75.

5.2K 196 0
                                    

Weekend zamierzaliśmy spędzić sami u Michaela. Potrzebowałam odpocząć po kłótni z rodzicami. Nie zamierzałam im się tłumaczyć ze swoich wyborów i tego, co Michael mi mówił, a czego nie. Ojciec na pewno uważał, że gdy Brown powie mi więcej, zostawię go. Czyżby miał na sumieniu więcej niż wypadek po pijanemu, sprawa o firmę i śmierć narzeczonej? A o co chodziło z jego bratem? Nigdy o to nie pytałam. Każdy z nich poszedł w swoją stronę i o co tu pytać? Może powinnam.

– Chcesz poznać mojego brata? - Spojrzał na mnie, gdy siedzieliśmy na kanapie. – Nie mam z nim kontaktu i nie jest to dla mnie coś miłego, ale...

– Nie chcę – przerwałam mu. – Jeżeli kiedyś przy jakiejś okazji go poznam, to ok, ale nie chcę, żebyś zmuszał się do tego ty i on.

– Co mam zrobić, żebyś mi ufała? - Spojrzał na mnie.

– Ufam ci.

– Nie na tyle, żeby ze mną zamieszkać – powiedział z wyrzutem.

– Michael, nie uważasz, że to za wcześnie? - Położyłam mu dłoń na kolanie. – Wiem, że ci zależy. Mnie też, ale nie chcę, żeby cokolwiek się między nami zepsuło. Uważasz, że jak będziesz na mnie naciskać i zamieszkamy razem, z przymusu, to będzie dobrze?

– Nie.

– Chcę, żeby to była nasza wspólna decyzja. Wróćmy do tej rozmowy za jakiś czas. - Spojrzałam na niego.

– Po prostu chciałbym mieć cię codziennie rano obok. Budzić się i zasypiać przy tobie. - Objął mnie ramieniem. – Tak bardzo chcę mieć cię blisko. Codziennie.

– Michael, możemy spędzać więcej nocy razem. - Przymknęłam powieki. – Może to pozwoli nam się poznać lepiej, zbliżyć.

– Można być jeszcze bliżej? - Uśmiechnął się łobuzersko, a ja szturchnęłam go w ramię.

– Powiedzmy, że to będzie taka próba. - Usiadłam mu na kolanach. – Kilka nocy u ciebie, kilka u mnie, a później wrócimy do rozmowy o wspólnym domu.

Jakoś udało mi się wybić mu na jakiś czas z głowy wspólne zamieszkanie. Nie chciałam popełnić tego samego błędu, co z Damianem. Wiedziałam, że Michael był innym facetem i zapewniał mi bezpieczeństwo, ale przecież nawet w idealnych związkach bywały problemy, a ludzie rozstawali się po czasie, bo okazało się, że do siebie nie pasowali.

– Ale wolałbym u mnie. - Nie przestawał mnie całować. – Więcej miejsca.

– A co zamierzasz robić, że potrzebujesz aż tyle miejsca? - Oparłam ręce na jego ramionach.

– Nie domyślasz się? - Uśmiechnął się.

Po południu zdecydowaliśmy, że jednak wyjdziemy z domu i odwiedzimy moją siostrę, która nalegała na spotkanie. Skoro jej tak zależało, to dobra. Na tę wizytę Michael ucieszył się bardziej niż na spotkanie z moimi rodzicami. Wiedziałam, że moją siostrę lubił bardziej, a co więcej ona go akceptowała i nie robiła wyrzutów. Być może przez to, że nie znała go tak dobrze, jak ojciec. Tylko dlaczego, chociaż raz nie mógł zaakceptować mojego wyboru? Nigdy nie był zadowolony z moich decyzji, a teraz powinien, bo byłam szczęśliwa, będąc z Brownem i dzięki niemu udało mi się zapomnieć o porwaniu.

Melisa przywitała nas bardzo miło. W salonie Nadia siedziała przy foteliku swojego kilkumiesięcznego braciszka i podawała mu różne zabawki, które on z uśmiechem wytrącał jej z rąk albo wyrzucał.

