4.

14.4K 505 5
                                    

Obudziłam się w szpitalu. Jasne ściany pokoju sprawiły, że tak szybko, jak otworzyłam oczy, tak szybko je zamknęłam.

Przez kilka tygodni przetrzymywania w ciemnym pomieszczeniu moje oczy odzwyczaiły się od jasności. Przy moim łóżku siedział jakiś chłopak, którego twarzy nie widziałam. Przestraszona zaczęłam panikować. To niemożliwe. Miałam nadzieję, że to wszystko się już skończyło. Nie chciałam znowu bać się o swoje życie.

– Ali – uśmiechnął się – nie bój się mnie.

Objął moją dłoń. Odetchnęłam z ulgą. To tylko Damian, nie było tam nikogo innego. Byłam bezpieczna.

Kto mnie znalazł? Przecież faceci, którzy mnie porwali, mieli mnie zabić. Ryzykowali, zostawiając mnie w lesie, żebym mogła uciec. Może myśleli, że nie żyję i tylko dlatego udało mi się przetrwać? Cokolwiek nimi kierowali, popełnili błąd. Mój ojciec nie odpuści, dopóki nie odpowiedzą za to, co mi zrobili.

– Zdradziłeś mnie – powiedziałam ze łzami w oczach, nerwowo zabierając rękę.

Pokręcił głową, spoglądając na mnie. Pamiętałam każde słowo mężczyzn, a nie potrafiłam przypomnieć sobie nic z dnia porwania. Dlaczego tym razem nie mogło być tak samo? Utrata pamięci byłaby dla mnie mniej bolesna niż świadomość tego, jak traktował mnie chłopak, którego kocham. Nie byłam już w stanie wybaczyć mu, że tamtego cholernego dnia nie było go ze mną, bo być może zabawiał się z inną.

– Przepraszam.

– Po raz kolejny? - Spojrzałam na niego. – Nie chcę.

– To samo powiedziałaś tamtego dnia. - Zakrył twarz w dłoniach.

– Co jeszcze ci wtedy powiedziałam? - Otarłam łzy.

Dzięki niemu miałam szansę się czegoś dowiedzieć. Jednak był powód, przez który nie mógł być wtedy przy mnie. Potrzebowałam jakiegoś wyjaśnienia. Po jego słowach stwierdziłam, że znowu się kłóciliśmy. Żałowałam, że nic nie mogłam sobie z tego przypomnieć. Zbyt wielu rzeczy nie mogłam sobie przypomnieć i zaczynało mnie to irytować.

– Wcześniej powiedziałaś, że bardzo mnie kochasz... A później, że musisz odejść. Następnego dnia z awanturą przyszedł Josh z Eleną. Myślałem, że mnie pobiją. - Uśmiechnął się lekko.

– Nie kłamałam. - Spuściłam głowę. – To już nie ma sensu. Wracam do rodziców.

Nie chciałam, ale nie miałam innego miejsca, gdzie mogłabym teraz zamieszkać. Zamieszkam w rodzinnym domu tylko przez jakiś czas. Nie miałam nawet pieniędzy, żeby coś wynająć. Poniosłam porażkę i musiałam się w końcu do tego przyznać.

– Ali, nie po to walczyłaś, żeby teraz do nich wrócić. Nie musisz być ze mną, ale pomogę ci.

– Chronili mnie z jakiegoś powodu i mieli rację. Gdybym się im nie sprzeciwiała, uniknęłabym tego, co przeżyłam tam. - Łzy znowu spływały po moich policzkach, na wspomnienie wszystkich wydarzeń z ostatnich dni.

Nauczę się w końcu żyć normalnie, nie rozpamiętując tego, co się stało. Będę musiała ruszyć dalej.

– Zrobili ci coś? - Przyglądał mi się dokładnie, a ja potwierdziłam, kiwając głową.

Podniósł się szybko i mocno mnie przytulił. Wiedziałam, że w tej chwili żadne z nas nie mogło zrobić nic więcej, a słowa były zbędne. Mimo zdrad zawsze do mnie wracał. Żadna dziewczyna nie mogła na, to liczyć. Może o to chodziło, że potrafiliśmy być tylko znajomymi. Nie nadawaliśmy się do bycia razem.

– Co oni ci zrobili? – szepnął mi nad uchem, nadal mocno tuląc do siebie.

Nie chciałam mówić mu, że zmuszali mnie do seksu. Większości z tych rzeczy i tak nie pamiętałam. Nie wiem, co robiłam i wolałabym sobie tego nie przypominać. Akurat o tę część swojej utraconej pamięci nie zamierzałam się upominać.

– Dziękuję, że tu jesteś, ale już nie umiem ci dać nic więcej. - Spojrzałam w jego zawiedzione oczy.

– Wiem, Ali. - Pogłaskał mnie po plecach. – Przepraszam. Pamiętaj, że będę przy tobie.

Obietnica, której i tak pewnie nie dotrzyma. Nie potrafił dotrzymać żadnej obietnicy. Czemu, więc trzymałam się go jak koła ratunkowego? Zawsze ciągnął mnie w dół. Powinnam odejść od niego już dawno, a nie pozwalać ciągle się ranić i wierząc, że kiedyś w końcu się zmieni. Tacy faceci, jak on nigdy się nie zmieniali.

– Damian...

– Cii. Nie musimy być razem.

Chciałam coś powiedzieć, ale w sali pojawili się rodzice. Tata ze swoją wściekłą miną spojrzał na Damiana, licząc, że chłopak się przestraszy. Wiedziałam, że to jego będzie obwiniał za moje porwanie, ale może powinien szukać jakiegoś Michaela, przez którego to wszystko mnie spotkało. Mama jak to mama, zawsze postępowała tak, jak tata chciał. Nigdy nie miała swojego zdania. Nie broniła mnie. Uważała, że wszystko, co robił jej mąż, było dla naszego dobra.

– Odejdź od niej – warknął tata.

Damian chciał odejść, ale chwyciłam go mocno za rękę. Mimo że mnie zdradził, chciałam, żeby jeszcze na chwilę przy mnie został. Może dzięki jego obecności, będę nieco pewniejsza siebie.

– Nie, tato. To nie ty decydujesz.

– Przez tego idiotę mogło ci się coś stać! – krzyczał.

– I stało, ale nie przez niego, a przez jakiegoś Michaela – powiedziałam cicho.

– Jakiego Michaela? – spytała mama.

– Jakiegoś Browna, czy jakoś tak. – Zmarszczyłam brwi, próbując przypomnieć sobie cokolwiek.

Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Ojciec zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem. Coś nie pasowało mi w jego zachowaniu.

– Znasz go? - Spojrzałam na niego.

Na pewno, gdyby go nie znał, nie zachowywałby się tak. Coś mi tutaj nie pasowało i liczyłam, że ojciec szybko mi to wyjaśni.

– Porozmawiamy, jak stąd wyjdziesz – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – To nie czas i miejsce na takie rozmowy.

Byłby w stanie zabić mojego byłego chłopaka za to, co się stało, a znając tego gościa, nie zrobił nic. Nie rozumiałam go.

Potrzebowałam spokoju, a szpital rzeczywiście nie był najlepszym miejscem na kłótnie. Nie wszyscy musieli wiedzieć, co mi się przytrafiło.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now