128.

4.5K 162 3
                                    

Przyszedł czas na odwiedziny cioci Eleny. Ostatni raz widziałam się z nią w piątym miesiącu ciąży. Wyjechała na jakiś czas do Hiszpanii robić reportaż i wróciła tydzień temu. Teraz postanowiła nas odwiedzić.

Michael pojechał na rozprawę. Teoretycznie wróci za godzinę. Praktycznie przeciągnie się to do trzech. Przed wyjściem utulił i przebrał córeczkę, którą położył obok mnie na łóżku. Musiałam wstać, bo zaczęła ciągnąć mnie za włosy i pakować je sobie do buzi.

– Co maluchu? - Spojrzałam na nią. – Tatuś pojechał do pracy. - Złapałam ją za rączki i przytuliłam do siebie.

Wstałyśmy dopiero godzinę po wyjściu Michaela. Nakarmiłam Daisy, zrobiłam sobie śniadanie i siedząc w szlafroku z nią na kolanach, czekałam na przyjaciółkę. Gold biegał przed domem jak szalony. Wyrywał z ziemi trawę, chociaż nie wiedziałam, po co. Michael kosił ją dwa dni temu. Daisy krzyczała pod nosem „bluuuu, buuuu" na widok psa, plując się przy tym. Dobrze, że położyłam jej pieluchę, ale i tak była cała obśliniona.

Zjawiła się w końcu ciotka Elena. Weszła do domu bez pukania, ale po co miała to robić, skoro to dom jej przyjaciółki? Patrzyła na nas zdziwiona, jakby zobaczyła ducha.

– Co?

– To jest to maleństwo? Jesteś pewna, że nikt ci jej nie podrzucił. - Zaśmiała się.

– Zabawne. Na pewno jest Michaela.

– Właśnie o tym mówię. W ogóle nie jest podobna do ciebie.

– Trudno. - Wzruszyłam ramionami.

– Żartuję przecież. Śliczna jest. Mam prezent. - Uśmiechnęła się, kładąc przed nami torebkę. – No, ubranka.

Zajrzałam do torby, a w tym czasie Elena wzięła maleństwo na rączki. Uważnie ją obserwowałam, czy trzymała dobrze główkę dziecka. Zaśmiałam się na myśl, że Michael patrzył tak na mnie za każdym razem.

– Nie bój się. - Zerknęła na mnie.

– Taki nawyk. - Wzruszyłam ramionami. – Zrozumiesz, jak będziesz miała dziecko.

– O to nie szybko.

– Żebyś się nie zdziwiła.

– Alyson, wiesz, że w porównaniu do ciebie wybrałam bezpieczniejszy rodzaj antykoncepcji? - Uniosła brew.

– Zamilcz. - Zaśmiałam się. – Poza tym ta ślicznotka wynagradza wszystko.

– Oj tak. - Przytuliła małą do siebie.

Moje dziecko było na razie na etapie nieprzespanych nocy, rozrabiania w dzień, karmienia i drzemki. I tak w kółko. Niestety problem polegał na tym, że dla niej nie istniała żadna pora dnia i wyglądało na to, że to my musieliśmy się dostosować do niej.

Myślałam, że mama stała się nadopiekuńcza pod koniec mojej ciąży. Myliłam się. Teraz była jeszcze gorsza niż ojciec. Jakby mogła, przyjeżdżałaby do nas codziennie. Mogłaby u nas zostać na jakiś czas, ale to oznaczałoby zero prywatności. W porównaniu do Marry szybko znudziłoby jej się siedzenie przez pół dnia samej, a później nie odzywając się do nas. Nie wytrzymałaby tego.

– Alyson, nie chcę cię męczyć rozprawą. To był głośny wyrok i sprawa była w gazetach.

– Wiem. - Zacisnęłam zęby.

Wiedziałam, że to nie ona pisała ten artykuł, ale jej koleżanka po fachu była mniej delikatna, pisząc, że byłam byłą dziewczyną dilera i narkomana oraz że podczas porwania byłam wykorzystywana seksualnie. Kogo to obchodziło?

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now