176.

3.7K 108 0
                                    

Postanowiliśmy wyjechać na tydzień do Chicago, żeby móc odpocząć. Był to pomysł Michaela i bardzo mi się spodobał, dlatego przed wyjazdem postanowiłam odwiedzić siostrę w szpitalu. Musiałam wiedzieć, że z nią wszystko dobrze, zanim sobie wyjadę.

– Myślisz, że nie będzie się gniewać? - Spojrzałam na męża.

Daisy ucięła sobie po południową drzemkę, więc zaszył się w swoim gabinecie, żeby załatwić wszystkie sprawy przed naszym wyjazdem. Na szczęście nie musiał rezygnować z rozpraw, które odbędą się podczas jego nieobecności, a przekaże je nowemu prawnikowi. Chłopak był świeżo po studiach, więc będzie miał okazję się wykazać. Poza tym przez ostatnie dwa tygodnie radził sobie dobrze.

– Czemu miałaby się gniewać? Nie będzie cię tylko tydzień. - Uśmiechnął się. – Przecież chciałaś jechać.

– I nadal chcę, ale...

– Alyson, tobie też należy się odpoczynek. - Zerknął na mnie. – Psychicznie wysiadasz, oboje wysiadamy i uwierz mi, że jak tak dalej pójdzie, to, zamiast ją wspierać, tylko zaszkodzimy. - Wstał i podszedł do mnie.

Doskonale wiedziałam, że miał rację.

– Dobrze, że cię mam. - Objęłam go za szyję.

– Też się cieszę. - Przytulił mnie do siebie.

Gdy Daisy się obudziłam, przygotowałam obiad dla naszej trójki, a później pojechałam do siostry. Nie chciałam przyjeżdżać do szpitala od rana, bo wiedziałam, że był tam Chris. Dowiedziałam się, że Melisa wygoniła go do domu, żeby spędził czas z dziećmi, bo niedługo zapomną, jak wyglądał. Ostatnio Nadia z Astonem byli u nas, gdy Chris siedział w szpitalu. Maluchy bardzo chciały do mamy i było mi przykro, że nie mogłam ich do niej zawieźć. Nadia była starsza, więc była w stanie trochę zrozumieć tę sytuację, ale jej brat nie bardzo i gdy mu się odmawiało, zaczynał się płacz, a ja zupełnie sobie wtedy z nim nie radziłam. Lepiej, żeby był przy nim Christopher. Powinien spędzać z nimi więcej czasu ze względu na to, że Melisa nie mogła.

– Mel, mam nadzieję, że się nie gniewasz, ale potrzebuję trochę odpoczynku, bo zwariuję i nikt nie będzie miał ze mnie żadnego pożytku.

– Pewnie, że nie. - Uśmiechnęła się. – Sama bym się stąd, gdzieś wyrwała, gdybym tylko mogła. - Spojrzała znacząco na okno.

– Jak tylko urodzisz, zaszyjemy się gdzieś na tydzień i niech nasi faceci sobie radzą sami. - Zaśmiałam się.

– Zwariowałaś? Nie zostawię Chrisa zaraz po porodzie z małymi dziećmi, a do tego z całą czwórką... Mam nadzieję.

Pierwszy raz słyszałam, jak spokojnie mówiła o swoich dzieciach, że zrozumiała, że musiała zawalczyć o to, by urodziła się dwójka maluchów. Z tego, co się dowiedziałam od lekarza, stan najmniejszego dziecka zaczynał się polepszać. Dzięki lekom, które podawali Melisie, zaczęły rozwijać się narządy wewnętrzne, które u jego braciszka lub siostrzyczki były już prawidłowo rozwinięte. To oznaczało, że mogło urodzić się żywe tyle, że z wadami, ale niekoniecznie. Poza tym medycyna wciąż szła do przodu i wady, z jakimi mogło się urodzić dziecko, wcale nie skreślały jego szans na normalne życie. Wydawało mi się, że taka wiadomość była o wiele lepsza niż myśl o stracie swojego dziecka. Będzie wymagało więcej opieki niż jego rodzeństwo, ale wiedziałam, że Mel i Chris będą je kochać tak samo mocno, jak resztę swoich dzieci. Poza tym Nadia na pewno im pomoże i będzie świetną starszą siostrą tak, jak była dla Astona.

– I tak będzie. - Przytuliłam ją. – Zawsze możesz zadzwonić.

– Bawcie się dobrze.

– O każdej porze dnia i nocy, pamiętaj. - Spojrzałam na nią.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz