115.

4.7K 173 0
                                    

Do porodu został tydzień. Dopiero teraz zaczęło do mnie to wszystko docierać i zaczynałam się bać, bo nie wiedziałam, jak wszystko się potoczy. Brzuszek miałam już niżej niż miesiąc temu, a mała kopała coraz częściej, nie dając mi spać w nocy. Dlatego odsypiałam w dzień i straciłam trochę kontakt z rzeczywistością. Na szczęście ostatnio nikt nas nie odwiedzał, ale chyba zaniedbałam trochę swojego faceta, który spędzał ze mną prawie każdą chwilę. Miałam nadzieję, że mi to wybaczy i nadrobimy zaległości po porodzie. Oby się ode mnie nie oddalił, bo sobie nie poradzę.

Michael opiekował się mną najlepiej, jak potrafił i znosił moje humorki, bo wiedział, że to wina hormonów, ale czasami byłam naprawdę nieznośna. Ostatnio pokłóciliśmy się o kolor wózka. Chciałam różowy, a Michael upierał się przy fioletowym. Jednak szybko uznał, że to bez znaczenia, ale na drugi dzień przyznałam mu rację i wybraliśmy fioletowy.

Dzisiaj mieliśmy ostatnią wizytę u lekarza, przed porodem. Michael chciał, abym ten tydzień spędziła w szpitalu, ale Pani doktor stwierdziła, że nie było takiej potrzeby. Też wolałabym zostać przez ten czas w domu, ale ciężko było mu to wytłumaczyć, bo za każdym razem kończyło się kłótnią. Dlatego odpuściłam. Niech ona spróbuje. Już byłam ciekawa, z jakim skutkiem jej to wyjdzie.

– Przywiezie ją Pan, gdy zacznie rodzić – powiedziała spokojnie, mimo że zdążył ją już wyprowadzić z równowagi.

– Przecież my do szpitala mamy do przejechania kawał drogi! – podniósł głos.

– Poród nie trwa piętnaście minut, zdążycie.

– Michael, proszę. - Położyłam mu dłoń na ramieniu.

– I jest Pani pewna, że to nie zagrozi dziecku? – powiedział już trochę spokojniej.

– Tak, jestem pewna. Odebrałam setki porodów i może mi Pan wierzyć lub nie, ale większość z kobiet przyjeżdżała do godziny od rozpoczęcia się skurczy i ich dzieciom nic się nie stało. Więc jeśli będzie miał Pan szczęście, to zdążycie, zanim odejdą wody. - Uśmiechnęła się ironicznie.

– A jak nie zdążę?

– To urodzę w samochodzie – powiedziałam pod nosem, na co lekarka się zaśmiała.

– Miejmy nadzieję, że nie będzie Pan musiał odbierać porodu.

– Myślę, że jakoś bym sobie poradził – odburknął.

– W takim razie, po co Pana narzeczona ma leżeć w szpitalu, skoro jest Pan przygotowany?

– Myśli Pani, że to zabawne? – znowu podniósł głos.

– Nie – powiedziała z powagą. – Pan po prostu trochę panikuje i rozumiem to. - Uśmiechnęła się.

– Dziękujemy bardzo – powiedziałam. – Wychodzimy. - Spojrzałam na niego, ciągnąc go za ramię.

– Ale...

Siłą wyciągnęłam go z gabinetu, zanim wyprowadziłby ją z równowagi. Kobieta starała się spokojnie mu wszystko wytłumaczyć, a on za każdym razem reagował nerwowo. Atakował ją, gdy mu zaprzeczała, bo przecież nie mogła mieć innego zdania, a on wiedział lepiej. Stałam tam, mając ochotę zapaść się pod ziemię. Wiedziałam, że ta kobieta nie wytrzyma z nami przy kolejnej ciąży, a nie chciałabym zmieniać lekarza, bo ją polubiłam.

– Przesadzasz – powiedziałam, gdy siedzieliśmy w samochodzie.

– To źle, że chcę być przygotowany?

– Nie, Michael. - Uśmiechnęłam się do niego. – Ale o mało co, a wywaliłaby nas stamtąd. Po prostu niepotrzebnie podniosłeś na nią głos.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz