120.

5.1K 177 4
                                    

W końcu mogliśmy wrócić do domu. Byłam taka szczęśliwa, że okazało się, że byłam zdrowa i nie musiałam leżeć dłużej w szpitalu. Wydawało mi się, że moja córka też miała już dość, ale dzielnie znosiła wizyty pielęgniarek, które doglądały ją co kilka godzin.

Nie spałam pół nocy, a z samego rana ubrałam córeczkę, która miała dzisiaj bardzo dobry humorek. To pewne dlatego, że pojedziemy do domu. Byłam pewna, że spodoba jej się tam, tym bardziej że tatuś sam przygotował dla niej pokoik. Byłam bardzo ciekawa, jak mu to wyszło.

– To, co wracamy do domu? - Michael pocałował mnie w policzek.

– Wiesz, jak się cieszę? - Uśmiechnęłam się.

– Przecież nie było ci tutaj źle. - Włożył Daisy do fotelika i dokładnie zapiął wszystkie pasy.

Był troskliwy, opiekował się małą i do tego miał jeszcze głowę, żeby martwić się o mnie. Zastanawiałam się, jak łączył to z pracą. Przecież ciężko było pogodzić prowadzenie kancelarii z drugą firmą, a do tego spędzał całe dnie z nami.

– Dom to cudowne miejsce i nie chodzi tylko o budynek. - Założyłam bluzę, ponieważ na dworze zaczyna być chłodno.

Nasza córcia przyszła na świat w ostatnie dni lata. Niedługo zawita jesień i będziemy mieli mniej ładnej pogody na długie rodzinne spacerki.

– Będziesz zadowolona. - Pocałował w nosek uśmiechniętą Daisy. – I mamy pieska, tak. - Uśmiechnął się do niej szeroko.

Gold przez całą ciążę się do mnie przymilał, ale ciekawe jak zareaguje na nowego domownika. W końcu cała nasza uwaga spadnie teraz na tę małą istotkę. Myślę, że nasz psiak nie poczuje się zagrożony i zaakceptuje nasze maleństwo bez problemu.

– Gotowa? - Spojrzał na mnie.

– Gotowa. - Wtuliłam się w niego, spoglądając na córeczkę. – Myślisz, że jest szczęśliwa?

– Tak – odpowiedział bez zastanowienia. – No, dopóki nie narobi w pampersa. - Zaśmiał się.

– Przewijałeś ją za każdym razem?

– No ktoś musiał, gdy ty nie mogłaś. Nadal mogę to robić i jeśli będzie trzeba, to będę wstawał w nocy, żebyś mogła się wyspać. - Patrzył raz na mnie, raz na córkę.

– Jesteś kochany. - Pocałowałam go.

Gold od razu podbiegł w naszą stronę. Pogłaskałam go chwilę, po czym podszedł w stronę Michaela, obwąchując fotelik. Daisy machała rączkami, odpychając jego pyszczek od siebie. To słodki widok.

– Jest nastawiony do niej przyjaźnie. - Uśmiechnęłam się.

– Aż za bardzo. - Uniósł fotelik i lekko odepchnął psiaka, klepiąc go po grzbiecie.

W domu czekała na nas Marry. Zadowolona, przytuliła mnie do siebie. Michael postawił fotelik na kanapie i zdjął kurteczkę Daisy, a później wziął ją na ręce. Byłam pewna, że już zdążył ją rozpieścić, o ile w ogóle to było możliwe przy takim maluchu.

Rozejrzałam się po salonie i zauważyłam wózek stojący koło telewizora. To ten, który zamówiliśmy na tydzień przed porodem.

– Dobrze cię widzieć, Alyson.

– Ciebie też. - Uśmiechnęłam się. – Bardzo się cieszę, że zdążyłaś się już rozgościć, bo bardzo będziemy cię potrzebować. - Zerknęłam na Michaela.

– Dacie sobie radę. Poza tym potrzebujecie czasu dla ciebie.

– Marry, jest tutaj tyle miejsca, że ani trochę nie będziesz nam przeszkadzać. - Spojrzał na nas. – Poza tym nie zostajesz u nas na stałe, mimo że bardzo byśmy chcieli.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz