14.

8.2K 359 1
                                    

Wracając z lunchu, minęłam się w holu z długonogą blondynką, ładną blondynką. Ubraną w czerwoną mini, do tego koronkowa czarna bluzeczka i wysokie szpilki na nogach. Poprawiała, co chwilę opadające na twarz kosmyki włosów. Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie blondynki z dowcipów, ale byłam nauczona, żeby nie oceniać ludzi po wyglądzie.

– Eliza, jest Michael? – spytała nerwowo.

– Nie ma. Godzinę temu pojechał do sądu. Coś podać?

– Nie, poczekam u niego w gabinecie. - Uśmiechnęła się.

– Wydaje mi się, że będzie mały problem – odburknęłam.

– Kim ty jesteś? - Spojrzała na mnie z góry na dół.

Może daleko mi do jej urody, a ubranie należało bardziej do galowych, to nie czułam się od niej ani trochę gorsza. Wiedziałam, że właśnie tego, by chciała. Będzie musiała poczekać na Michaela, gdzieś indziej, bo nie zamierzałam wpuścić jej do gabinetu. Nie mogła być aż tak ważnym klientem, żeby nie pozwolić jej czekać na korytarzu.

– Asystentka Michaela Browna, Alyson Richards. - Wyciągnęłam w jej stronę rękę, żeby się przywitać, ale szybko ją schowałam. – Pracuję w jego gabinecie, więc nie będzie Pani mogła tam zaczekać. Nie lubię, gdy mi się przeszkadza.

– A co z twoim gabinetem? Michael o tym nie pomyślał? – zapytała ironicznie.

Zaczynała działać mi na nerwy, a znałam ją tylko kilka minut. Musiałam być dla niej miła. Być może to jedna z ważniejszych klientek mojego szefa.

– Jest remontowany.

– Będę miała okazję cię przypilnować.

Siedziałam przy biurku, wypisując dokumenty, a zadziorna blondi siedziała na kanapie, bacznie mnie obserwując. Kim ona była, żeby tu ze mną siedzieć? Wygoniłabym ją, ale nie sądziłam, że mój szef byłby z tego zadowolony. Tym bardziej że Eliza pozwoliła jej tutaj wejść.

Po godzinie w końcu pojawił się Michael. Znudzona blondi od razu ożywiła się na jego widok.

– Sprawa się przedłużyła. - Zdjął marynarkę i chciał rzucić ją na kanapę, tak jak to zawsze miał w zwyczaju. – Co tutaj robisz?

– Cześć, Kotek. - Dziewczyna rzuciła mu się na szyję, o mało nie gubiąc swoich szpilek i zaczęła go całować. – Stęskniłam się.

– Ty się prawie w ogóle nie ruszasz z Majorki. Jakieś problemy?

– Przyleciałam tu dla ciebie. Nie cieszysz się, Kotek? - Uśmiechnęła się.

– Nie jesteśmy razem. Kiedy to do ciebie w końcu dotrze? - Odepchnął ją. – Mam dość tego, że jesteś dla mnie miła tylko w towarzystwie innych kobiet.

Siedziałam, przyglądając się całemu zajściu. Więc to była kobieta, przez którą musiałam cierpieć. Może powinnam ją uświadomić, że przez swoją głupią paplaninę narobiła sporo problemów w moim życiu. Jednak uznałam, że poczekam na rozwój sytuacji.

– Nie rób scen przy obcych. - Poprawiła spódniczkę, patrząc na mnie.

– Alyson nie jest mi obca. Powinnaś ją przeprosić. - Spojrzał na nią wyczekująco.

– Za co?

– Za wszystko.

– Za co? – powtórzyła. – Teraz ją pieprzysz? – nie powstrzymała się od głupich uwag.

– Za to, że nie potrafisz chociaż raz podpisać się swoim nazwiskiem pod swoimi głupimi wypowiedziami! – wkurzony podniósł głos. – To ją spotkała przez ciebie krzywda!

W tamtej chwili do oczu podeszły mi łzy. Miałam ochotę wybiec stąd i nie wracać, ale nie mogłam, bo gdy mijałam się z Michaelem, wziął mnie w ramiona i mocno przytulił.

– Dobrze jest, ej – wyszeptał.

Czułam się okropnie. Ta kobieta nie zamierzała mnie przeprosić, a próbowała jeszcze oczerniać, sugerując, że sypiałam z szefem. Po co? Poczuła się dzięki temu lepiej?

– Przeproś ją – skierował te słowa do niej.

– Nie sądziłam, że trafi akurat na małolatę. - Zaśmiała się. – To nie moja wina, że szukali cię. Wygląda na taką, której mogło się tam podobać. Jeszcze się spotkamy, Michael. - Wyszła, zostawiając nas samych.

Nadal byłam w jego ramionach, a z moich oczu spływały łzy. Nie rozumiałam, jak można być zamkniętym na cierpienie innych, na krzywdę, która spotkała ludzi z twojego powodu. Nie liczyłam, że obca kobieta będzie mi współczuć, ale ona nie miała żadnych wyrzutów sumienia.

– Przepraszam – wyszeptałam.

Nie wiedziałam, z jakiego powodu, ale czułam się winna. Powinnam pozwolić im porozmawiać i opuścić gabinet.

– Za co? - Złapał mnie za podbródek i uniósł tak, bym na niego spojrzała. – Ty nie masz za co.

– Więc dziękuję. - Lubiłam wpatrywać się w jego oczy, ale w tamtej chwili było to dla mnie krępujące.

– Alyson. - Pogładził mnie po policzku. – To nie twoja wina. Przepraszam za wszystko, co spotkało cię z mojej winy.

– Oni znali mojego byłego chłopaka. Nie chodziło tylko o ciebie. - Spuściłam wzrok. – Pomożesz mi się tego dowiedzieć? Nie chcę mieszać w to ojca i tak wystarczająco go nie lubi.

– Jasne. - Uśmiechnął się.

– Obiecasz mi coś? – zapytałam cicho.

– Wiesz, już coś obiecałem i boję się, że dwóch obietnic naraz nie dotrzymam.

– Jasne, tylko nie rób sobie przeze mnie problemów.

– Dla ciebie się postaram. - Zbliżył twarz do mojej i złożył delikatny pocałunek w kąciku moich ust.

Mimowolnie pojawił się na nich uśmiech. Próbowałam to ukryć, kładąc głowę na jego ramieniu. Czemu to zrobił? To miłe uczucie, ale po tym, co powiedziała jego blondi, poczułam się dziwnie.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now