133.

4.2K 155 0
                                    

Szykowałam się do odwiedzin narzeczonego w pracy. Długo nie mogłam się zdecydować, w co się ubrać. Zdecydowałam się na szarą obcisłą sukienkę z długim rękawem. Przy odrobinie szczęścia trafi mi się szybki numerek w gabinecie z Michaelem. Zaśmiałam się pod nosem na tę myśl. Teraz już wiedziałam, po co chciałam tam jechać.

Brown dzwonił już od godziny pytać, czy naszykowałam Daisy. Mała leżała na kocu, przewrócona na brzuchu i patrzyła, co jakiś czas w telewizor. Na początku włączyłam jej jakąś bajkę, ale nie zainteresowała się nią w ogóle. Za to piosenki bardzo, ale najbardziej reklamy. Cóż, Michael ochrzani mnie, że włączałam córce kanały muzyczne, gdzie na teledyskach panie były półnagie. Trudno, przynajmniej nie płakała.

– Dopiero się szykujemy. - Zaśmiałam się.

– Ubierz ją ciepło i nie zapomnij o czapce.

– Zdjęcie ci wysłać jak ją ubiorę, żebyś zobaczył, zanim wyjdę?

– Tak. I ty masz mieć czapkę i szalik. Jest zimno – powiedział poważnie.

– Jasne.

– Nie żartuję, jedź ostrożnie. - Rozłączył się.

Za chwilę zadzwoni znowu, a podobno nie miał czasu. Nie myliłam się, zanim wyszłam z domu, zdążył zadzwonić jeszcze trzy razy.

W końcu wyszykowane ruszyłyśmy w stronę kancelarii. Zerknęłam w lusterko na córeczkę, która właśnie wypluła smoczek. Oby się nie rozpłakała, bo jeśli się zatrzymam, dojadę do Mike'a dopiero za godzinę, a wtedy go nie zastanę, bo miał sprawę w Sądzie i będę musiała na niego czekać dwie godziny. Na szczęście podróż minęła nam spokojnie i udało się uniknąć korków. Zdążyłam nawet podjechać do cukierni.

Byłam wcześniej, niż zakładałam. Wyjęłam fotelik, zarzuciłam sobie torbę na ramię, a w drugiej dłoni trzymałam lunch dla Michaela i dwa pudełka czekoladek. Jedno zostawiłam na dole dla Demi i ochroniarza, który zaoferował mi swoją pomoc.

– Wezmę fotelik.

– Mike ci kazał, prawda? - Uśmiechnęłam się.

– Wiedział, że będzie ci ciężko, ale powiedział, że jak nie będziesz chciała mam ci pomóc tylko do windy. - Również się uśmiechnął.

– Będzie czekał na górze. Dasz mu znać? - Kiwnął głową, a ja niechętnie podałam mu córeczkę.

Nie powiem, ulżyło mi trochę. Gdy tylko winda się otworzyła, wpakowałam się do niej, robiąc miejsce ochroniarzowi.

– Jedź z nami, ale tylko jeśli masz ochotę i nie masz co robić, a nie dlatego, że Michael ci kazał.

– Dam mu znać. - Uśmiechnął się. – Dziękuję za czekoladki.

Nie wiedziałam, czy kiedyś w pracy czułam się wśród obcych prawie mi ludzi tak dobrze, jak tutaj.

Na górze Brown czekał przed windą. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i chwycił fotelik. Ucałował Daisy w policzki i następnie nachylił się nade mną.

– Nie masz czapki. - Pocałował mnie.

– Zostawiłam w samochodzie. - Uśmiechnęłam się, idąc za nim.

– Słabo kłamiesz.

– Cześć, Eliza – rzuciłam w jej stronę.

– Cześć, dobrze wyglądasz.

– No. - Wyszczerzyłam ząbki i zatrzymałam Michaela. – Zaczekaj. - Schyliłam się, żeby wyjąć córcię.

Zdjęłam jej czapeczkę i rozebrałam kombinezon, a potem wzięłam ją na ręce.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now