– Rozgośćcie się. - Uśmiechnęła się siostra. – Zaraz przyniosę coś do picia. Chris też powinien niedługo do nas zejść.

Moja siostra była prawdziwą panią domu. Nie pracowała od dwóch lat, ale tylko dlatego, że chciała zająć się wychowaniem dzieci, dopóki nie pójdą do szkół. To w sumie dobry wybór, bo spędzi z nim sporo czasu, a mogła sobie na to pozwolić, bo z pensji Chrisa starczy im na wszystko. Potrafiła gotować, czego doskonale nauczyła ją Lisa. Spędzała więcej czasu w domu, więc miała okazję, a dzięki temu nikt nie musiał się nią opiekować, gdy po szkole czas spędzała w kuchni. Zawsze, gdy ją odwiedzałam, czułam się, jakbym wracała do domu. Mimo że była szalona, zachowywała się strasznie odpowiedzialnie i za to ją uwielbiałam.

Usiedliśmy na kanapie pod oknem, obserwując dzieciaki, które w ogóle nie zwracały na nas uwagi.

– Jak w pracy? - Spojrzała na nas, niosąc tacę z ciastem. – Opowiadajcie cokolwiek, byle bym nie musiała znosić dłużej tej ciszy. - Zaśmiała się. – Nawet dzieciaki dzisiaj są grzeczne jak nigdy.

Postawiła tacę na stoliku przy kanapie i pogłaskała blondyneczkę po głowie.

– Michael jak w pracy? W ogóle dzieje się tam coś? - Uśmiechnęłam się, spoglądając na niego.

Mel jeszcze dwa razy wróciła do pokoju z kubkami dla każdego. Poczułam zapach jej kawy i od razu chwyciłam za swój, upijając łyk.

– Jakby to powiedzieć. - Podrapał się po brodzie. – Jak widzisz, moi pracownicy nie wykonują odpowiednio swoich obowiązków.

– Fajnie, że macie dobre humory. - Uśmiechnęła się. – Widać wizyta u rodziców was nie ruszyła.

– Nie było tak źle – odburknęłam.

– Żartujesz? - Spojrzała na mnie. – Po twoim wyjściu mama zadzwoniła powiedzieć, że znowu się na nich obraziłaś.

Nie wiedziałam, a Michael się zaśmiał, częstując ciastem. Nie sądziłam, że mamę, aż tak to ruszyło, ale skąd miałam wiedzieć, skoro nic mi nie powiedziała?

Po godzinie zszedł do nas Chris i dzieciaki momentalnie się ożywiły. Nadia, widząc go na schodach, od razu do niego podeszła, a Aston zaczął krzyczeć. To była rodzina, jaką chciałabym kiedyś stworzyć, a nie taka, w której rodzice nie mieli czasu dla dzieci, a nawet dla siebie. Zazdrościłam siostrze, że jej się układało i bardzo cieszyłam się jej szczęściem.

– Co u was? - Wziął malucha na ręce i usiadł obok mnie na kanapie.

– Życie, praca, sen i tak dalej.

– A gdzie czas na przyjemności? - Uśmiechnął się, zerkając na Mel.

– Zawsze jest – dodał Michael. – Myślisz, że bez tego by wytrzymała?

– Nie sądzę. - Melisa wybuchnęła śmiechem, a my poszliśmy w jej ślady.

– Mamusiu, dlaczego śmiejecie się z cioci?

– A czy ktoś się z niej śmieje? - Chris spojrzał na córkę.

– Wy. - Wskazała na wszystkich palcem – I ona też.

Moja mała obrończyni. Zawsze była uczona, żeby nigdy nie stać, gdy wszyscy się z kogoś śmiali, a stanąć po jego stronie. Teraz widziałam, że ta nauka nie poszła w las, a Mel mogła być dumna ze swojej córki.

– Już przez to powinnaś zauważyć, że coś z nią nie tak.

– Dzięki wielkie, Christopherze.

– U robi się groźnie – dorzucił Michael, nabijając się ze mnie.

– Zawsze mogę powiedzieć dużo więcej. - Szturchnęłam go.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now