9.

9.7K 364 19
                                    

Stresowałam się przed wizytą w kancelarii adwokata Roberta Lordsa. Nie miałam zielonego pojęcia, jak ona się nazywała. Chociaż czytałam kiedyś, że miała zostać przejęta przez nowego właściciela. Nie rozumiałam, więc dlaczego szukali nowych pracowników, skoro nowy właściciel mógł ich zwolnić.

Ubrałam zieloną spódnicę za kolano, która zasłania bandaż, białą koszulę, którą zapięłam pod samą szyję. Nie chciałam, żeby ktoś pomyślał, że zamierzałam dostać tę pracę za ładne piersi. Nigdy nie używałam swojej kobiecości, żeby coś osiągnąć, a na tej rozmowie wypadałoby wyglądać elegancko, stąd ta spódnica. Do tego czarne baletki i byłam gotowa.

Kancelaria znajdowała się w największym budynku w samym centrum miasta. Żeby dostać się do gabinetu prezesa, szefa czy jak mu tam, trzeba przejść przez bramkę, a następnie kontrolę ochroniarzy. Następny punkt to rejestracja przy wielkim punkcie w holu.

– Była pani umówiona? – spytała urocza blondynka z czarnymi słuchawkami z mikrofonem przy ustach.

Ledwo powstrzymałam się od śmiechu, bo wyglądało to komicznie.

– Alyson Richards, byłam umówiona do Pana Roberta Lordsa na rozmowę kwalifikacyjną.

– Oh, Pana Lordsa nie ma, ale tę rozmowę przeprowadzi z Panią nasz nowy właściciel. - Wstała od biurka, poprawiając swoją szarą spódnicę za kolano, podając mi kartę z moim nazwiskiem. – Proszę tędy. - Wskazała na windę.

Poczułam się bardziej jak w jakiejś wielkiej korporacji niż zwykłej kancelarii prawnej. W sumie to nie taka zwykła, bo kancelaria Lordsa była najlepsza w Nowym Jorku, ale nawet mój tata nie przesadzał z ochroną w swojej firmie.

– Eliza, zaprowadź Panią do gabinetu Lordsa.

– Dobrze, proszę za mną. - Sekretarka, która swoje nazwisko miała napisane na plakietce przypiętej przy lewej piersi, wskazała na drzwi na samym końcu wąskiego korytarza.

Ta kobieta wydawała się na starszą od tej, którą poznałam w holu i chyba była bardziej kompetentna.

Patrząc na budowę budynku, stwierdziłabym, że gabinet był mały, ale nie w tym przypadku. Przez wielkie okno, takie jak w gabinecie ojca, można było podziwiać korki i kilka wysokich budynków w Rochester. Wszystkie ściany w gabinecie były koloru szarego. Biurko stało tak samo, jak u ojca, kilka centymetrów od okna, a po prawej stronie wielka czarna kanapa, a przy niej drewniana ława. Po drugiej stronie drzwi do kolejnego pomieszczenia. W kącie półka, na której leżało kilka teczek, a obok automat z kawą. Wszystko idealnie do siebie pasowało, a pomieszczenie było rozmiarów salonu u moich rodziców. Wielkie jak na jednego pracownika.

– Witam, Panią Alyson Richards. - Mężczyzna uśmiechnął się, delikatnie unosząc swoje kąciki ust do góry i wyciągnął w moją stronę dłoń.

Patrząc na niego, czułam, że cała moja pewność siebie gdzieś uleciała. Ten mężczyzna był przystojny i wysportowany, jakby został wyciętym modelem z okładki modnego magazynu dla Pań. Wcale nie wyglądał na jakiegoś starszego faceta, a jakby był, co najwięcej starszy ode mnie o dwa lata. Spoglądał na mnie swoimi błękitnymi oczami, a ja nie mogłam oderwać oczu od jego dwudniowego zarostu. Czy musiałam dodać, że podobały mi się również jego krótko przystrzyżone blond włosy? Jego nieśmiały uśmiech zaczynał być rozbrajający. Do tego idealnie pasował mu granatowy garnitur. Nigdy nie lubiłam chłopaków w garniturach, ale to mężczyzna, do którego pasował o wiele lepiej niż T-shirt i jeansy.

Gdy zorientowałam się, że odebrało mi mowę i zbyt długo się w niego wpatrywałam, poczułam się jak idiotka.

– Przepraszam... Miło Pana poznać? - Również wyciągam do niego dłoń, którą od razu chwycił w geście powitania.

– Mów mi Michael. Jeszcze nie jestem właścicielem kancelarii, ale to kwestia czasu. - Nadal się uśmiechał. – Powinienem przejąć ją za dwa tygodnie, więc pozna mnie wtedy Pani lepiej.

– Czy to znaczy, że zostałam przyjęta? - Spojrzałam na niego zdziwiona.

Ledwo powstrzymywałam się, żeby nie otworzyć ze zdziwienia buzi. Nawet nie zadał mi żadnego pytania, a miałam ubogie CV, a kwestionariusz osobowy pobrany na ich stronie internetowej nie zawierał zbyt wielu pytań, z których można było określić czy byłam kompetentnym pracownikiem.

– Pewna siebie. - Zaśmiał się uroczo. – Takich ludzi szukam. Ma Pani świetne CV. Dlaczego przerwałaś studia, miałaś świetne wyniki?

– Miałam problemy... - Nie zastanawiałam się nigdy nad wymówką, której będę musiała używać. – Czy to jakiś problem dla Pana?

– Tak, właśnie straciłem dobrego adwokata i muszę zaspokoić się tym, że będzie tylko moim asystentem – powiedział z wyrzutem.

Nie sądziłam, że dostanę pracę za pierwszym podejściem. Pierwsza rozmowa kwalifikacyjna zakończona sukcesem, miałam co oblewać. Dalsza rozmowa poszła nam o wiele łatwiej, niż myślałam. Znaleźliśmy wiele wspólnych tematów. Musiałam przyznać, że rozmawiało mi się z nim świetnie i już nie mogłam doczekać się naszej współpracy.

Michael poinformował mnie, jakie miał plany prowadzenia kancelarii i jak mniej więcej będzie wyglądała nasza współpraca. Na razie musiałam pocieszyć się pracą z Panem Lordsem, który nie był tak miły i przystojny jak Michael. To tylko dwa tygodnie. Wytrzymam.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz