34.

6.4K 258 5
                                    

Co kilka dni nocowałam u Michaela. Nie było to coś zobowiązującego. Po prostu czasami lubiliśmy budzić się w swoich ramionach, ale dla pozorów wracałam do siebie.

Rodzice nie wiedzieli, że się spotykaliśmy i chciałabym, żeby tak zostało, dopóki nie stwierdzimy, że byliśmy gotowi na poważny związek. To, co nas łączyło trudno nazwać. Nie było jakiegoś związku emocjonalnego, a sam pociąg seksualny, to za mało.

Wybiegłam z domu, zarzucając na siebie rozciągnięte dresy i związując włosy w coś na podobiznę koka. Wyglądałam koszmarnie, nie mówiąc już o braku makijażu, ale nie to było ważne.

– Co z nią?! – krzyczałam, stojąc na korytarzu jednego z nowojorskich szpitali.

Żadna z przechodzących pielęgniarek nawet na mnie nie spojrzała. Miałam ochotę rzucać wszystkim, co miałam pod ręką.

Godzinę temu dostałam telefon od Mel, że mama miała wypadek samochodowy. Jakim cudem, skoro ona nawet nie miała prawa jazdy? Siostra nie umiała powiedzieć mi, co się dokładnie stało, ale kazała przyjechać. Niestety nie było jej tutaj ze mną, bo ze względu na jej stan zdrowia i przebieg ciąży lekarz wygonił ją do domu. Zadzwoni do niej, gdy będzie wiedział coś więcej.

– Maddie?! – krzyknęłam zaskoczona, gdy siostra wyszła z gabinetu lekarskiego. – Co ty tutaj robisz? - Podeszłam do niej.

– Maaam... Nie wiem, jaak to się stało – płakała.

Ona płakała? Ostatnio, gdy widziałam, jak płakała, miała pięć lat i to z powodu chłopaka, który uderzył ją z całej siły w głowę plastikowym młotkiem. Nie uroniła żadnej łzy na pogrzebie babci, z którą jako jedyna spędzała najwięcej czasu.

– Co się stało? - Spojrzałam na jej zabandażowaną rękę.

– Bo maama... Ali to przeze mnie. - Zakryła twarz w dłoniach.

– Co ty gadasz?! – wrzasnęłam, aż podskoczyła przestraszona.

– Pożyczyłam samochód Chrisa i pojechałyśmy na zakupy... Uderzyłam w drzewo...

– Dziewczyno ty jesteś niepoważna! - Szarpnęłam ją. – Od kiedy ty masz to jebane prawo jazdy?! Kto ci je w ogóle wydał!

– Zdałam...

– Nie rozumiem, czemu Chris ci dał auto. Powiesz to ojcu, gdy wrócisz do domu!

Chwilę później wyszedł młody lekarz, żeby nas uciszyć. Pewnie, gdyby zjawił się chwilę później, młoda dostałaby w twarz. Nie potrafiłam nad sobą zapanować.

– Co z mamą? – zapytałam, próbując się jakoś uspokoić, a nie ułatwiał mi tego telefon wibrujący w kieszeni.

– Na szczęście to nic poważnego. Drobne stłuczenia i poobijane kości. Dostała leki przeciwbólowe i powinno być już lepiej.

– Czy zgłosicie to? – zapytałam już spokojniej.

– Wiemy, jak to się stało i powinienem zawiadomić policję, ale... - Spojrzał na Maddie skuloną pod ścianą. – Sami zdecydujcie, co z tym zrobić.

– Dziękuję. Możemy do niej wejść?

– Dosłownie na chwilkę. - Uśmiechnął się.

Weszłam do sali, od razu zajmując miejsce przy łóżku mamy. Przecież to mogło się skończyć o wiele gorzej. Zastanawiałam się, czemu nie było tu jeszcze ojca. Czy to możliwe, że nic nie wiedział?

– Czemu z nią pojechałaś?

– Męczyła mnie... Zdała to prawo jazdy, a Chris nie chciał jej dać samochodu.

– Dlatego? – podniosłam głos. – Nie dziwie się czemu taka jest! Mogło wam się coś stać!

– Ali... Kiedy przyjedzie Brian? - Spojrzała na mnie.

– Tata nic nie wie. - Spuściłam głowę w dół.

– Zadzwoń do niego.

Będzie wściekły, gdy dowie się, co się stało. Jeżeli to ja do niego zadzwonię, obwini o wszystko mnie.

Wyszłam ze szpitala, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.

– Alyson. - Ktoś złapał mnie za ramiona, a ja przestraszona aż podskoczyłam. – Co się stało?

– Musiałam... – wyszeptałam.

Boże jak dobrze, że to Michael. Wtuliłam się w niego.

– Wszystko z tobą dobrze? Źle się czujesz? - Przyglądał mi się dokładnie.

– Okropnie.

– Co powiedział lekarz?

– Mama miała wypadek – wyjaśniłam.

Nie wiedziałam, czy już to wiedział, ale nie chciałam, żeby myślał, że to ze mną działo się coś złego. Przytulił mnie mocno do siebie, nie pytając o więcej. Głaskał po głowie, czekając, aż się uspokoję. Nawet nie chciałam wiedzieć, czemu tam przyszedł.

– Zabierz mnie do domu. Muszę powiedzieć tacie... – wydukałam, powstrzymując łzy.

Jak ja mu to powiem? Może dzwonił do Madeleine, może Mel mu już powiedziała? Nie, gdyby tak było, na pewno już by przyjechał.

– Zadzwonię do niego. - Pogłaskał mnie po plecach. – Cii, Ali.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now