47.

5.6K 231 1
                                    

Nie mogłam spać dłużej, bo ktoś walił w moje drzwi od pięciu minut. Nie mając ochoty wstać, nałożyłam sobie poduszkę na głowę, próbując zasnąć. Może jak nie wstanę, to ten ktoś po prostu sobie pójdzie, a ja zasnę.

– Alyson, wiem, że jesteś! – ktoś wrzeszczał.

– Idź sobie! – odkrzyknęłam.

– Otwórz te cholerne drzwi!

Po chwili oprzytomniałam i zdałam sobie sprawę, że to Michael. W biegu zakładając szlafrok, poszłam mu otworzyć.

– Co ty wyprawiasz? – zapytał wściekły, wchodząc do mieszkania, a ja zmieszana zamknęłam za nim drzwi.

– Spałam – odburknęłam, przecierając zaspane oczy.

Zerknęłam w lustro w przedpokoju i po tym, co w nim zobaczyłam, odchyliłam się do tyłu. Wyglądałam koszmarnie, a do tego męczył mnie kac i bolała głowa, a on krzyczał.

– Do cholery, dlaczego tam poszłaś?! - Zacisnął dłonie w pięści.

– Gdzie? – spytałam zachrypniętym głosem.

Doskonale wiedziałam gdzie, ale może jak udam głupią, da mi spokój? Nie chciałam się z nim kłócić. Na pewno nie, gdy byłam na kacu.

Weszłam do kuchni, potykając się o butelkę od piwa i od razu dopadłam się do soku, który stał na stole.

– Jak twój ojciec się o tym dowie, to mnie rozszarpie!

– O jednak się go boisz? – zakpiłam.

– Obiecałem, że nie spotkasz się z tym gnojem. - Złapał mnie za nadgarstek. – A ty tam poszłaś. Po co?

– Gdybyście mi mówili wszystko, nie musiałabym tam iść. - Próbowałam się wyrwać, ale on trzymał mnie mocno.

– Czego się dowiedziałaś?

– Przecież wszystko wiesz. - Spojrzałam mu w oczy.

Nie mówiąc nic więcej, puścił mnie i usiadł przy stole. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i czekałam, aż mi to wyjaśni. Nie zamierzałam powiedzieć, że niczego się nie dowiedziałam, bo wtedy się nie wygada, a tak miałam szansę dowiedzieć się prawdy.

– Głupi byłby, gdyby ci wszystko powiedział – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Nawet ja do tej pory nie dowiedziałem się, po co to zrobili.

– Może mu na mnie zależy – powiedziałam cicho, a on zakrył twarz w dłoniach.

Nie chciałam tego mówić. Wcale tak nie myślałam. Po prostu chciałam się czegoś dowiedzieć i już nie wiedziałam, jak miałam to z niego wydobyć.

Michael wstał i podszedł do mnie, dotykając mojego policzka.

– Naprawdę chcę się dowiedzieć, czemu to zrobili. - Musnął moje usta.

– Powiedz, chociaż, jakie masz podejrzenia? - Spojrzałam mu w oczy.

– Jeśli by mu na tobie zależało, nie pozwoliłby, żeby zrobili ci krzywdę.

– Nic nie wiedział – wyszeptałam.

– Tak ci powiedział? - Spojrzał na mnie zdziwiony.

– Czemu miałby kłamać?

– Nie wiem. - Wzruszył ramionami. – Żebyś go nie obwiniała.

– Nie myślę, że mu na mnie zależy... Wiem, że nie.

– Ali...

– Nie pocieszaj mnie. - Wtuliłam się w niego, zakrywając twarz w jego klatkę piersiową.

– Nie muszę, kochanie. - Pocałował mnie w głowę, a ja pierwszy raz poczułam się dziwnie.

Powiedział do mnie kochanie, chociaż nigdy tak nie mówił. W środku skakałam z radości. To bardzo miłe uczucie.

– Kochanie? - Uśmiechnęłam się, a on zmarszczył brwi.

– Co? - Udawał, że nic się nie stało, a ja szturchnęłam go w ramie. – Za co to?

– Mam kaca. - Zrezygnowana usiadłam, opierając głowę o stół.

– Trzeba było się wczoraj nie upijać. - Wziął szklankę i nalał mi soku. – Ale to dobrze, należy ci się jakaś kara.

– Okropny jesteś. - Upiłam łyk.

– Jak twój ojciec się dowie, to wtedy ja będę wspaniały. - Wyszczerzył rząd białych ząbków.

– Nie powiesz mu? - Spojrzałam na niego niepewnie.

– Nie jestem samobójcą, ale jak się dowie, a dowie, to mi też się oberwie i nie pomogą żadne tłumaczenia.

– Pocieszające – odburknęłam.

– Sama nas w to wpakowałaś.

– Nic nie wiedziałeś.

– A myślisz, że Brianowi robi to jakąś różnicę? – podniósł głos. – Obiecałem, a ty i tak zrobiłaś po swojemu.

– Trzeba było nie obiecywać czegoś, czego nie jesteś w stanie dotrzymać. - Wstałam i poszłam do łazienki.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i usiadłam na zimnych kafelkach, opierając się o ścianę. Wszystko jak zawsze było moją winą. Przyzwyczaiłam się, że rodzice ciągle mnie za coś obwiniali, ale nie mogłam znieść, gdy robił to ktoś inny. Do tej pory nie robił tego nikt. Za wszelką cenę chciałam się od tego uwolnić, ale Michael był taki sam jak oni.

– Ali, wyjdź. - Wiedziałam, że stał pod drzwiami, jednak nie zamierzałam stąd wyjść.

– Idź sobie. - Otarłam łzy.

– Nie chcesz tego.

– Skąd możesz wiedzieć, czego chcę? Jesteś taki sam jak oni.

– Jak kto? - Wyczułam w jego głosie zdziwienie.

– Jak moi rodzice.

– Bo się o ciebie martwię?

– Nie, bo chcesz mnie kontrolować! – podniosłam głos.

– Wyjdź i porozmawiajmy normalnie – powiedział zrezygnowany.

– Daj mi się wykąpać.

Chyba zrezygnował, bo słyszałam, jak odszedł. Nie chciałam się z nim kłócić, ale musiał szanować moje decyzje.

Gdy wyszłam z łazienki, w salonie i w kuchni było posprzątane, a Mike siedział przed telewizorem.

– Porozmawiamy? - Spojrzał na mnie.

– Tak. - Usiadłam obok niego i objął mnie ramieniem.

– Nie chcę, żebyś się tak czuła, ale to są jedyni ludzie, z którymi nie chcę, żebyś się spotykała.

– Dobrze.

– Masz pretensje, że rodzice cię kontrolują, a sama na to pozwalasz. Tak jak teraz. - Poprawił mi włosy.

– Mam ci się sprzeciwiać? - Spojrzałam na niego.

– Nie. - Pokręcił głową. – Musisz zrozumieć, że to nie tylko ich wina. Nie możecie dojść do porozumienia, bo jesteście uparci.

– Ty też jesteś uparty, a poza tym, o co ci chodzi? Najpierw sugerujesz, że jestem wobec nich uległa, a teraz mówisz, że jestem uparta. Zdecyduj się! – podniosłam głos.

– Nie denerwuj się. Teraz jesteś uparta, ale tak się dzieje przez to, że wcześniej pozwoliłaś im na to.

– Skończmy o tym gadać.

– Ale tylko pod warunkiem, że przestaniesz być na mnie zła. - Uśmiechnął się.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz