usiadł na mnie okrakiem i zaczął łaskotać. Próbowałam go jakoś z siebie zrzucić, bo coraz ciężej było mi łapać oddech, ale nie dałam rady. Dał mi spokój, dopiero gdy zauważył, że miałam już dość.

– Nie taki sposób rozgrzewki miałam na myśli. - Wtuliłam się w niego.

– Ja też. - Pocałował mnie w czoło. – Uwielbiam, jak się cieszysz. Mógłbym patrzeć na twój uśmiech godzinami.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now