73.

4.8K 201 1
                                    

Spędziliśmy kilka dni w Nowym Jorku, bo nie chciałam wracać jeszcze do Rochester. Michael skusił mnie, żebyśmy obejrzeli jeden apartament w centrum. W sumie to nie wiedziałam po co, przecież powiedziałam, że nie chciałam, żebyśmy kupowali teraz mieszkanie.

– Po co? - Spojrzałam na niego.

– Mógłbym otworzyć tutaj kancelarię, zaczęlibyśmy wszystko na nowo.

– Mike, ale ja się już przyzwyczaiłam. Zresztą nie chcę mieszkać w centrum.

– W Rochester ci to nie przeszkadza. - Zmarszczył brwi.

– Podoba mi się twój dom. - Uśmiechnęłam się.

– Ale tam ze mną nie zamieszkasz.

– Nie. - Pokręciłam głową. – Ale może coś w okolicach Chicago? - Objęłam go za szyję.

– Niezdecydowana kobieta z ciebie. - Zaśmiał się.

– Sam widzisz, że jestem za młoda na to, żeby zamieszkać z tobą na stałe.

– Ale żeby sypiać ze mną u siebie albo u mnie, nie jesteś? - Podniósł mnie do góry. – Może chcesz, żebym ci się oświadczył i najpierw ślub?

– Nie. - Uśmiechnęłam się. – Nie chodzi o to. Mogę wprowadzić się do ciebie albo ty do mnie. Tak byłoby lepiej, bo nie mam swojego auta, ale na kupno nowego domu się na razie nie zgadzam. - Pocałowałam go.

– Mogę ci jedno... pożyczyć?

– Jasne. - Oderwałam się od niego. – Nie możesz mi wszystkiego dawać. Muszę na to zarobić, a wystarczy, że u ciebie pracuję.

– Mogę i chcę. - Pstryknął mnie w nosek i złapał za rękę.

– Czasami zachowujesz się dziecinnie.

– Tak już mam. - Wzruszył ramionami.

– Ty po prostu chcesz, żeby ci ktoś koszule prasował. - Usiadłam na ławce.

– Rozgryzłaś mnie. To teraz się wprowadzisz? - Zaśmiał się.

– Kto robił to do tej pory?

– Marry. Raz w tygodniu.

– A więc tak? - Uśmiechnęłam się. – A co będzie z nią, gdy się przeprowadzimy?

– Pojedzie z nami. - Stał przede mną.

– Już widzę jej radość z tego powodu.

– No na pewno byłaby większa niż twoja. - Nachylił się i pocałował mnie w nosek.

– Tak myślisz? - Złapałam go za dłonie. – Myślisz, że dla każdego perspektywa nowego domu jest tak... hmm ekscytująca albo podniecająca, jak dla ciebie?

– Podniecająca to jesteś ty. - Przyciągnął mnie do siebie. – Chodźmy do hotelu i wykorzystajmy to.

– Co?

– Że jesteś podniecona – powiedział cicho, z uśmiechem na twarzy.

– Podniecająca! - Walnęłam go mocno w ramie. – Słabo z twoją pamięcią ostatnio.

– Doskonale się trzyma. - Wziął mnie na ręce i zaniósł do hotelu.

Przez drogę po schodach cały czas mu dogryzałam z nadzieją, że mnie puści, ale on udawał, że nie słyszał. Postawił mnie na nogi, dopiero gdy byliśmy w pokoju. Rozebrał najpierw siebie, a później zaczął zdejmować ze mnie czapkę, szalik, kurtkę i buty.

– Zajmiesz się mną? - Uśmiechnął się.

Zdjęłam z niego marynarkę i powoli wzięłam się za odpinanie koszuli.

– Moja kobieto. - Objął mnie w talii, wędrując rękoma po moich plecach.

Chwilę później jego koszula leżała już na podłodze, a na niej moja koszulka. Zanim zdążyłam dobrać się do jego spodni, leżałam już pod nim na łóżku. Pieścił mnie delikatnie i zachłannie całował moje usta. Drapałam go po plecach, a on cicho pojękiwał.

Przez dwa dni, kiedy wyjechałam z Rochester, bardzo tęskniłam za Michaelem. Nie umiałam się pozbierać, dlatego spotkałam się z psychologiem, ale dzięki temu było mi lepiej. Następnym razem, zamiast uciec, zostanę z Brownem.

– Powiesz mi coś?

Leżał obok, tuląc mnie do siebie.

– Co? - Spojrzałam mu w oczy.

– Dlaczego nie zostałaś?

– Nie dałabym rady wspierać siebie i ciebie. Sama potrzebowałam pomocy.

– Wystarczyło zostać. - Przytulił mnie mocniej do siebie. – Poradzilibyśmy sobie.

– Ty też byś mi nie pomógł. - Pogłaskałam go po policzku. – Nie umiem ci obiecać, że następnym razem tego nie zrobię, ale postaram się zostać. Chcę być przy tobie, gdy mnie potrzebujesz... - Przymknęłam powieki. – Po prostu nie spodziewałam się akurat tego.

– Jest wiele rzeczy, których się nie spodziewasz. - Pocałował moją dłoń. – Nie możesz uciekać, nie przede mną.

– Dobrze.

– Co mam zrobić, żebyś mi nie uciekła? Przeszłości nie zmienię, chociaż bardzo bym chciał...

– Wiem.

– Kochasz mnie chociaż troszeczkę? - Uśmiechnął się.

– Nie. - Pokręciłam głową. – Kocham cię bardzo.

– Bardzo? - Uniósł do góry brew, uśmiechając się pod nosem.

– Nie wyobrażasz sobie jak bardzo. - Pocałowałam go.

– Wyobrażam, bo ja czuję to samo – powiedział, przytykając sobie moją dłoń do serca.

Uśmiechnęłam się szeroko na te słowa. Byłam bardzo szczęśliwa, że czuł to samo co jak. Długo czekałam, żeby mi to powiedział. Nie wyobrażałam sobie teraz, że mogłabym tu być bez niego. Może miał swoje tajemnice, które momentami mnie przerażały, ale wiedziałam, że był dobrym człowiekiem i co najważniejsze nigdy nie zrobi mi krzywdy. Byłam tego pewna.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now